piątek, 31 stycznia 2014

Kuzyn Maniek celebryta i wszyscy głosujemy na Bloga Roku

Człowiek to się całe życie uczy i w sumie dobrze, bo jakie nasze życie byłoby nudne gdybyśmy się tak wszystkiego "naumieli" w szkole i potem już nic. Ja na przykład, nauczyłam się wczoraj, że własna rodzina potrafi zaskoczyć człowieka po prawie 40 latach. Pisząc posta o Nieidealnej rodzinie, kto nie czytał to klika TUTAJ , miałam mieszane uczucia, a nawet był moment, że mnie zimny pot oblał na samą myśl, że mogę być wydziedziczona przez własnych Komitet Rodzicielski. Ja tam materialistką nie jestem, ale ten złoty pierścionek z piaskiem pustyni to bardzo mi się podoba i po cichu liczę na to, że dostanę go Ja, a nie moja Siostra. Moi kochani, zbędne moje obawy! Okazało się, że moja rodzina to niezły materiał na celebrytów jest. Ja myślę, że jakby się dobrze nimi zająć, no wiecie, ten PR im odpowiedni zrobić, to Grycanki miałyby sporą konkurencję.
W Sznupkowej rodzinie nastąpiło poruszenie. Wszystkim się podobało, że tak pięknie ich obsmarowałam, niektórzy jednak poczuli się zawiedzeni, że było o nich tak mało. Tak, tak siostra policzyła ilość słów przypadających na poszczególnego członka rodziny. Niektórym było przykro, ze o nich nie wspomniałam w ogóle, co dało się odczuć w "fejsbukowych" komentarzach. Niektórzy jeszcze maja opory - nie, nie o mnie proszę nie pisać, nie rób mi tego, zapomnij, hihi, haha  - po czym dopytują kiedy następna część blogoweli (to taka telenowela w blogosferze) i zaglądają na bloga dwa razy dziennie. No właśnie, gdybym chciała tak o wszystkich pisać, to musiałabym pisać w odcinkach, bo jak na przykład mam opisać Kuzyna Mańka w paru słowach? No nie da się. Tak mi się teraz przypomniało, że ta krótka pamięć u nas w rodzinie to męska tradycyjna jest. Kiedyś będąc na wakacjach na wsi, moja mama wysłała Mańka do sklepu po ocet. Kuzyn wskoczył na rower i pognał ile sił w pedałach. Po 5 minutach wrócił......
  • Ciocia , ciocia ale pani w sklepie nie chciała mi sprzedać spirytusu!
  • Maniek! Ocet miałeś kupić
  • Oceet???
  • Przysięgam, że ja tak obiecuję, obiecuje, ale któregoś dnia zapakuje w karton , dziury porobię jak kurczakom, żebyś miał czym oddychać i do matki wyślę pocztą.
Maniek za bardzo się nie przejął, bo to już nie pierwszy raz, jego Ciotka, a moja Rodzicielka chciała go wysyłać w paczce jak kurczaka. Pierwszy raz miał lecieć w kartonie za szampon, który nam się rozlał przez przypadek, do ostatniej kropli, prosto w trawę. Mnie na ten przykład chciała oddać po wakacjach do szkoły z internatem. Dlaczego do szkoły z internatem, a nie w paczkę jak Mańka? Bo za paczkę płaci się od kilograma, więc rozumiecie sami, internat wychodził taniej. Skoro już doszliśmy do finansów, to muszę to wreszcie z siebie wypluć, uwolnić duszę od tej męczącej goryczy. Jak mnie ten Maniek wkurzał co roku na tych wakacjach!!! Każde z nas miało fundusz wakacyjny, zazwyczaj jechaliśmy z taką samą ilością pieniędzy, a wracaliśmy? Maniek wracał z kieszenią pełną drobniaków, a ja z zaciągniętą pożyczką u Babci, Dziadka i Komitetu Rodzicielskiego. Jak on to robił? Nie mam zielonego pojęcia! No przecież te większe porcje lodów i parę butelek oranżady więcej, nie mogły robić aż takiej różnicy?
No, ale pieniądze to nic, to jeszcze szło przeżyć, tym bardziej, jak wspomniałam wyżej, materialistką nie jestem. Pamiętacie z dzieciństwa kogel- mogel? Ja pamiętam, zwłaszcza ten robiony przez Babcię Bonaparte podczas naszych wiejskich wakacji. Dostawaliśmy dokładnie takie same porcje, według zeznań Babci, tylko dlaczego moja porcja znikała po 3 minutach, a Maniek chodził ze swoją przez pół dnia po podwórku i dziobał jak ten dziobak w filiżance, bawiąc się łyżeczką, oblizując ją powolnie tuż przed moim nosem. Do dziś w snach prześladuje mnie jego upiorny śmiech - hehehehe....ja jeszcze mam, a ty juz nie....hehehe...ale pycha....mniam mniam!......hehehehe  - jeszcze teraz mam ochotę go za to udusić! Żebyście nie myśleli, że Maniek tylko mnie wkurzał. Nie, nie! Maniek to całkiem fajny kuzyn jest. Woził mnie w wózku na dwóch kółkach, odganiał dzielnie gęsi jak nas atakowały, budował ze mną tamy na strudzę i komponował piosenki, które śpiewał mi przed snem. Jak to szło Maniek?
......fruną kolorowe baloniki na niebie, fruną, jeden niebieski, drugi czerwony, lalalala....... 
                              
