piątek, 22 maja 2015

A co w tej w Szkocji można zobaczyć? Czyli przewodnik prawie turystyczny - Loch Lomond i Balloch

W dobie tanich linii lotniczych można do Glasgow dolecieć za grosze, to już nie jest żadem problem. Co raz więcej rodaków przylatuje do Szkocji w celach czysto turystycznych, zazwyczaj są to krótkie weekendowe wypady lub wakacyjne krótkie urlopy, a więc dobra organizacja jest kluczem do sukcesu.
Postanowiłam trochę wam przybliżyć atrakcje Szkocji, te małe i te duże, te dalsze i te bliższe.
Zapraszam do sznupkowego przewodnika pod tytułem: A co w tej Szkocji można zobaczyć?

LOCH LOMOND & BALLOCH

    

Jeżeli macie wolny dzień do zagospodarowania w Glasgow i akurat dopisuje ładna pogoda to koniecznie musicie się wybrać nad Loch Lomond. I tutaj mój szkocki patriotyzm nakazuje mi przystanąć, wznieś palec i powiedzieć - nie , moi kochani - macham palcem - nie ma czegoś takiego jak jezioro Loch Lomond, czy jezior Loch Ness - dalej kiwam palcem, ale już mniej - Loch to po szkocku jezioro , więc jeżeli chcemy już tłumaczyć , to mówimy jezioro Lomond, lub jezioro Ness, nie róbmy z jeziora masła maślanego - więc my po szkocku wybieramy się nad Loch Lomond.
Wiadomo, że Szkoci to naród oszczędny więc porozmawiajmy o finansach, ile taka wycieczka może nas kosztować? Podróżować możemy dwojako:

Pociąg - Dworzec Queen Street - Balloch - 50 minut -  Ł 5.80 powrotny - co 30 minut
Autobus 1 - Dworzec Centralny - Balloch - 90 minut - Ł 5.20 powrotny - co 15 minut


Ja wybrałam dla nas autobus, nie z oszczędności ( proszę mnie tu od szkotów nie wyzywać), bo przestanek mam pod domem i mieszkam już na wylotowej z miasta, więc autobusem będzie nam poręczniej. Skoro wszyscy już gotowi, to zakładamy plecaki na plecy i  wsiadamy do autobusu. Na szczęście w każdym autobusie jest dostęp do internetu, więc czas zleci nam szybko, jednak warto spojrzeć przez szybę od czasu do czasu , bo widoki są interesujące:)








Wysiadamy w uroczej wiosce Balloch , szybko biegniemy do toalety i następnie do sklepu po zapas wody. Toalety są bezpłatne , za wodę trzeba zapłacić jednego funta i proszę tak na mnie nie patrzeć, ja was nie zapraszałam, każdy płaci za siebie. Wyprzedzając wasze pytanie - odpowiadam - nie, nie uważam, że skąpstwo szkotów jest wrodzone, jak widać można je nabyć przez zasiedzenie.
No dobrze, to co, idziemy?  Wchodzimy na teren Parku Narodowego Loch Lomond & Trossachs.
Jeżeli interesują was fakty i liczby zapraszam do zapoznania się z Wikipedią KLIK
Przekraczamy bramę, mijamy chatkę zwaną w pewnych kręgach, chatką Misia Yogi i powoli, nie spiesząc się zmierzamy w kierunku jeziora. Czy już wam mówiłam, że jak zaświeci słońce, to Szkocja jest najpiękniejszym miejscem na naszej planecie?





wtorek, 19 maja 2015

Kuchenne fantazje z kalafiorem w tle, czyli jak go przerobić na ryż i sałatkę "HIT TEGO LATA!"

Zawsze powtarzam, że w kuchni nie przepis, a wyobraźnia liczy się najbardziej. Uwielbiam eksperymentować , uwielbiam wymyślać nowe potrawy. Całkiem niedawno natknęłam się na fajny przepis, jak przerobić kalafior na ryż lub kuskus i aż mi się żarówka nad głowa niemal przepaliła, jak sobie pomyślałam, na co jeszcze można ten kalafior przerobić idąc tym tropem.
Sezon an kalafiora właśnie się zaczyna i dzięki niemu możemy urozmaicić nasza dietę o wiele smacznych potraw.Dodawać nie muszę, że to warzywo bardzo niskokaloryczne, ale niesamowicie zdrowe, dostarczy nam sporo wapnia, żelaza i potasu. Naukowcy twierdzą, że dzięki substancji sulforafan zapobiega niektórym nowotworom i spowalnia proces starzenia.
Chyba bardziej zachęcać nie trzeba, aby przy najbliższej okazji kupić z dwie główki kalafiora, prawda? 

