Dawno nie pisałam nic w brudnopisie emigranta, szybko więc zaległości nadrabiam i biorę się za notatkę o potyczkach językowych.
Przeprowadzając się do Szkocji dawno już pozbyłam się obaw językowych, mimo że, wciąż uczyłam się nowych słówek i powiedzonek, ale tak już chyba zostanie, bo przecież mam do nadrobienia pół życia w języku angielskim. Jednym słowem angielski miałam opanowany na dostateczny z plusem. Pierwszy dzień, pierwsza wyprawa na pocztę i pełne zaskoczenie. Jak to się stało, ze ledwie udało mi się znaczek pocztowy kupić? No nic , ludzie z wadą wymowy tez muszą pracować przecież. Dzień następny, telefon w sprawie pracy, rozłączyłam się w połowie i poszłam umyć uszy, bo nic kobiety zrozumieć nie mogłam. Pewnego wieczora poszliśmy ze znajomymi do pubu i po godzinie wyszłam prawie z łzami w oczach, nie rozumiałam barmana, nie rozumumiałam przystojniaka, który coś mi tam gadał do ucha, nie widziałam o czym rozmawiają dwie dziewczyny siedzące przy sąsiednim stoliku. Tragedia się stała! W jedną noc zapadłam na amnezje językową i co teraz będzie? Czy to się da jakoś wyleczyć?
Na szczęście okazało się, ze to nie amnezja, a zwyczajnie szkocka gwara , szkocki dialekt i silny akcent budują mur niezrozumienia . Z akcentem można bardzo szybko sobie poradzić, wystarczy się osłuchać i jakby nabrać tej ichnej maniery zmiękczania i przeciągania samogłosek. Jednak Szkoci postanowili nam sprawę utrudnić i stworzyli swój własny lokalny dialekt, swoja gwarę bez zasad i reguł. Tworząc ten swój szkocki żargon chcieli jak najbardziej odłączyć się od angielskiego i utrudnić zycie Anglikom. Skończyło się na tym, że Szkot z Glasgow nie może zrozumieć Szkota z Edynburga, a ten nie dogada się z tym z Wyspy Skye. Więc Szkoci nie mowia ani po angielsku, ani po szkocku, a jak mówią? Niestety mówią byle jak, niechlujnie, słownictwo jest bardzo ubogie. Statystyki mówią, ze język galeicki szkocki jest pomału na wymarciu, posługuję się nim jedynie 50 tys osób i to zazwyczaj na dalekiej północy i na Hybrydach Wewnętrznych, gdzie to galeicki szkocki jest nadal językiem urzędowym. Szkotom nie chce się uczyć dosyć cięzkieo języka, nie lubią go używac. Mimo, ze nadal tablice z nazwami miejscowości są po angielsku i szkocku, ale ma to bardziej znaczenie symboliczne, bo nie każdy Szkot potrafi te nazwy poprawnie przeczytać. Jak Szkocja odzyska niepodległość o którą tak walczy, to wtedy na równi ze Szkotami pójdziemy do szkoły uczyć się szkockiego i może się wreszcie dogadamy.
Zapytacie więc jak sobie radzimy? Przeszliśmy przyspieszony kurs gwary szkockiej. Teraz was zapraszam na taki kurs. Gotowi?
Aby opanować podstawy wystarczą nam cztery słowa:
Aye - wymawiamy - aj - tak
Nah - wymawiamy - noo - nie
fuck - wymawiamy - fok - cholera:)
nae borra - wymawiamy - nej boda - nie ma problemu
Gwarantuje wam, ze dzięki znajomości tych czterech słów jesteście w stanie przeprowadzić ze Szkotem pół godzinną pogawędkę.
Aye z uśmiechem - tak, tak rozumiem
Aye z wytrzeszczem oczu - no co ty opowiadasz
Aye ze skrzywiona buzią - okropieństwo
Aye fuck - a żebyś wiedział
Fuck Aye - dokładnie tak
Aye nah - niemożliwe!
Nah z wykrzyknikiem - o matko boska!
Nah z przedłużonym trzykrotnie o - tak zle nie będzie
Nah z wytrzeszczem oczu - wierzyć mi się nie chce
Fuck Nah - nigdy w życiu!
Nae borra z machnięciem ręki - daj sobie spokój
Nae borra z kręceniem głowy - nic mi nie jesteś winien
Nae borra z uśmiechem - kiedyś tez postawisz
Wczoraj właśnie w pracy zagadał mnie starszy pan z wyspy Skye, po pięciu minutowej rozmowie i mojego powtarzania jak papuga aye aye- nah nah , przywołałam błagalnym wzrokiem koleżankę i z ulga oddałam miłego pana w jej piękne ręce. Koleżanka z uśmiechem zapytała w czym problem, na co pan opowiedział - bla bla bla bla aj kani bani tutu tu - i tu koleżanka wyciągnęła szyje niczym czapla, oczy wytrzeszczyła i mówi - Aye? Nah!
