piątek, 18 stycznia 2013

Mamma Mia! Cóż to była za noc!

Podróżować, podróżować i nic w życiu nie żałować - takie moje motto od wielu lat, tak staram się żyć.

Z każdej podróży przywożę zdjęcia, pamiątki, stare bilety, kolorową serwetkę z knajpy, muszelkę z plaży, czy kamień z jeziora. Jednak najważniejsze są wspomnienia, wspomnienia w mojej głowie, dokładnie posegregowane chronologicznie i poukładane alfabetycznie. Wspomnienia dobieram starannie, zapamiętuje te najlepsze, najbliższe sercu i  najcenniejsze. Później wystarczy tylko, że przymknę oczy i ....

Wspominam Rzym i widzę zaparkowany skuter, zielone okiennice , obrus w czerwoną  kratkę, nierówny chodnik, ulice pełne życia i spokojne place z fontannami, smakuje lody i zimna kawę, czuję zapach oregano i gotowanego makaronu, łapię promienie słońca, spoglądam na obraz namalowany przez Caravaggio, na kobietę co karmi gołębie.Tak pamiętam Rzym.

Wspominam Paryż i widzę Sekwanę skąpana w słońcu, słyszę jak ktoś gra na saksofonie, ktoś całuje się na moście, ktoś maluje obraz, ktoś sprzedaje stare płyty. Spaceruje pomału ulicami, które pachną świeżymi bagietkami i drogimi perfumami, widzę kolejną kamienice, która kryje magiczne ogrody za żelazną bramą, kręci mi się w głowie od czerwonego wina. Tak pamiętam Paryż.

Zastanawiałam się jak zapamiętam Londyn, czy zdołam dostrzec choć odrobinę magii? Londyn jest tak multikulturalny, że gdzieś zatracił swoją tożsamość. Centrum miasta zdominowały bary sushi, sieciowe coffee shopy i włoskie knajpy. Włoska knajpa jedna za drugą z charakterystycznymi małymi stolikami i krzesełkami wiklinowymi. Pięknie to wygląda w Rzymie, ale Londyn to nie Rzym, Londyn to nie Tokio, Londyn to nie Jamajka. Jak odnaleźć Londyn w Londynie?





Odkąd pamiętam, zawsze chciałam śpiewać, tańczyć i śpiewać. Ku rozpaczy moich rodziców pierwsza wyrywałam się na scenę podczas imprez organizowanych przez tatowy zakład pracy. Czasami udawało im się złapać mnie w locie i na siłę wyprowadzić z sali, a czasami nie i wtedy nagle okazywało się, że jestem sierotą, nie mam rodziców, nie mam nawet babci i dziadka. Nikt nie chciał się przyznać do tej dziewuchy w dżinsowej czapce na bakier, która tyranizowała publiczność piosenką o Świętym Mikołaju  co mieszkał w raju. Ponoć fałszowałam okrutnie, ale ja im nie wierze, najzwyczajniej w świecie nie poznali się na moim talencie.

Kariery nie zrobiłam, na otarcie łez pozostały mi musicale, które oglądam namiętnie, Mój ulubiony "Chicago" oglądałam, aż do zdarcia taśmy w kasecie video. Więc jak tylko wpadłam na pomysł wyjazdu do Londynu, od razu wiedziałam, że zawitam na West End. Sznupek nie jest fanem musicali, ale lubi zespół ABBA, więc wybór był prosty - idziemy zobaczyć "Mamma Mia"!








Najpierw kolacja w restauracji , kawa na wzmocnienie, spacer po Covent Garden, żeby nacieszyć się atmosferą i wreszcie nadszedł moment kiedy to nerwowo, wraz z innymi widzami, czekaliśmy aż zaczną wpuszczać na widownie. Teatr piękny, otwarty w 1905 roku, wnętrza w stylu Ludwika XIV, czyli przepych, złocone balustrady, kolumny, czerwone pluszowe wykładziny, loże dla "elity", balkony w kolorach kremowo złotych. Czuć  w powietrzu kurz minionych przedstawień i pot dawnych gwiazd sceny. Proszę Sznupka, żeby ukradkiem zrobił parę zdjęć komórką. I co robi mój kochany Sznupek? Wstaję, wyciąga te swoje długie ręce i kadruje, ostrość ustawia, zbliżenia robi i nagle ktoś go puka w plecy - przepraszam, ale tu nie wolno robić zdjęć, nawet komórką - powiedział ochroniarz i pogroził Sznupkowi palcem. Tak to ze Sznupkiem można coś ukradkiem:)





