Początek był zaskakująco miły, odprawa bez zakłóceń, bagaż nie przekroczył limitu i nawet nie sprawdzali wagi bagażu podręcznego. W poczekalni przed wylotem było więcej krzeseł niż pasażerów, więc walki o ostatnie wolne miejsce nie było. Do samolotu wpuścili nas o czasie. Samolot jak to samolot, miał dwa skrzydła, jeden dziób, jeden ogon i dwa wyjścia - sprawdziłam dokładnie. Zmartwiła mnie tylko jedna sprawa. A mianowicie Ryanaira stać było tylko na jedne porządne schody, pod drugie wejście podstawili coś, co przypominało drabinkę strażacką. Powiecie, że się czepiam szczegółów. No to zapraszam do Glasgow, gdzie wiatr wieje przynajmniej 300 dni w roku, tak że głowę urywa. Drabinka się chybocze na boki, a poręczy nie ma się jak złapać, bo chyba z tasiemki zrobiona.
Wchodzimy do środka, przywitała nas uśmiechnięta stewardesa i zgrabnym ruchem ręki pokierowała nas do naszych siedzeń. Zaczynam się rozglądać i kurde normalnie jajko niespodzianka! Nie , nie! - nie dawali nam w prezencie. Samolot w środku wygląda jak zabawki z jajka niespodzianki - małe, plastikowe i nietrwałe. Serio! Samolot był w środku cały plastikowy i żółty. Ten żółty kolor to chyba takie zagranie psychologiczne, bo jak wiadomo, kolor żółty wzbudza agresję, wprowadza w stan nerwowości, a jak człowiek zdenerwowany to się spina, nogi zaciska, garbi się , ręce kładzie po sobie i od razu więcej miejsca prawda? Da się wcisnąć dodatkowy fotelik? Da się!
Jakoś się ze Sznupkiem usadowiliśmy, choć o jakimkolwiek komforcie ciężko mówić. Nie mogłam się nawet za bardzo kręcić, bo jak ja się kręciłam, to Sznupek tarł kolanami o siedzenie przed nim. Nie wiem na jakiej zasadzie to się działo, ale się działo, a wiadomo, że tarcie kolanami po oparciu to żadna przyjemność, więc się Sznupek denerwował, a jak się denerwował, to mnie się oparcie wbijało w biodro. Od razu mówię, nie wiem! Nie wiem jak to się działo, ale się działo. Zaczęłam się rozglądać za kieszonką, która zazwyczaj jest na wysokości kolan i zawiera książeczkę z oferŧą podniebnego sklepu i podniebnego cateringu oraz instrukcję "co robić" w razie, gdybyśmy zaczęli spadać w dół, ale kieszonki nie było , zostały zlikwidowane na rzecz dodatkowego rzędu siedzeń. Instrukcja była przyklejona na zagłówku, a broszurki roznosiły stewardesy. Jak zabrakło broszurek, a zabrakło, bo siedzeń dołożyli, a broszurek nie dodrukowali, to dziewczyny chodziły korytarzykiem i krzyczały - hot dog, cheeseburger, kanapki, hot doggg, cheeseeeburger , kaaaaanapki! - jak na meczu footballu amerykańskiego normalnie. Z drugiej strony to bardzo złośliwe posunięcie linii lotniczych jest. Człowiek siedzi na bezdechu, niemal z wytrzeszczem oczu, żałuje każdej przerwanej diety w ciągu ostatnich 20 lat, robi sobie wyrzuty z powodu każdego kawałka tortu z bitą śmietaną zjedzonego od czasu pierwszych urodzin, a tu ci taka biega i zachęca do burgerów i kanapek. Przecież jak ja bym zjadła tego hot doga, to by musieli mnie z tego samolotu wyciągać razem z siedzeniem. Ja się nawet bałam wody napić. Ba! Ja nawet gumę do żucia wyplułam , żeby sobie odjąć parę deko. Mówię do Sznupka, Ty weź i zdjęcia porób, na blogu pokażę w jakich warunkach podróżować musiałam, na co Sznupek - to weź i się przesuń bo nie mogę ręki wyciągnąć.