Znów się rozpisałam, a miało być w paru zdaniach, bo ja tu do Was kochani czytelnicy i do Was droga rodzino przybiegłam z bardzo radosna nowiną. Po raz drugi zgłosiliśmy naszego bloga do konkursu Blog Roku. O tak to wygląda - KLIKAMY TUTAJ

  

Swój głos możecie oddać wysyłając sms-a na numer 7122 o treści A01058. Koszt sms-a to 1.23 zł i cały dochód bedzie przekazany do Fundacji Gajusz, która prowadzi hospicjum dla osieroconych dzieci. Jeżeli uważacie, że zasługujemy na wasz głos i poparcie, to będziemy bardzo wdzięczni za każdego sms-a. A może spodobał Wam się inny blog biorący udział w tym konkursie? Głosujcie śmiało, bo nie ważne kto wygra, ważne są te biedne dzieciaczki. Sznupek i Ja najbardziej się cieszymy właśnie z tego powodu, że możemy pomóc tym dzieciom za waszym pośrednictwem. Dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie! 

**************

A więc Drodzy Krewni czas buty pastować, spodnie prasować na kant i brwi regulować. Biegnijcie do fryzjera, Babcię zapiszcie na tipsy, Brata na siłownie, bo czeka wasz wielka sława i dobra zabawa. Wystarczy tylko wysłać sms-a, oddając głos na blog, którego staliście się  mimowolnymi bohaterami.     


      

wtorek, 28 stycznia 2014

Koraliki w nosie i Napoleon Bonaparte, czyli co słychać w rodzinie nieidealnej ?

Dawno nie plotkowaliśmy o rodzinie królewskiej, ostatni raz chyba przy okazji narodzin Królewicza Jurka. Przyczyna bardzo prozaiczna, nic ciekawego się na dworze królewskim nie dzieje, cała rodzina zachowuje się idealnie, a wiadomo od zawsze, że jak ktoś jest idealny to znaczy, że jest nudny. Już tak sobie myślałam, że skoro nie ma co pisać o rodzinie królewskiej , to może napiszę coś o swojej, jakże królewskiej rodzinie, choć nieidealnej.



