wtorek, 28 października 2014

Wakacje w Toskanii - Monticchiello - życie to teatr - cz.7


Panie kierowco, Panie Kierowco, a co to za drzewo?
To jest sosna
Sosna? A nie wygląda, to chyba jakaś toskańska sosna
Nooo specjalny gatunek
Sznupcia to gdzie teraz jedziemy?
Zaraz Wam powiem, jestem przygotowana, mam wszystko wydrukowane
Zaraz, zaraz..... 
Mam mam....
Nie mam, zgubiłam
Ale pamiętam, jedziemy do Montikiucio, Moooo
Panie Kierowco gdzie teraz jedziemy?
Monticchiello
No właśnie tam jedziemy, tak mówiłam
Ale tu pęknie
I tu......
Jak pięknieeee 
Panie kierowco, a dlaczego słoneczniki takie smutne oklapnięte są
Bo przekwitły zanim dojrzały i nie ma co zbierać
Aaaaaa !!!
O! Prawdziwki , prawdziwki sprzedają!
Patrzcie!
Gdzie?
Tam!
A tam też ładnie!
A tam!!! Pięknieee!
A Panie Kierowco, nie ma Pan nas już dosyć? 
Nieee....bywali gorsi....

 I tak to dojechaliśmy do małej wioski Monticchiello, naprawdę małej, bo liczącej zaledwie 200 mieszkańców. Tak jak i Pienza, tak i Monticchiello jest żywym wspomnieniem epoki renesansu. Pierwsze co nas zauroczyło to widok rozpościerający się z tarasów widokowych, tuż przy samej bramie wjazdowej do wioski. Dobrze, że były tam ławki, bo ciężko ustać w obliczu takiego piękna. Uwierzcie mi, że zdjęcia nie oddają tego nawet w 10% procentach. Patrząc na te falujące wzgórza otulone słońcem, na te smukłe cyprysy dumnie zadzierające korony do nieba, bez problemu potrafiłam sobie wyobrazić Michała Anioła czy Leonardo da Vinci szukających tu swoich inspiracji. 

              




Do wioski wchodzimy przez bramę Św Agaty i zatapiamy się w miniaturowe uliczki, podziwiamy skromny kościół z niewielkim placem, zostawiamy w tyle wieże, która strzeże pilnie swoich mieszkańców. Czy wspominałam Wam, że mieszka tam 200 osób? A więc wyglądało na to, że 198 wyjechało na wakacje,byliśmy tam praktycznie sami, wszędzie panowała niesamowita cisza. Tylko my i dwie pary innych turystów i ta cisza. No dobra może z tą ciszą to przesadziłam, bo przecież buzie nam się nie zamykały,ale po za tym cisza.  


  


















Spacerując po Monticchiello miałam dziwne wrażenie, że to jest zbyt piękne, aby było prawdziwe. Cały czas zdawało mi się, że jestem częścią jakiegoś przedstawienia, ze każdy ten domek, każda doniczka na oknie, firanka powiewająca na wietrze, latarnia, ławka, nawet drzewa, to rekwizyty teatralne. Miała wrażenie, że główny plac to scena i że za chwilę na schodach pojawi się reżyser, który zacznie nawoływać aktorów do kolejnej próby, do kolejnego aktu. Niesamowite było to, że byliśmy jedyną publicznością tego przedstawienia. 

            

Umiecie sobie wyobrazić, że ktoś uderza w dzwony, oznajmiają rozpoczęcie pierwszego aktu?
Możecie wyobrazić sobie, że na tych schodach zasiada publiczność i wypatruje z niecierpliwością pierwszych aktorów? Możecie sobie wyobrazić , że z  w tej uliczce nastąpi grande finale i tu opadnie kurtyna , a aktorzy rozejdą się do domów, znikną za tymi czerwonymi drzwiami? 

    





Wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że nie jestem sama w tym swoim szaleństwie. Nie tylko ja miałam wrażenie, że ta maleńka wioska w samym centrum Toskanii nadaje się na idealnie na scenę teatralną. Tak samo musiał też pomyśleć Jerzy Grotowski, reżyser teatralny, pedagog i twórca metody aktorskiej. W świecie teatru uznawany za geniusza, zdobywał wiele nagród i wyróżnień, jednak jego największym życiowym dokonaniem, było opracowanie koncepcji teatru ubogiego. Teatr, który odrzuca wszytko co zbędne, sprowadzając przedstawienie tylko do relacji aktor - widz. W teatrze ubogim nie ma sceny ani widowni, nie ma rekwizytów. Widz jest częścią przedstawienia, niejednokrotnie cichym aktorem, a sceną jest ciemna pusta sala, albo ukwiecona łąka, stary schron, albo opuszczona fabryka. Ostatnie lata swojego życia reżyser poświęcił nauczaniu i propagowaniu koncepcji teatru ubogiego. Na dom dla swojego teatru wybrał właśnie Monticchiello, co roku do współpracy zapraszał młodych aktorów z całego świata, często w przedstawieniach brali tez udział mieszkańcy wsi. Choć aktor nie żyje od 15 lat, co roku w okresie letnim prowadzone są warsztaty i wystawiane są sztuki, często w dialekcie toskańskim. Tak jak w teatrze ubogim zaciera się granica miedzy sceną a widownią, tak samo w Monticchiello trudno odróżnić prawdziwe życie od teatru, cała wioska to jedna wielka scena. Koniecznie musicie wybrać się na to przedstawienie, nam się podobało.

        







CDN....

7 komentarzy:

  1. Bajkowe to przedstawienie :))))))
    P.S. myslalem, ze zabladzilem, no, ale jednak u Sznupkow jestem. Po remoncie, ale ciągle u Sznupkow

    OdpowiedzUsuń
  2. A co tu tak jasno, słonecznie jak u mnie za oknem :)))))

    Co za wioska !!!! Aż mnie ciarki przeszły !!!
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie tam!!! Tak klimatycznie!!!
    Anusia

    OdpowiedzUsuń
  4. Sznupka jak Ty opisujesz, to ja mam ciarki i jeszcze te zdjęcia, jak z bajki! Magda

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak Kochani, zrobiłam małe malowanko na blogu, bo potrzebowałam trochę przestrzeni, mam nadzieję, że czyta Wam się dobrze..:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeja,czemu ja nie pojechałam z Wami?No czemu?Do walizki nawet podrecznej bym wlazla,by takie piekne miejsca zwiedzac.Widoki piekne,miasteczko boskie,te przytulne uliczki,kwiaty na kazdym kroku....aaah...Czas tam sie jakby zatrzymal...Bogusia

    OdpowiedzUsuń
  7. Macie wspaniale te wakacje. Mam w planach Italie na rok przyszly I po waszych postach nic tylko szukac dodatkowego etatu aby te podroz sfinansowac :-) Pieknie to wszystko opicujesz Sznupciu a zdiecia sa cudowne!

    OdpowiedzUsuń