Krewetki słodko kwaśne po tajsku
Składniki (2-3 osoby)
300g ugotowanego makaronu ryżowego
200g obranych krewetek
czerwona papryka
pęczek kolendry
imbir
czosnek
limonka
cukier palmowy/ brązowy/zwykły
ocet ryżowy lub inny winny
sos rybny
suszone papryczki chili
świeże papryczki chili
Zaczynamy od ugotowania makaronu. Pamiętajmy o tym, żeby nie wrzucać makaronu na wrzącą wodę. Jak nam się woda w garnku zabulgocze, zmniejszamy na minimum i liczymy do dziesięciu, a może nawet do dwudziestu i wrzucamy, delikatnie mieszamy i gotujemy parę minut. Odcedzamy i hartujemy/płuczemy zimna wodą, odstawiamy na bok, niech tam czeka na swoją kolej;)
Teraz szykujemy sobie 2 czubate łyżki startego imbiru, łyżkę wyciśniętego czosnku, łyżkę cukru, sok z jednej limonki, łyżeczkę suszonych płatków papryczki chili lub pokrojona w plastry świeżą, posiekany pęczek kolendry i pokrojoną w paski paprykę czerwoną.
Rozgrzewamy woka i smarujemy olejem, wrzucamy imbir, czosnek, papryczki chili, cukier i cały czas energicznie mieszamy. Wok trzymamy na średnim ogniu. Dodajemy sok z limonki i trzy łyzki wody, mieszamy. Dajemy większy gaz i wrzucamy na to krewetki, krewetki mają nam się poddusić w tych kwaśnych oparach. Dorzucamy paprykę i połowę posiekanej kolendry. Po około dwóch minutach jak tylko krewetki nabiorą różowego koloru, zmniejszamy gaz, wrzucamy makaron i mieszamy. Dodajemy pozostałą kolendrę i parę chlustów sosu rybnego oraz łyżkę octu ryżowego lub innego winnego, wymieszać porządnie i na talerz. Gotowe!
W przepisie podaję, żeby użyć papryczek chili suszonych w płatkach. Przy tak krótkim wokowaniu najlepiej się sprawdzają, szybciej się łączą z krewetkami niż świeże. Do tego łatwiej kontrolować ostrość potrawy. Na koniec dodajemy ocet, ktoś pomyśli, po co ocet skoro mamy już limonkę, dodam najwyżej więcej limonki, albo cytryny. Jednak nie rezygnujcie z octu, bo to inny smak, nadaje potrawie bardziej winnego a nawet sfermentowanego posmaku, przejrzałego winogrona, a limonka to świeżość i kwasota, całkiem inny smak. Samo wokowanie nie powinno zająć nam więcej niż 5 minut, nie ma nic gorszego niż gumowe krewetki.
Idealne danie na leniwy poniedziałek - zdrowe, pobudzające, zachęcające:)
no tak - proste ha ha- jak masz wszystko w lodówce :-) udanego leniuchowania :-)))
OdpowiedzUsuńI weź tu wytrzaśnij dobre krewetki. Bo te mrożone ze sklepu na B., chyba poddane są dyskwalifikacji, a przynajmniej bałabym się zepsuć taaakie danie :)
OdpowiedzUsuńNie, dłaczego? Mrożone krewetki są bardzo dobre, bo zamrażane prosto z wody gdzieś tam w Azji. Sposób rozmrażania jest ważny.Do miski wlać zimna wodę i zanurzyć worek z krewetkami, niech się pomału rozmrażają. Najlepiej kupic te tygrysie i oczywiście wypatroszone :)Cociaż te małe też się nadają:)
UsuńHmm chyba mogę Ci wierzyć, zawsze bałam się je kupować, ale brzmi racjonalnie. Więc może czas się przekonać... :)
UsuńJamie kiedys bardzo fajnie to wytłumaczył i dotyczy się to wszystkich towarów. To jest najświeższy towar jaki możemy dostać w marketach to włąśnie mrożonki. Takie warzywa na przykład prosto z pola idą do chłodni i do lodu, gdzie proces mrożenia hamuje proces starzenia i ni e potrzeba do tego żadnych sztucznych konserwantów. Moze one wizualnie nie sa tak atrakcyjne, ale walory smakowe i odżywcze mają wysokiej klasy. Można się obawiać i raczje odradzam kupowania jakiś past krewetkowych czy sałątek z krewetkami, bo nie wiadomo jaką to drogę przeszło, ale mrożone krewetki jak najbardziej.
UsuńNah! Same smakowitości. Aye fuck, to był nasz najbardziej ulubiony i szybki posiłek na antypodach. Krewetki dostępne wszędzie i w każdej postaci. Pamiętam minę Olgi, kiedy kupiliśmy je nieczyszczone, z wąsami, oczkami i wdzięcznymi ogonkami. Aye z wytrzeszczonymi oczyma powiedziała moja Pani. Pomimo to pełny talerz zniknął w pośpiechu, bo my lubimy jeść. Po tym doświadczeniu kupowaliśmy tylko oczyszczone, świeże lub mrożone ze względu na Olgę.
OdpowiedzUsuńPrzepis tu przytoczony nęci, oj nęci, tak, że samą fotografię można połknąć. Pięknie i apetycznie wygląda, finezyjnie przeplatany makaron z krewetkami i dodatkami!
Nae borra z uśmiechem powiedział Cezary, byle by życia starczyło!
Dziękuje Cezary:) Ja choć krewetki uwielbiam, to też jak Olga, wolę bez tych oczków i ogonków..:)Sznupek za to , ma długie zeby na larwy, jak je nazywa:)
OdpowiedzUsuń