Na przykład, moja Rodzicielka ostatnio otworzyła sobie konto na FaceBook'u. Ktoś powie, no to chyba dobrze, dwie córki na emigracji ma, to i kontakt lepszy i zagadać można, poczuć tą bliskość na odległość, tak na wyciągnięcie ręki niemal. Też tak sobie pomyślałam, jak otrzymałam zaproszenie od Rodzicielki. Zaproszenie przyjęłam i czekam na pierwszy kontakt, słowo pierwsze, komentarz do zdjęć choćby, no choćby "lajka" jednego. A tu nic - CISZA! Następnego dnia już o 6.00 rano jest , jest ! Pierwsze kontakt nawiązany! Mam wiadomość! Rodzicielka zaprasza Cię do gry "Wiejskie Życie" - przeczytałam z niedowierzaniem. Z bólem serca odrzuciłam zaproszenie, bo co jak co, ale w tym wieku nie będę się uczyć jak doić krowy, do tego wirtualnie. No nic, Rodzicielka się nie poddaje tak łatwo, dzisiaj rano zaprosiła mnie do Świata Potworów. Myślę sobie - a niech stracę - mogę do potworów dołączyć,ale nie zdążyłam, bo się tak wkurzyłam, że aż mnie do teraz telepie. Co ja dalej czytam? Rodzicielka zaprasza Roberta do Świata Potworów, stawia drinka i rozdaje darmowe prezenty. No nieeee, to jakiś Robert dostaje drinki i darmowe prezenty, a ja mam krowy doic i pole orać. Obraziłam się! Jestem ciekawa co na te drinki powie Osobisty Rodziciel jak sie dowie.

Osobisty Rodziciel też do idealnych nie należy, za sprawą krótkiej pamięci. Dobrze, że Osobisty ma długie nogi, bo ile to on się w życiu nachodził szukając kluczy do mieszkania, kluczyków do samochodu, radia samochodowego, które, jak się okazało, całą noc leżało na dachu samochodu, choć Osobisty się upierał, że przecież tu na szafie wczoraj wieczorem położył, dokładnie pamięta i niech mu nikt kitów nie wciska, że było inaczej. Ale mimo tej krótkiej pamięci starał się Osobisty aktywnie uczestniczyć  w naszym życiu. Na przykład dwa razy poszedł na zebranie do mojej szkoły podstawowej. Pierwszy raz poszedł i wrócił po 10 minutach, bo zapomniał do której klasy chodzę, zapisał sobie na kartce i poszedł drugi raz. W liceum juz nie miał tego problemu, bo szedł na specjalne zaproszenie Pani Dyrektor i wszystkie dane miał wypisane na zaproszeniu. Pamiętam, że wtedy się modliłam, żeby miał jeszcze krótszą pamięć niż zazwyczaj, żeby jakaś amnezja wybiórcza go dopadła w drodze do domu. Niestety modlitwy nie zostały wysłuchane, a mi pozostało wysłuchać długiego ojcowskiego kazania. Kiedyś, na wskutek tej krótkiej pamięci, poszedł na jakąś imprezę rodzinną, rozsiewając dokoła zapach lawendy i porannej rosy. Nie, nie, to nie jest jakaś wyszukana nazwa męskich perfum.


  • Tata, tata!
  • Co?
  • Co ty robisz?
  • Włosy układam, nie widzisz?
  • Ale lakier do włosów stoi w łazience, zielona butelka
  • A co ja trzymam w ręku?
  • Odświeżacz do powietrza
  • O! Ku...wa!
Siostra też nie jest idealna, ale ona jeszcze o tym nie wie. Staram się jej to powiedzieć od 30 lat, ale odkąd próbowałam jej wmówić, że znaleźliśmy ją na złomowisku, jak była niemowlakiem, to nie chce mi w nic wierzyć. Zresztą ma też żal, że jej herbatkę koperkową podpijałam z butelki i zupki wyjadałam. Tylko nie wiem o co ten żal, skoro dzięki temu ma teraz figurę modelki. Nie doceniła poświęcenia dla dobra sprawy.
Brat mój, może idealny nie jest, ale idealnie potrafi czarować naszą Rodzicielkę, wystarczy jeden uśmiech, dwa buziaki i Rodzicielce sam się portfel otwiera. Chociaż jedno muszę przyznać, idealnym dzieckiem był. Nigdy nie płakał, nigdy nie marudził, nic go nie bolało, zawsze uśmiechnięty. Nawet jak nam się zgubił na cały dzień i przyjechał do domu w eskorcie dwóch policjantów, uśmiech z buzi mu nie schodził. Policjanci znaleźli go dużo wcześniej, ale trochę im zajęło ustalenie jego danych osobistych, chociaż Brat bardzo dobrze wiedział gdzie mieszka i jak się nazywa. Problem w tym, że nikt nie mógł go zrozumieć...


