sobota, 29 września 2012

Prosta, smaczna i zdrowa zupa cukiniowa, czyli obiad po włosku

Wczoraj zaprosiłam przyjaciół na włoskie biesiadowanie. Trzeba wreszcie wypróbować te makarony, sery i przyprawy, które nazwoziliśmy z Rzymu. Makarony smakowały, ale to nie one były hitem dnia. Hitem dnia był sos pietruszkowo - cytrynowy i zupa cukiniowa.

Zacznę od zupy. Chciałam zrobić coś delikatnego i skromnego, żeby nie zdominowało dania głównego. Nie udało mi się. To danie główne pozostało w cieniu.


czwartek, 27 września 2012

Dwa kuce i struś , czyli ciąg dalszy angielskiej sielanki.

Zapomniałam, że wciąż mam zaległości z relacji z angielskiej wsi. Choć muszę zaznaczyć, że siostra się fochuje i mówi, ze na wsi nie mieszka, tylko w malym miasteczku. Jednak jak nie nazywać tego wsią , skoro to najpiękniejsza i najbardziej sielankowa część Wielkiej Brytanii. Wszędzie zielone wzgórza, owce, pola i zaklęte w kamieniu stare wsie i miasteczka.
Po wizycie w motylarnii szybko opuściłyśmy zatłoczone Stratford, gdzie nie było nawet miejsca, aby na trawie usiąść, a samochód zaparkowałyśmy na boisku do rugby.

    

środa, 26 września 2012

Ryż i jego pułapki, czyli od czego bolą nas brzuchy.

Wczoraj wróciłam z pracy bardzo wymęczona, cały dzień miałam szkolenie i to takie z tych najgorszych szkoleń, zakończone egzaminem. Oznacza to, że nie można było się wyłączyć i myśleć o niebieskich migdałach. Na szczęście temat był całkiem ciekawy - zatrucia pokarmowe i higiena żywieniowa, czyli wszystko o wirusach, bakteriach i innych grzybach. Siedem godzin wykładów zakończonych półgodzinnym egzaminem. Za dwa tygodnie wyniki, wiec trzymajcie kciuki.




wtorek, 25 września 2012

George Michael - następny żeton w skarbonce spełnionych marzeń

Będąc nastolatką, miałam w pokoju ogromny plakat Georga Michaela, tuż przy łóżku, zawieszony na wysokości moich ust, tak żebym mogła go całować na dobranoc. Często marzyłam przed zaśnięciem jak to by było, szaleć na jego koncercie i miec go na wyciągnięcie dłoni. Słuchałam do znudzenia jego piosenek i wyobrażałam sobie, ze występuje z Georgem w teledysku, ze spotykam go na ulicy i zakochujemy się w sobie od pierwszego wejrzenia, że pisze do niego list, a on poruszony jego treścią przylatuje po mnie swoim prywatnym samolotem i zabiera mnie do swojej willi z basenem na drugim końcu świata. Z moich marzeń wyrwała mnie szokująca wiadomość, ze niestety  o romansie z Georgem Michaelem mogę zapomnieć, bo on woli romansować z mężczyznami. Przepłakałam ze dwie noce, zerwałam plakat ze ściany i poszukałam sobie nowych idoli. Na ścianie zawisł plakat Depeche Mode.



sobota, 22 września 2012

Jedz, módl się, kochaj..... po włosku

Jedz!

Jedz duzo , jedz z pasja i smakiem, delektuj się, okazuj zadowolenie, cmokaj, potakuj głową z zadowoleniem. Nie śpiesz się, daj sobie czas, naciesz się widokami i oddychaj głęboko, bardzo głęboko. Czujesz jak pięknie pachnie bazylia i oregano w Rzymie?



czwartek, 20 września 2012

niedziela, 16 września 2012

Koloseum, czyli drzemka w cieniu oliwnego gaju



Uwielbiam wrześniowe lato w Rzymie. Jest gorąco i upalnie, ale nie ma skwaru i duchoty, świeci słońce, ale skóry nie pali, tak delikatnie muska i pieści. Pogoda idealna!
Wybraliśmy się wczoraj zwiedzać Koloseum, Forum Romanum i Palatyn. Koloseum mnie zahipnotyzowało i wywołało dreszczyk strachu! To nie miejsce dla ludzi z wyobraźnią. Bałam się, że za chwile znajdę się na arenie i cesarz opuści kciuk w dół i na tym zakończy się moja kariera Blogerki. Na pomoc Sznupka nie miałam co liczyć, bo on całkowicie pochłonięty historią starożytną, zapomniał o całym świecie współczesnym.Na szczęście ten pan zaoferował mi wsparcie i ochronę za parę denarów:)


czwartek, 13 września 2012

Babcia Barberri, czyli jak dojechaliśmy do Rzymu

Taksówkarz krążył wąskimi uliczkami, cierpliwe przepuszczając całe korowody roześmianych Włochów i jeszcze większe korowody zagubionych turystów. Jak tu głośno, jak parno i jak ciemno! Przyklejona do szyby staram się łapac kazdy szczegół tej podróży. Zaczęła się nasza kolejna przygoda podróżnicza, przygoda, która Rzym się zwie. Pytanie kierowcy wyrwało mnie z lekkiego letargu.