Zapraszam na pierwszy przepis, czyli jak przerobić kalafiora na ryż. DO tego dzielę się z wami przepisem na pysznego jogurtowego kurczaka. Nie ważne, czy liczycie kalorie, czy też nie , musisz wypróbować tej marynaty. Zdradzę  wam też przepis na moją ulubioną sałatkę do obiadu.

Jogurtowo- czosnkowe piersi z kurczaka z ryżem kalafiorowymi i sałatką z pomidorów w zalewie balsamicznej.





Składniki ( 1 porcja)


1 pierś z kurczaka ( 150 g) - 150 kcal

1/2 średniego kalafiora - 80 kcal
150 g pomidorów koktajlowych - 20 kcal
1/2 czerwonej cebuli - 10 kcal
świeża bazylia
zielona pietruszka - 5 kcal

1 łyżka oliwy - 80 kcal
1 łyżka jogurtu - 10 kcal
1 łyżeczka octu jabłkowego
2 łyżki octu balsamicznego - 5 kcal
1 łyżeczka miodu - 25 kcal
1/4 szklanki mleka - 25 kcal ( może być bulion lub śmietana)

suszony koperek
czosnek w przyprawie
kolendra mielona

cukier
sól
pieprz

No troszkę się pomyliłam i okazało się że danie ma około 410 kalorii:) 

czwartek, 14 maja 2015

Jak pozbyć się tłuszczu i przyspieszyć spalanie, czyli magiczna moc wody ogórkowej i sadełkożercy

           

Świat zwariował na punkcie tej wody, polecają go w czasopismach, polecają lekarze. Tak naprawdę nazywa się to Sassy Water, od nazwiska dietetyczki( C.Sass), która dobrała składniki i pierwsza wprowadziła tą wodę jako dodatek do autorskiej diety "na płaski brzuch".
Piję tą wodę już 16 dni i muszę przyznać, że faktycznie działa. Oczywiście to tylko wspomaga dietę, nie jest cudownym środkiem na odchudzanie. Na pewno oczyszcza z toksyn, bo moja cera po dwóch tygodniach jest nie do poznania! Czuję przypływ energii, naszła mnie ochota na ćwiczenia, na spacery, nie czuję głodu i ssania w żołądku i nogi mam jakby lżejsze. Mam też wrażenie, że spadek wagi znacznie przyspieszył, Przepraszam, że nie podam wam wyników w centymetrach i kilogramach, ale ja zmieniam swoje nawyki żywieniowe i styl życia i nie stresuję sie liczbami, nie chcę też czuć presji porannego ważenia się, nigdy nie było to dla mnie motywacją, wręcz przeciwnie. Liczy się to , jak się czuję i co widzę w lustrze, a czuję się fantastycznie i trzy rozmiary w dól to jak na razie niezły wyniki, jeszcze parę w dół i przestanę siebie rozpoznawać w lusterku. 
Wracając do tej wody.....

   ****


Jest to napój detoksykacyjny dla osób z dużą nadwagą, które mają sporo kilogramów do zrzucenia, kupę starego zalegającego tłuszczu, szczególnie w okolicach brzucha. Takim osobą jest zalecana, jednak pić ją może każdy!


 Co sprawia, że woda działa cuda?



ogórek - 


działa moczopędnie, oczyszcza organizm z toksyn, usuwa nadmiar wody, odkwasza organizm. 

Zawsze jedz ogórka ze skórką, gdyż tam jest najwięcej minerałów.



imbir - 


łagodzi wzdęcia, rozgrzewa organizm i pobudza do walki z tłuszczem

cytryna/limonka -

bogata w błonnik, tłumi apetyt, odtruwa organizm, balansuje PH.

mięta - 

nadaje świeżości, dodaje aromatu i wbrew opiniom tłumi apetyt.

Jak przygotowujemy taką wodę? Co potrzebujemy?

1.5 wody filtrowanej ( lub dobrej mineralnej)

1/2 ogórka 

1 cytryna

1 limonka 

6 plastrów imbiru ( lub płaska łyżeczka w proszku)

2 gałązki mięty

ogórka parzymy wrzątkiem i kroimy w plastry - nie obieramy
imbir parzymy wrzątkiem i kroimy w plastry - nie obieramy
cytryny i limonkę parzymy wrzątkiem, czyścimy i kroimy w plastry, a z "dupek wyciskamy trochę soku do dzbanka - nie obieramy
miętę wkładamy w całości w gałązce. 
Dlaczego nie obieramy? Bo bez skórki po paru godzinach wytrąci się goryczka z imbiru. Bo pod skórą kryje się samo dobro, nie wyrzucajmy więc! 
Wszystko to zalewamy zimną wodą i odstawiamy do lodówki na noc. 
Pierwszą szklankę pijemy po przebudzeniu, następną gdzieś w ciągu dnia, a ostatnia wieczorem po ostatnim posiłku, ale nie przed samym snem. Taki dzbanek powinien nam wystarczyć na dwa dni, w między czasie można uzupełnić wodą. 
Pijemy codziennie przez siedem dni, następnie robimy dzień przerwy, pijemy dwa dni, dzień przerwy. Kuracji nie wolno prowadzić dłużej niż 4 tygodnie. Można powtórzyć za parę miesięcy. 
Ja muszę się przyznać, że nadal piję codziennie, bo dzienna przerwa mi nie służy, ponieważ dopadały mnie jakieś zachciewajki i poległam przy dużej porcji kapuśniaku z kiełbasą. Pijąc tą wodę nie mam takich ciągotek, woda świetnie usypia mój głód.    