No bardzo śmieszne! Weź i się przesuń, przecież jak ja się przesunę to będę widoczność kapitanowi zasłaniać. No dobra, jakoś wzięłam i się przesunęłam, jedna stewardesa ucierpiała, ale co tam, zdjęcia dla was są.
Na szczęście widok za oknem był ładny, lot krótki, więc jakoś się przemęczyliśmy te 2 godziny. Na końcu stewardesy próbowały wcisnąć nam jakieś zdrapki z gwarantowaną wygraną. Jakoś się nie skusiliśmy. Jajko niespodzianka wylądowała, zaczęliśmy się przeciskać do wyjścia. Schodziliście kiedyś po drabince na sztywnych nogach , ze zdrętwiałym karkiem i bólem w pośladkach? Następnym razem powiem, żeby nas zepchnęli, będzie szybciej i łatwiej. Chciałoby się powiedzieć - NIGDY WIĘCEJ, ale przecież jakoś jeszcze musimy wrócić. No ale tym będziemy się martwić za 11 dni. Wylądowaliśmy w Pizie, jest gorąco, jest włosko, jest bosko!
CDN....
Moja babcia mawiała - lepiej gorzej jechać, jak dobrze iść. Mnie w tych liniach lotniczych mało miejsca w samolocie jakoś mniej przeszkadza (może dlatego, że powierzchnię użytkową mam niezbyt dużą - wspaniałe określenie!), za to bardziej mi przeszkadza, że te samoloty zawsze lądują jakby poza obszarem lotniska i do wszelakich wejść i bramek jest strasznie daleko. Np. w Dublinie jest to 400 m, Londyn-Stansted muszą do terminala lotniskowego aż dowieść autobusem, a Oslo-Rygge od Oslo jest 60 km :))
OdpowiedzUsuńW Pizie zaś podstawili nam autobus, którym przejechaliśmy dokładnie 150 metrów do budynku, smiechu było co niemiara..;)
Usuń150 to i tak sporo. Miałem okazje we Wrocławiu w taki sposób przejechać nie więcej jak 10-15 metrow - PARANOJA. A przejść nie pozwalali - trzeba było wsiac do autobusu.
UsuńWybaczcie, ale ja zupelnie nie rozumiem tego dochodzenia czy podwozenia z samolotu do budynku lotniska, albo tych schodow.
UsuńTakie cuda to chyba jeszcze tylko w Europie, bo u nas wszedzie gdzie latalam to prosto z poczekalni rekawem do samolotu i z powrotem to samo tyle ze w odwrotnym kierunku. Jeszcze nigdy nie musialam pokonywac zadnych schodow w postaci drabin strazackich ani nie musialam postawic stopy na terenie plyty lotniska.
Czy ktos wie dlaczego tak jest?
Aż cud, że jeszcze po polsku potrafisz coś napisać. Słoma z butów.....
UsuńNo właśnie - PIZA - gorąco, włosko, bosko !!!!
OdpowiedzUsuńW dupie z Ryainairem i wygodami - i tak skorzystam jak zapodadzą dobrą cenę.
ależ oczywiście, że ja też skorzystam, ale odpowiednio wcześniej przejdę na dietę..:) żeby Kapitanowi nie zasłaniać..:)
UsuńStraszne marudzenie.. Nie odczulismy roznicy miedzy Ryanem a chocby liniami azjatyckimi.. Miejsca jest tyle samo i wystarczajaco - negatywne opinie to mity.. Nie wiem po co tak narzekac przy 2 godzinnym locie.
OdpowiedzUsuńdrogi Anonimku, ależ ja wcale nei narzekam, no może jedynie na moją powierzchnie użytkową i dlugie nogi Sznupka..:) Miłego dnia:)
UsuńWakacje zaczynają się wesoło, jak zawsze u Was z dobrym humorem, no ja się śmieję w głos !