  • a jak się chłopczyku nazywasz?
  • Ciaciek Anciak
  • a gdzie mieszkasz?
  • na Jebowej w Tetinie
               
Z tą jego wymową to ogólnie było wesoło, do dzisiaj pozostaje tajemnicą, co Brat rozumiał przez wyraz "loki mamoki"? Musiało to być coś bardzo ważnego, bo przez pół dnia chodził i zamęczał rodzinę, że chce "loki mamoki" i już. Z liczeniem też było kiepsko. Pierwszą cyfrą jaką nauczył się  wymawiać było siedem. Kiedyś o mały włos nie wylądowałby na chirurgi przez to swoje siedem. Bawił się koralikami i wpadł na pomysł, że parę z nich sobie schowa na później. Długo nie myśląc schował je do nosa i przybiegł ze swojego pokoju, żeby nas o tym poinformować, lekko wystraszony, bo ciężko mu było oddychać. No i się zaczęła akcja ratownicza.....


  • dmuchaj! Mocno dmuchaj! (jeden wypadł)
  • no jeszcze raz!
  • ile ich tam wepchnąłeś?
  • siedem!
  • jak siedem?
  • no siedem!
  • DMUCHAJ!
  • już nie ma
  • no jeszcze sześć
  • nie ma 
  • tylko jeden wypadł!
  • nie - siedem
Najbliższa ideałowi jest nasza Babcia, nie bez powodu zwana Napoleonem Bonaparte rodziny. Nie będę tu pisać, kto tak Babcię nazwał, żeby sobie Sznupek minusów w rodzinie nie łapał. Dodam tylko, że to wszytko z totalnego uwielbienia dla Babci. Dlaczego akurat Napoleon Bonaparte? Bo mała wzrostem, ale wielka duchem i zadziorna z charakteru. Wzrok i słuch to nasza Babcia ma jak ten wilk z Czerwonego Kapturka.


  • Babcia podsłuchiwałaś?
  • Ja? W życiu! Akurat tamtędy przechodziłam
  • Babcia, gdzie tam zaglądasz?
  • Ja nie zaglądam, ja tylko sprzątam
  • Babcia, co mi tu z kieszeni wyciągasz?
  • Ja nic nie wyciągam, ja do pralki wkładam
  • Babcia, a skąd Ty to wiesz?
  • Bo ja dziecko wszytko wiem, mnie nie trzeba nic mówić   

 To się zgadza, ze Babcia wie wszytko najlepiej, ale nam to nie przeszkadza, bo każdy chciałby mieć w domu takiego Małego Generała, co smaży najlepsze naleśniki na świecie, zabiera co roku na wakacje wszystkie swoje wnuki, potrafi uszyć wymarzoną spódniczkę lub wygodne spodnie, nigdy nie jest zmęczona, zawsze wysłucha, pomoże i przytuli. Babcia prawie idealna:)

Ale się rozpisałam!  A miało być o rodzinie królewskiej, tylko co ja Was będę zanudzać, u nich nic ciekawego się nie dzieje.....