Smak wody nie każdemu może odpowiadać, ja osobiście lubię jak jest bardzo zimna, najlepiej pić przez słomkę:) 
Na pocieszenie dodam, że czym dłużej stoi , tym bardziej smakuje jak GIN&TONIC
Pamiętajmy, że ilość składników można dobierać do swoich kubków smakowych, jeżeli ktoś uważa, że woda jest za kwaśna, to może zmniejszyć odrobinę ilość cytryny, jeżeli zbyt miętowa , to ilość mięty. Można jej wypijać więcej, jeżeli jest taka potrzeba.  

  ********

Zapraszam was na kolejnego pogromce tłuszczu. Po wypiciu niech moc będzie z Wami, bo wasze ciała rusza z kopyta i będą tak spalać, ino dym pójdzie z uszu:). Codziennie jeden posiłek zamieniam na koktajl, a dwa razy w tygodniu serwuję Nam sadełkożercę. Ten koktajl działa i polecam szczególnie tym, co mają problem z tak zwaną "grubszą robotą". Sznupek miał ogromne problemy, żadne lekarstwa nie pomagały, teraz biega dwa razy dziennie, zegarki nastawiać ,a jego mina po wyjściu z toalety - BEZCENNA.



środa, 6 maja 2015

Jak obudzić w sobie Chodakowską, czyli rozmyślania grubasa na odwyku

Każdy porządny grubas wie, że dieta ma wtedy sens, kiedy łączy się ze zmianą nawyków żywieniowych i stylu życia. Do takiej diety trzeba podchodzić stopniowo, pokonywać ją małymi kroczkami, wtedy jest nadzieja, że potrwa nawet dłużej niż "Moda na sukces" i zostawi po sobie trwałe zmiany do końca życia.
Taką dietę stosuję ja i trzymam się metody małych kroczków, ale ileż można tuptać małymi kroczkami niczym japońska gejsza, przychodzi taki moment, że należy przejść do następnego etapu nowego życia, a mianowicie, trzeba obudzić w sobie Chodakowską.

         
No właśnie, trzeba podnieść tyłek z sofy i zacząć się ruszać i uwaga, nie dla figury, mięśni, czy sąsiada spod piątki (no może troszeczkę), ale dla siebie, dla zdrowia, dla serca, dla lepszego samopoczucia, dla bystrego mózgu (posiadam), dla dobrej formy (nie posiadam) i dla naszych najbliższych.
Do takiego kroku, trzeba się odpowiednio przygotować, żeby się szybko nie zniechęcić, bo wiadomo, że na początku nie jest łatwo. Myślę sobie, że nawet Chodakowska nie miała na początku łatwo, chociaż patrząc na nią , jakoś ciężko w to uwierzyć, wiec cofam przemyślenie, Chodakowska od początku miała łatwo! Ona musi posiadać jakąś krzyżówkę genów konika polnego i geparda i jak nic spokrewniona jest z Pudzianowskim, innego wytłumaczenia nie ma!


