poniedziałek, 10 kwietnia 2017

12 wymówek grubasa, czyli co zrobić, żeby nie schudnąć?


  


1. STYCZEŃ - Jak się zacząć odchudzać, skoro nie ma miejsca w lodówce i zamrażalniku? Gdzie upchać łososia, szparagi i chudy twaróg? No nie ma wyjścia, najpierw trzeba dojeść te wszystkie pyszności ze świąt. Przecież nie wyrzucę pierożków, bigosu, boczku pieczonego, karpia od mamusi, nawet tego makowca od teściowej szkoda. Trudno! Zacznę w lutym. Przyrzekam, bez żadnych wymówek!

2. LUTY - rozłożyła mnie grypa, nie miałam głowy do odchudzania. Na szczęście miesiąc krótki, zleci szybko i pełna wigoru zaczynam nowe życie od marca. Bez wymówek!

3. MARZEC - Pierwszy tydzień na diecie, jestem z siebie dumna! Rodzina jest ze mnie dumna! Drugi tydzień na diecie, nie wiem co się stało? Wstałam w nocy i zjadłam całą tabliczkę czekolady i popiłam coca colą. Zaprzepaściłam cały miesiąc, zaczynam od kwietnia z nową dietą, Kryśka schudła na niej 12 kg, mnie też się uda. Tym razem bez wymówek!

4. KWIECIEŃ - Dieta od Kryśki musi poczekać, za dużo mam na głowie. Urodziny męża, przyjazd teściowej i Święta Wielkanocne. Jak w takich warunkach myśleć o diecie? Maj będzie spokojniejszy, zacznę w maju bez wymówek.

5. MAJ - Kryśka zaprosiła nas na grilla, pewnie chciała pochwalić się nową figurą. Jestem optymistycznie nastawiona i pełna nadziei. Ta dieta naprawdę działa, Kryśka wygląda rewelacyjnie!
Zjadłam nawet te jej dietetyczne sałatki. Jak się polało majonezem i zagryzło dobrze wypieczona karkówką to niebo w gębie. Zaczynam od jutra! Nie od pierwszego, nie od poniedziałku, ale od jutra, koniec z wymówkami!

6. CZERWIEC - Jestem beznadziejna! Przytyłam kolejne 5 kg , jak ja się pokażę na plaży? Jak założyć bikini? Ja nie wiem co ze mną nie tak, od nowego roku praktycznie na diecie, a tyję zamiast chudnąć. Pewnie jestem chora, albo mam uczulenie na gluten! I mówię to poważnie, nawet nie podejrzewajcie mnie o jakieś wymówki.

7. LIPIEC - Takie upały, że schudnę bez diety! Praktycznie nic nie jem.

8. SIERPIEŃ - Słońce, woda i plaża. Dalej mam nadzieję, że w wakacje schudnę z 5 kilogramów, trzymajcie kciuki.

9. WRZESIEŃ - I po wakacjach. Okazało się, że piwo z sokiem, lody z polewą karmelową i wytapianie tłuszczu na leżaku nie jest najlepszym sposobem na zgubienie kilogramów, przytyłam 2 kg. Czytałam o nowej diecie, daje lepsze rezultaty niż ta od Kryśki, chyba się na nią skuszę. Teraz już na poważnie, bez wymówek!

10. PAŹDZIERNIK -  Jestem 3 tydzień na diecie, schudłam 6 kg! Jestem tak zmotywowana, że na jutrzejszych urodzinach nie tknę torta, ani tych pysznych sałatek, poprzestanę na wodzie mineralnej z cytryną i cieście owsianym z truskawkami.
Goście wyszli przed północą, mąż i dzieciaki poszły spać, ja miałam tylko sprzątnąć ze stołu....nie wiem co napisać, kończą mi się wymówki.

11. LISTOPAD -  Rodzina nie chce już słuchać o kolejnej diecie, śmieją się , wypominają urodzinowego torta, pół miski sałatki, które w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęły w urodzinową noc. Żebyśmy chociaż mieli kota, miałabym na kogo zgonić...