Z pozdrowieniami
Sznupcia (prawie)Idealna          
                     

czwartek, 16 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach"-część 6 - Loma de la Cruz i kubańskie mrówki

Loma de la Cruz znaczy "wzgórze Krzyża" gdzie miejscowi pokonują 470 schodów, a turyści wjeżdżają asfaltową drogą w klimatyzowanych autobusach lub wynajętych samochodach. Turyści podziwiają panoramę miasta, a miejscowi modlą się przy krzyżu, prosząc o zdrowie i dobrobyt w rodzinie.



Krzyż jak krzyż, widok taki sobie, szału nie ma. Jednak ja to miejsce zapamiętam do końca życia, jeżeli za jakiś czas wspomną mi się wakacje na Kubie to będę widziała ten obraz....




środa, 8 stycznia 2014

Dietetycznie fantastycznie, czyli styczniowe odchudzanie i sałatka indyjska

Zrobimy sobie małą przerwę w wakacyjnych opowieściach, bo najwyższa pora coś zjeść. Z wiadomych przyczyn musi być dietetycznie. Mamy styczeń, czyli miesiąc odchudzania i dobrego zachowania. Dobrze, że miesiąc ma 31 dni, później możemy juz przestać się wygłupiać i wrócić do  normalności. Mawiają, że w styczniu co druga kobieta jest na diecie, a co czwarta zapisuje się na siłownie. Wychodzi na to, że w tej wyliczance to ja nie jestem ani ta druga, ani ta czwarta i chyba trzeba to nadrobić.



Czas się opanować po tym wakacyjnym obżarstwie i wmówić sobie, że mam żołądek wielkości włoskiego orzecha i jestem w stanie najeść się dwoma plastrami łososia, skropionymi czterema kroplami cytryny. Jak pogadam jeszcze z mózgiem, to może przekonam siebie, że łosoś to rozpusta niepotrzebna i poprzestanę na cytrynie. Oj żeby tak można, prawda?

To tak z okazji tego styczniowego odchudzania, mam dla was fajny przepis na sałatkę indyjską z tuńczykiem. Mało kalorii - dużo radości, czyli dietetycznie fantastycznie. Smacznego.

Sałatka indyjska ryżowo-jogurtowa z tuńczykiem


Składniki:

1 szklanka ryżu basmati lub jaśminowego
1 szklanka tartej marchewki
1/2 szklanki mrożonego groszku
2 puszki tuńczyka w wodzie
odtłuszczony jogurt naturalny
musztarda grillowa lub inna łagodna
cytryna

1 łyżka oliwy lub plaster masła
1 łyżka cukru
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka czosnku w proszku
1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
1/2 łyżeczki cynamonu
chili lub pieprz cayenne
sól, pieprz do smaku


Zaczynamy od ryżu. Szklankę ryżu(wcześniej dobrze wypłukanego) wsypujemy do rozgrzanego garnka, dodajemy łyżkę oliwy lub plaster masła. Dodajemy suche przyprawy i dokładnie mieszamy. Zalewamy 2 szklankami wody , gotujemy jakieś 10-12 minut pod przykryciem, aż woda odparuje. Odkrywamy pokrywkę, dodajemy tartą marchewkę i mieszamy dokładnie i mamy piękny żółto-pomaranczowy sypki ryż. Skrapiamy cytryną i odstawiamy do ostygnięcia. Do zimnego ryżu dodajemy tuńczyka z puszki dobrze odciśniętego z wody, dwie łyżki musztardy i mieszamy dokładnie. Groszek mrożony( nie z puszki) zalewamy wrzątkiem i odcedzamy, dodajemy do ryżu. Teraz pozostało nam uzupełniać ryż jogurtem , mieszając dokładany łyżka po łyżce, aby uzyskać taki efekt jak na obrazku poniżej. Smacznego:)




Sałatka najlepiej smakuje jak się dobrze przegryzie i schłodzi w lodówce. Jeżeli nie macie poszczególnych przypraw, można zastąpić to dobrą mieszanką żółtego curry w proszku. Musztardę grillową można zastąpić inną łagodną musztardą, unikać ostrych musztard. Jeżeli ktoś chce aby sałatka była bardziej treściwa mieszamy jogurt z majonezem. No i najważniejsze, używamy mrożonego groszku, który jest o niebo lepszy od tego z puszki. Ja mam zawsze w zamrażalniku kilogramowy worek, taki groszek pasuje do zup, sałatek i co tam sobie tylko wymarzycie w garnku:)        