OdpowiedzUsuńPlumeria
Plumerio, ależ się cieszę, że ktoś jednak dostrzegł w tym poście HUMOR..;-D
UsuńMoja powierzchnia użytkowa po locie Ryaniarem jest zawsze poobijana :D nie mniej jednak za taką kasę fajnie czasem się "przelecieć" podniebnym busem :D
OdpowiedzUsuńMomi Wy mieliście miejsca oznakowane? bo w PL to największy ubaw jest jak wszyscy drą podeszwy biegnąć do molota by zająć miejsce, bo kto pierwszy ten lepszy :D
eeee to u nas niestety miejsca już przypisane - a szkoda, bo mogłoby być wesoło - Sznupek by blokował drabinkę, a ja bym się wciągała po poręczy..;-D
UsuńU nas to właśnie tak wygląda, że Adminek grzecznie idzie z tobołami, a ja biegnę jak petarda i ładuję się do molota :)
UsuńAnusia
Jak zawsze przez ciebie narobiłam sobie wstydu w pracy - śmiać się w głos do komputera przez 10 minut:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Magda:)
Magda, no bardzo mi przykro..:-D Ale wiesz, może i trochę wstyd, ale ile stresu odpływa przy takim porannym smiechu..;)
UsuńWITAM SWIATOWCOW !!!!!!!!!!moich ulubionych blogerow a jeszcze jak za Toba siedzi dziecko to juz podroz ULUBIONA i placze i kopa nozkami a rodzice beztresowo A JA TEZ NIE REAGUJE a co zebym uslyszala ze stara baba i sie czepia!!!!! hi,hip.Gosia
OdpowiedzUsuńGosiu,wierze,ze wielkim dyskomfortem moze byc dla niektorych podroz z dziecmi,ale w takim srodku transportu jak samolot czasem ciezko ogarnac strach i znudzenie u dziecka,czasem nawet reakcja rodzica nic nie daje....Czasem,nie mowie tu o totalnej olewce rodzicow,co podchodzą do życia na zasadzie "nie wazne co,nie wazne jak,wazne ze mam spokoj"Czeka mnie wlasnie podroz z dwojka dzieci,w tym z roczniakiem i juz wiem,ze dla mnie to tez nie bedzie super zabawa😕bo jako rodzic mysle o innych by nie przeszkadzac.
UsuńHi !dziekuje ze przeczytalas moj kometarz ale on jest zartobliwy KOCHAM DZIECI JESTEM BABCIA 3-WNUCZAT dosc duzo podrozujemy poniewaz jestesmy porozrzucani po swiecie !!!!szczesliwego lotu uwazajcie na siebie p.Gosia
Usuńwiadomo, że na tak małej powierzchni cięzko czasem ujarzmić dzieci, do tego jeszcze jak im się zatkają uszy to może być płacz i lament, siła wyższa. Czytałam gdzieś fajny sposób jak zając dzieciaka w samolocie - tatuś mówi do synka - patrz latająca krowa!!! - gdzie gdzie....no tu za oknem, ooo przegapiłeś - dziecko siedziało z nosem w szybie i czekało aż krowa znów sie pojawi ...:-D
UsuńWpis jak zawsze boski:)Szczegolnie sie nim zainteresowalam bo korzystam wlasnie z tych linii i jako osoba o podwojnie duzej powierzchni uzytkowej jakos sobie radze w Jajku niespodziance:)))swoja droga nazwa swietna.Nie latalam nigdy konkurencja i sie zastanawiam,czy oby nie zmienic ryianaira na wizzair,bo tam to ponoc luksusy w porownaniu do jaja;)Meksyk w jaju zaczyna sie dopiero podczas wysiadania...i nie wazne ze siedzisz w jednym z pierwszych rzedow,z tylu tlumy tak napieraja ze nie ma szans wysiasc....nawet jak mialam na reku 3miesiecznego babelka.Bogusia