Nie wiem jak Wy, ale ja się tej dziewczyny boję, a jak jeszcze słyszę do tego hasła: skalpel i turbo spalanie , to jak nic jestem gotowa się rozpłakać niczym małe dziecko. Najgorsze jest to, że jak tylko obejrzę choćby 5 minut ćwiczeń, napatrzę się na ten biedny płaski brzuszek Ewy, to włącza mi się śledczy i biegnę robić dochodzenie w lodówce, co tu by można zjeść. Nie tam, żebym głodna była, ale za Ewę, bo przecież tak intensywnie ćwiczy, bidulka jeszcze zasłabnie. Pamiętacie, jak nas kiedyś rodzice karmili? Za mamusię, za tatusia...no to teraz do wyliczanki można dołączyć ... i za Chodakowską.  
No, ale dobra, dobra, dziecko nie jestem, mazać się nie będę, trza brać cycki w garść i zaczynać szlifować formę. Może przyjdzie taki czas, że będą mogła obejrzeć całą serię ćwiczeń na dvd bez zasłaniania oczu, to wtedy pomyślę o powolnym wybudzaniu Chodakowskiej. Na razie szans nie ma, nich sobie śpi.
Zaczęłam przygotowywać się psychicznie do wysiłku ruchowego. Najważniejsze to organizacja i motywacja. Sznupek dostał zadanie, skompletować mi ścieżkę dźwiękową, która będzie mnie rytmicznie i żwawo niosła przez ścieżkę zdrowia. Znajomi dostali przykaz motywowania mnie, niczym boksera przed walką.
- Dasz radę Sznupcia! - przekonywała mnie koleżanka z pracy - zobaczysz za rok weźmiesz udział w "10 Milowym Pochodzie Kiltów" razem z moim mężem - zapewniała z przekonaniem -  co niestety kiepską motywacją było, bo udział w pochodzie kiltów, to ja biorę co roku, co roku macham im z okna jak przechodzą pod moim domem. No, ale wybredna nie będę, każde dobre słowo się liczy.
Na fejsbuku motywują mnie bardziej doświadczone koleżanki, dają wskazówki co do sposobu chodzenia, łapaniu oddechu i wielu innych istotnych spraw, a co najważniejsze dopingują, piszą do mnie wiadomości, zwyczajnie , po ludzku interesują się . Może to dziwne, ale dają mi tym niesamowitego wirtualnego kopa na zachętę.
Więc jeżeli , ktoś z was myśli o tym , żeby zacząć ćwiczyć, biegać, pływać , chodzić.
To nie bójcie się o tym mówić, bo  najważniejsze,  to się głośno zobowiązać przed sobą i przed innymi.
Trzeba wprowadzić maszynę w ruch i adrenalinę w obieg. Nie zamykajcie się w czterech ścianach, nie marnujcie czasu, świat jest zbyt piękny, żeby przysłaniać go kilogramami!

piątek, 1 maja 2015

Jak duszy dogodzić, a dupie nie zaszkodzić, czyli obżarstwo kontrolowane i przepisów parę

Powiedzmy, że dieta to droga, droga bez końca, ale nasza droga, którą musimy pokonać, a gdzieś na końcu tej drogi czeka na nas nagroda, ale my tej nagrody nie widzimy, nawet za bardzo nie możemy sobie jej wyobrazić, wiemy tylko, że będzie fajnie, zdrowo i kolorowo. Dlaczego tak często nie udaje nam się trwać w postanowieniu i zawracamy z drogi? Tak całkowicie zawracamy, odwracamy się na pięcie i tyle nas widział patrol drogowy. Dlaczego nie zejdziemy na pobocze, żeby odpocząć, lub nie wpadniemy do baru zwanego "Radość dnia codziennego" lub do sklepu zwanego "Ludzka słabość"? Dlaczego nie pozwolimy sobie wejść w ślepą uliczkę? Przecież wtedy o wiele łatwiej kontynuować drogę i na mecie, kiedy będziemy świętować zwycięstwo, nikt nie będzie pamiętał o potknięciach, nikt nie będzie nas z nich rozliczał. A, że do mety dotrzemy trochę później, niż inni? Czy to ważne?

Nie dajmy się kochani zniechęcać nachalnym reklamą karnetów na siłownię, fitnesów, orbiterków i tak dalej. Nikt nie powiedział, że to jest jedyna słuszna droga do wymarzonej sylwetki, można przecież spacerować, biegać, tańczyć z mężem, relaksować się na basenie. Nie każdy musi być wielbicielem Chodakowskiej i jej stylu życia, nie idźmy za tłumem, znajdźmy swoją własną drogę, autostrada nie jest dla każdego, pełna zakazów i nakazów. Są też inne drogi, bardziej lokalne, może mniej popularne, ale też dobre. Może każdy z nas ma ten sam cel, ale na pewno przyjmuje różne kształty.


Dla jednego schudnąć, to wystąpić w bikini na brazylijskiej plaży, a dla drugiego to wejść na trzecie piętro bez zadyszki. Ja oczywiście marzę o tej brazylijskiej plaży:) bo po co niby miałabym włazić na trzecie piętro?..:) A na takiej plaży w Brazylii , to słyszałam, że dobre hot-dogi sprzedają:)
Jeżeli już znajdziemy swoją drogę i będziemy na niej czuli się dobrze, to zróbmy wszystko, żeby z niej nie zawrócić. Zapomnijmy o wyrzutach sumieniach, zapomnijmy o żalach i rezygnacji. Każdy człowiek popełnia błędy, a co dopiero taki na diecie, przecież wiadomo, że głód osłabia naszą czujność. Każdy człowiek też musi się najeść, nie ma to tamto, taka nasza natura i już. Organizm się dopomina, organizm dostaje i już, więc nie ma co walić głową w mur i śpiewać do lusterka " znowu w życiu mi nie wyszło".