- Numero 8, Madamme?
- Si! Numero otto!
- Si! Numero otto tutaj.


poniedziałek, 10 września 2012

Pocałunek motyla i biały miś, czyli wycieczka z dziewczynami

Ciężko było wracać z pięknej angielskiej wsi, zostawiłam za sobą piękne słońce, błękitne niebo, zakochane motyle, wkurzone motyle i białego misia, były też kucyki i strusie, kaczki w stawie i na talerzu, szekspirowskie klimaty i sielanka przy piwie,  ale może tak, nie wszystko na raz.

Zostawiłyśmy szwagra w domu i same wybrałyśmy się do Stratford upon Avon. Miasto słynne za sprawą Szekspira, który tam się urodził. My pojechałyśmy oglądać tam motyle:) Upał niemiłosierny, tłumy ludzi, okropnie się człowiek męczy w takich warunkach. Postanowiłyśmy odwiedzić motylki, zrobić rundę honorową wkoło Królewskiego Teatru Szekspirowskiego i uciekać w plener.

Motyle były piękne, ale stanowczo za szybko latały i nie dały się pogłaskać, więc siostrzenica staciła nimi zainteresowanie po około 15 minutach i delikatnie sugerowała nam, aby się udawać w kierunku wyjścia. Na znak protestu nie chciała pozować do zdjęć.



środa, 5 września 2012

Spakowana i gotowa na wszystko, czyli wizyta u siostry

Zacznę od tego, że udało mi się zrzucić parę kilogramów i do siostry pojadę o jakieś dwa kamienie lżejsza. Oczywiście daleka droga, jak stąd na księżyc przynajmniej, żebym wyglądała jak moja siostra, której boską figure opisywałam TUTAJ jakby ktoś zapomniał. Parę kilo straciłam dzięki mojej cudownej diecie, a parę następnych straciłam dzięki mojej fryzjerce. Nie wiem co za diabeł mnie podkusił, co mnie znów do głowy przyszło? Wybrałam się do fryzjera podciąć końcówki, ale jak zobaczyłam w tych dużych lustrach jak wyglądają moje włosy to kazałam ciąć ile wlezie. Fryzjerka trzy razy się pytała, czy aby pewna jestem. Trzy razy przytaknęłam na tak i usłyszałam "rach ciach"!! Odwrotu nie ma! Rano miałam włosy do pasa, a teraz ledwie sięgają do ramion.
Teraz siedzę na sofie o parę kilo włosów lżejsza i czekam na Sznupka, na wszelki wypadek porozkładałam poduszki na dywanie, gdyby mdlał z zachwytu. A jak mu się nie spodoba? No to niech sobie mdleje z przerażenia. Przecież teraz już nic nie zrobię.

  

Siostra moja zaplanowała już cały pobyt, mamy jechać na farmę motyli robic sesje zdjęciową. To znaczy siostra z Mychą będą ganiać za motylami, a ja będę robić zdjęcia. Moze być, najważniejsze, że to nie ja mam ganiać za motylami, bo trochę śmiesznie by to wyglądało. Pamiętacie piosenkę?

"motylem byłam...aaaa...ale utyłam....aaa"

No, ale o atrakcjach napisze jak wrócę, o ile siostra cenzury nie narzuci. Najbardziej cieszy mnie to, że pogoda będzie ładna.Ma być dużo słońca i 22C.

Sznupek, mimo moich sprzeciwów postanowił mnie na dworzec odprowadzić i upewnić się, ze do odpowiedniego pociągu wsiądę. A wtedy....


poniedziałek, 3 września 2012

Char Kway Teow, czyli jak smakuje makaron w ciemnym porcie na Borneo?

Borneo to taka moja magiczna wyspa. Czasami wydaje mi się, że jej nie ma, że jest tylko w mojej głowie, taka moja Atlantyda. Na Borneo tez, wieczorową pora, gdzieś w porcie jadłam najlepszy makaron na świecie. Tak pyszny,ze nie przeszkadzało mi, że jem go w całkowitych ciemnościach i co chwila, kątem oka widziałam,przebiegające cichaczem całe rodziny szczurów portowych. Makaron był prosty, bez żadnych wydziwień i serwowany prosto z woka. Niestety nie poznałam nazwy dania, bo w takim miejscu raczej nie było cennika i karty dań, a jak na migi próbowałam się zapytać pana kucharza -  wózkowego, to chłopina myślał, że chce dokładkę.

Później, wiele razy jadłam przepyszne makarony, ale nigdy nie trafiłam na tak wspaniały  jak ten z portu prawie na koncu świata. Dopiero po latach za pomocą google dowiedziałam się, że jadłam Char Kway Teow. Bardzo popularne danie w Malezji, serwowane przez chińskich emigrantów. Char Kway Teow znaczy nic innego jak "smażone na woku ryzowe paski" Podstawą dania jest makaron ryzowy , sos sojowy, sos ostrygowy i kiełki fasoli. Najbardziej syty, ulubiona wersja chińskich robotników, to taki smażony na smalcu i serwowany z kawałkami wieprzowiny. Lżejsze podawane są z krewetkami, kurczakiem lub tofu.

Zawsze jak jem ten makaron to wzdycham i tęsknie. Chcecie posmakować jak smakuje makaron w ciemnym porcie na Borneo? Zapraszam!