12. GRUDZIEŃ - kto się odchudza w grudniu? Chyba tylko Kryśka! Zaprosili nas na Sylwestra, znów się będzie chwaliła nową figurą. Ja nie będę gorsza, właśnie zamówiłam sobie wyszczuplający gorset, zrobiłam przedłużenie włosów, rzęsy w 3D i paznokcie w jaskrawym kolorze, mam nadzieję , że nikt nie zauważy, że przytyłam kolejne 3 kilogramy. Za to od stycznia biorę się za siebie na poważnie, bez wymówek, przekonacie się!                    
             

wtorek, 4 kwietnia 2017

Jak żyć z FIT kobietą, czyli odchudzania i blogowania część dalsza

Wiem, wiem..trochę mnie nie było i pewnie stęskniliście się za Sznupkiem. Rozumiem i szybko błąd naprawiam! Gdyby ktoś choć trochę stesknił się za mną, to melduję, że żyję, mam się dobrze, waga spada w dół, cycki niestety też, jedynie stanie na rękach może je uratować, no ale coż począć? Przyciąganie ziemskie to złośliwa bestia.
Ja stęskniłam się za Wami okrutnie, muszę przyznać i wracam do blogowania. Będzie jak zawsze, trochę wesoło, trochę zdrowo, trochę kolorowo. No to zaczynamy!
    



*********************************************************************************
Pan Sznupek i jego kolega, po krótkiej rozmowie doszli do wspólnych wniosków, że żyje się trudno:
- Stary , ja to nawet napić się nie mogę - zwierzył się Sznupek
- Piwa? - zmartwił się kolega
- Gdzie piwa, pepsi się napić nie mogę, muszę się z puszką ukrywać.
- Stary! Ja mam gorzej
- No co Ty? - zapytał z niedowierzaniem Sznupek
- No mówię Ci, wracam któregoś dnia z pracy, witam się wesoło, a w domu cisza. Patrzę na żonę, ale kontaktu wzrokowego brak, wygląda, jakby ją wczesna demencja dopadła. Patrzę na córkę, a ta do mnie z wyrzutem - MAMA ZNALAZŁA, MASZ PRZECHLAPANE!
- Flaszkę znalazła? - zgaduje Sznupek
- Jaką flaszkę?! Słoik z nutellą znalazła w szafce z narzedziami.
- Jezzuuu - I co?
- No jak to co? Przez tydzień się do mnie nie odzywała, bo jej plan żywieniowy zachwiałem.
Teraz mnie karmi jakimś mazidłem z buraka i mówi, że to eko nutella, a ja jem i udaje, że wcale nie wyczuwam różnicy.
- To nic Chłopie! Ja nie moge spokojnie zjeść kiełbasy z musztardą , bo zaraz jęczy - 
   "dodaj warzywa, dodaj warzywa!"
To okładam tą kiełbasę pomidorami, na plasterek kiełbasy, plaster pomidora, żeby bilans się zgadzał.
- Jaki bilans?
- A skąd ja mam wiedzieć, tak mi gada, więc powtarzam. Wiesz stary ile ja dziennie zjadam tych pomidorów?
- A wodę?
- Co wodę?
- Pijesz?
- Czy ja wodę piję? Non stop! Tylko rano oczy otworzę i już słyszę zduszony jazgot spod poduszki:
- Wody się napij!
Głowa mnie boli - mam się napić wody, zmęczony jestem mam się wody napić, noga mnie napierdala, bo sobie w pracy drzwiami przytrzasnąłem, też mam pić wodę, bo cyrkulacja lepsza będzie. A ja dla świętego spokoju pije tą wodę jak jakiś wodnik szuwarek i latam do kibla co pół godziny!
- Ale twoja chociaż Cię na siłownie nie ciągnie, mnie już wymówki się kończą...
- Na siłownie może nie, ale kroki mi każe liczyć jak chodzę. Aplikacje mi w telefonie sprawdza! Rozumiesz? Jak nie wychodzę 10.000 kroków dziennie, to nie ma szans na spokojny wieczór przed telewizorem.
- Ja to czasem myślę, że wybuchne!
- Nie martw się stary, dasz radę, mnie też nerwy czasem puszczają - pocieszył Sznupek kolegę.
- Ale ja mówię poważnie, zielona soczewica, czerwona soczewica, groch, fasola, nasionka z rana, ziółka wieczoremi i jak mi to zaczyna buzować....
- To pierdzisz ciągle?
- No!
- Ja tak mam po tych owsianych ciateczkach, co muszę jeść zamiast snickersa.
- Myślisz, że im się kiedyś odmieni?
- Stary! Co wieczór się o to modlę!