Ale, ale, światła już przygasły i przedstawienie się zaczęło! Nie wiedziałam, nie myślałam, że będzie tak pięknie! Nigdy nie czułam się tak blisko sceny, nigdy nie czułam się tak beztrosko radosna, trzy godziny mogłam śpiewać, klaskać i tańczyć, śmiać się do łez, do rozpuku.Choć przez chwilę byłam częścią show, byłam jedną z gwiazd tego wieczoru! Nawet Sznupek poderwał się z miejsca i śpiewał "Dancing Queen" i chyba tańczył nawet, choć tego nie jestem pewna. Wydawało mi się, że film "Mamma Mia" jest rewelacyjny i nawet nie śniłam, ze pod względem aranżacji piosenek, choreografii, gry aktorskiej i popisów wokalnych może być jeszcze lepiej, a jednak!
Ciężko nam się wracało do hotelu, chcieliśmy jeszcze spacerować, wypić następną kawę i cieszyć się tą niesamowitą atmosferą West Endu i londyńską nocą rozświetloną przez neony.Chcieliśmy aby ta noc trwała wiecznie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy i nam przyszło wracać do Szkocji.








Wspominam Londyn i widzę roześmianą parę młodych ludzi wchodzących do teatru, widzę ulicznego grajka i śpiewaka głodnego oklasków, czuje zapach angielskich pieczonych ziemniaków i smak ciepłego  piwa, pamiętam uliczkę ze starym Dickensowskim Pubem, czerwoną budkę telefoniczną, rozświetlony neonami West End, rząd londyńskich taksówek, śmiech artystów wychodzących z teatrów bocznym wejściem i cały czas słyszę dźwięki muzyki i słowa piosenki - "I have a dream". Tak pamiętam Londyn. I wrócimy tam na pewno, bo jak się pozna jeden teatr w Londynie, to chce się poznać następny i następny i następny.....










  




            

                       
            

11 komentarzy:

  1. Och, Sznupeczko! Cudna relacja - pełna romantyzmu, poezji, rozmarzenia i wspaniałych melodii Abby w tle. I ja uwielbiam musicale. A najbardziej "PHantom of the opera" - też mogłabym oglądać az do zdarcia, tak jak Ty Chicago. A film "Mamma mia" oglądałam razy XXX. I zazdroszczę Ci (tak pozytywnie oczywiscie) możliwości obejrzenia tego spektaklu na zywo. Czy główna bohaterka, którą w filmie grałą niezrównana Meryl Streep też jest taka świetna?
    Aż mi się chce znowu ten film obejrzeć...
    Uściski zasyłam ciepłe!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meryl Streep jest rewelacyjna w każdej roli bez dwóch zdań i do tego nie wstydzi się być kobietą w średnim wieku, za co ma u mnie 101 plusów:) West Endowa bohaterka jest nawet do niej podobna, ale powala wokalnie na łopatki, myśłę że Meryl nie miałaby tu szans..:)

      Usuń
    2. No to tym bardziej szkoda, że nie moge West Endowej bohaterki posłuchać. Ja tak, jak Ty podśpiewuje sobie cos wciaz albo myzyki słucham. Zaraz wezmę płyte Abby i puszczę. Niech sie cudny nastrój dokona. Niech magia rozbrzmiewa!:-))

      Usuń
  2. Tak dobrze jest przenieść się tam, w te miejsca razem z Tobą... wspaniale je opisujesz i zawsze mam wrażenie, że czuję jakbym kiedyś szła właśnie taką uliczką. Piękne wspomnienia, mam nadzieję że będzie mi dane odwiedzić te miasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patilko wszystko przed Wami...:)niedługo bedzie mogli sobie podrózować we trójkę..:)

      Usuń
  3. Do filmu Mamma Mia wracam dość często, tak samo myśl o podróżach gdziekolwiek mnie nie opuszcza.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet Jagódko czasem tak mam, ze ni eoglądam filmu, bo robię coś innego, ale słucham i śpiewam..:)

      Usuń
  4. Wspomnienia są najwspanialszym co można wynieść z podróży, dlatego chyba powstaje tyle blogów, gdzieś to wszystko trzeba spisać! A najfajniejsze są właśnie te szczegóły, których nie wyczytamy w żadnym przewodniku, to trzeba zobaczyć na własne oczy;-))) Twoja relacja bardzo pobudziła moją chęć na odwiedzenie Londynu, dziękuję za to!;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda zgadzam się! Gdzieś trzeba te cudne wspomnienia spisać - dla siebie, dla najbliższych i dla zachety:)

      Usuń
  5. Chyba będę musiała znowu obejrzeć Mamma Mia! jak ja uwielbiam ten film... a Chicago było pierwszym musicalem, który obejrzalam na żywo jako nastolatka siedząc... w pierwszym rzędzie. ach co to były za emocje :) ten Twój Londyn brzmi cudownie. może sie tam wkońcu niebawem wybiorę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się tęskni, za tymi emocjami.Następnym razem chciałabym właśńie zobaczyć "Chicago"

      Usuń