Na przerwie pytam się co za problem miał starszy pan? Na co koleżanka wzruszając ramionami opowiedziała- tak sobie chyba chciał pogadać, ja tam nie wiem, niewyraźnie gadał, ja z Manchesteru jestem przeciez.
I tym bardzo szkockim akcentem żegnamy się z Wami na jakieś dwa tygodnie. Jedziemy ze Sznupkiem złożyć wizytę Królowej Myszce i Siostrzenicy Elce - to znaczy odwrotnie - Królowej Elce i Siostrzenicy Myszce. Zaszalejemy sobie trochę w stolicy królestwa, pośpiewamy i potańczymy na West Endzie, nacieszymy ucho czystym językiem angielskim i odpoczniemy chwilę na angielskiej wsi. Będziemy bardzo tęsknić i mamy nadzieję, ze Wy za nami choć troszkę też:)
Cezary:
OdpowiedzUsuńAye nah, aż na 2 tygodnie.
Sznupkowa:
Aye fuck.
Cezary:
Aye(z uśmiechem)
Szupkowa:
Nah(ooo), też chciałbyś pocałować Elkę, hę
Cezary:
Fuck Nah!
Sznupkowa:
Nae borra(z machnięciem ręki)
Cezary:
Jak Aye jak Nah!
Sznupkowa:
Nae borra(z uśmiechem) piwo.
Cezary:
Nah! Aye nah! Dlaczego ja?
Sznupkowa: ????
Fuck Aye!
UsuńNo widzisz Cezary i żeśmy sobie pogadali po szkocku..:)
Wpadnijcie troche na polnoc od stolicy do Leicester :-)
OdpowiedzUsuńhaha przechodzilam to :D ja po 5 latach wciaz mam problem zeby zrozumiec ich niektore zwroty :) polecam slownik gwary szkockiej The Complete Patter http://www.amazon.co.uk/The-Complete-Patter-Michael-Munro/dp/1841581283
OdpowiedzUsuńtam masz kazdy wyraz objasniony :)
ale przy poscie sie usmialam niesamowicie :)
Sznupkowa, ty wyjeżdżasz, a my tu problem mamy i chcieliśmy twojej pomocy jako eksperta kulinarnego zasięgnąć.
OdpowiedzUsuńW desperackiej tęsknocie za polskimi produktami żywnościowymi zaczęliśmy sami produkować kiszoną kapustę i ogórki. Kapusta nie smakuje tak całkiem jak ta w Polsce, ale przynajmniej jest kiszona. Natomiast z ogórami mamy problem. Miękną już po 4-5 dniach zanim dobrze skisną i robi się z nich ciapa.Co my robimy źle? A może te ogórki nie lubią być kiszone? Bo za ciepło na pewno nie jest, teraz jest 20-25C. Więc co może być przyczyną?
I Ty mi mówiłaś, że holenderski dziwnie brzmi? :D Aye nah! Chyba bym tam załamanie nerwowe przeszła. W Holandii idzie się chociaż dogadać po... angielsku!
OdpowiedzUsuńA przy okazji życzę udanego wypadu i wypoczywajcie tam/szalejcie/generalnie róbta co chceta, bylebyście zadowoleni do nas wrócili z garścią opowieści i masą zdjęć ;)
spokojnie, grunt to cierpliwość. Mam nadzieję, że skutek cierpliwości opłacił się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Udanej podróży!!! :) odpocznijcie od tych aye nahów i innych... i koniecznie pozdrówcie Elę! ;D
OdpowiedzUsuńJejku, rewelacyjny post! Nah! ;)
OdpowiedzUsuńSzkoci powinni nakręcić jakiś film o Wikingach, myślę, że świetnie by ich język pasował :D
OdpowiedzUsuńa własnie wchodzi do kin następny szkocki film "wee man" jak obejrze to dam znać czy dobry:)
UsuńPo raz nie wiem już który obejrzałam sobie dziś "Piratów z Karaibów" (Johnny <3). I wiesz co? Dopiero teraz spostrzegłam, ileż tam razy występuje słowo "aye"! I to w ilu różnych konfiguracjach: i jako okrzyk typu "do boju", i jako wyraz zdziwienia... No, no, mówię po piracku :D
OdpowiedzUsuńtak słynne zawołanie Aye Aye Captain! Zapożyczone od Wikingów:)
OdpowiedzUsuńSuper post i zwroty. Życzę wytrwałości w nauce :)
OdpowiedzUsuńINTERESUJĄCE
OdpowiedzUsuńrewelacja! Wyjeżdżam za dwa tygodnie i nie wiem, jak to przeżyje, ale tak się usmiałam, że optymizm mnie chyba poniesie:D....
OdpowiedzUsuńjestem w glasgow 6 lat i podoba mi sie jak deszcz pada poziomo:)
OdpowiedzUsuńHahahaha! Czyli, że mogę jechać do Szkocji?
OdpowiedzUsuń