OdpowiedzUsuńRyanarair'em latalam juz niejednokrotnie I to moze wcale nie dla ceny ale faktu iz ich linie lataja czesciej niz inne I drozsze. Co do wygladu to rzeczywiscie nie ma sie czego spodziewac - jakby nie bylo mowimy tutaj o lotach budzetowych. Co do miejsca to nie ma mniej niz np w takiej Transavii gdzie za bilet placi sie z 2 razy wiecej. Mialam "przyjemnosc" leciec z nimi do Turcji przez 3.5 godziny I najpierw musialam sie "porozkladac" aby wysiasc - nie mam duzej powierzchni uzytkowej ale dysponuje para dlugich nozek :-) Tutaj chce powiedziec ze mimo wszystko, porownujac do siebie linie z tej samej polki to jednak Rayanair ma swoje plusy: tanie taryfy za bagaz, mozliwosc rezerwacji miejsca I wykupienia pierwszenstwa przy wsiadaniu za £2, co sie na serio oplaca. Mozna sobie wiec wybrac I leciec z wiekszym lub mniejszym komfortem zaleznie od tego, ile chcemy I mozemy zaplacic. Wedlug mojego doswiadczenia jeszcze gorszymi liniami sa Jet2.com ale pewnie ilu podroznikow, tyle I doswiadczen. Najwazniejsze jest ze dotarliscie w komplecie, cali I zdrowi I czeka was ponad tydzien w sloncu I ciepelku. Zycze udanych wakacji I pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńa wiesz co, że wiele osób narzek ana jet2com, a ja z nimi leciałam do Rzymu i chyba to musiał być jakiś specjalny samolot , bo miejsca na nogi było multun, wygodne siedzenia, fajna obsługa. Bardzo byłam zaskoczona..:) ALe tak jak pisałam wyżej , mój post powinien być traktowany z przymrużeniem oka, taki był w zamyśle, bo lot krótki, cena dobra , pilot trzeźwy - co wymagać więcej.:)
UsuńSznupcia, to Ci bedzie bliskie :D hahaha https://www.youtube.com/watch?v=HPyl2tOaKxM
OdpowiedzUsuńno luksusow nie ma, ale cos za cos :) najwazniejsze ze dolecial ;P
MONIACK !!!!Popłakałam sie ze śmiechu..;-D dobrze, że mi podstawili drabinkę....nie musiałam skakać..:)
UsuńPlastikowe pudełko jest lekkie i dla mnie jakieś to normalniejsze, ze plastik lata w powietrzu a nie kupa żelastwa, z którego zazwyczaj zrobione są samoloty. Najwazniejsze, że dolecieliście cali i zdrowi, a że troche obolali? Nic to! Prawdziwy podróznik niczego sie nie boi! Przed Wami nowa przygoda!Mam nadzieję, że warta każdej niewygody!:-))
OdpowiedzUsuńOlga do Toskanii to ja bym mogła nawet na piechotę, nie wiem jak Sznupek, ale ja bym mogła..:)
UsuńDalas do wiwatu z tym opisem komfortu, ale z drugiej strony na szczescie lot 2-godzinny mozna przezyc nawet w puszce sardynek:) To tylko 30 minut dluzej niz nam zajmuje lot do Tatka w tym samym stanie.
OdpowiedzUsuńJakos nie bardzo sobie wyobrazam, zeby takie linie mogly obslugiwac Ameryke, przy tutejszych odleglosciach.
nie ma takiej partyjnej możliwości! W USA to jest olbrzymi biznes, konkurencja, klientela bardziej wymagająca, ale co się dziwić jak ludzie czasem latają po 2-3 razy w tygodniu, więc potrzebują komfortu i sprawnej organizacji. Na tym polu Europa, to taka karuzela z pozytywką..:)
UsuńPopłakałam sie ze smiechu :) Ja tam do Rajanera i Łizera jestem przyzwyczajona bo latam z nimi z 10 razy w roku, ale twoje wpisy jedyne w swoim rodzaju :)
OdpowiedzUsuń