  

wtorek, 7 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach"- część 5 - Gibara - uśpiony skarb Kuby

Ależ to sobie pięknie wymyśliłam, już prawie widziałam siebie w tym różowym Chevrolecie, niczym gwiazda hollywoodzka, jadąca na rozdanie Oscarów. Nawet zadbałam o szczegóły - różowe klapki "Hallo Kitty" i okulary przeciwsłoneczne w różowych oprawkach. Matkoo, żeby jeszcze Sznupek wyglądał jak John Travolta w  musicalu Grease - byłoby idealnie.


Taki właśnie różowy chevrolet stał przed recepcją, miałam nadzieję, że uda nam się wynegocjować dobrą cenę i będzie nasz. Nie tylko ja się cieszyłam na ten wyjazd, Sznupek tez nie mógł się doczekać , buzia mu się nie zamykała.

  • Ubiorę podkoszulkę z Che Guevarą!
  • I bojówki założę i normalne buty, nie te śmieszne japonki 
  • Sznupcia, ale ja wybiorę samochód, to musi być rakieta!
  • Aaaa i ja cię proszę, nie bierzemy różowej bryki, bo jak ja kumplom zdjęcia pokażę?
No i legły w gruzach moje marzenia o różowej limuzynie. Niech już sobie wybiera te auto, jakoś to przeżyje, byle nie zielone, bo nie lubię zielonego koloru. No to już, wsiadamy! Poznajcie naszego kierowcę Louisa i jego kosmiczną rakietę IMPALA 59.





Wsiedliśmy do samochodu, rozejrzeliśmy się dookoła, pomacaliśmy wściekle czerwoną tapicerkę i zaczęliśmy się cieszyć jak dzieci, bo oto poczuliśmy się niczym bohaterowie filmu "Powrót do przyszłości". Wrażenie niesamowite! Ryk silnika, zapach paliwa, siedzenie wielkości kanapy , w tle kubańska muzyka, kierowca w słomianym kapelusiku i te widoki za oknem.



niedziela, 5 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach"- część 4 - kubańska rozpusta



Wreszcie dotarliśmy do naszego pokoju , wreszcie możemy rozpocząć nasze wakacje, wreszcie wskoczymy do basenu, wreszcie poczujemy promienie słońca na naszych szarych twarzach, wreszcie....

  • Nie ma, no kurwa nie ma!!!
  • Przestań biegać po pokoju, mówiłam Ci, że nie ma
  • Oj ty różne rzeczy mówiłaś
  • Ale w tej sprawie nic a nic nie kłamałam
  • No nie ma, no nie wierzę, nie ma!

środa, 1 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach" - część 3 - Przystanek Londyn!

Byliśmy tak zajęci wylizywaniem talerzy, że nie zauważyliśmy jak ładnie było w naszym pubie, a raczej historycznym dworku.




Aż trudno uwierzyć, ze hotel jest usytuowany parę kilometrów od lotniska i ludzie zazwyczaj zatrzymują się tutaj na jedną noc, w drodze na lotnisko, na poranny lot. Po śniadaniu postanowiliśmy się przespacerować po parku, który należy do hotelu. Sznupek zmęczony wczorajszą podróżą, przystąpił do ataku, który chyba obmyślał podczas śniadania.
  • Oooo Sznupcia, patrz kaczuszki! Lubisz kaczuszki, prawda?
  • Oooo patrz Sznupcia! Wiewiórki!
  • Oooo patrz Sznupcia! Grzybek
  • Ślicznie tu prawda?
  • Prawda, prawda Sznupku
  • I jaki ogromny ten park i jaka cisza! Cały dzień można tak spacerować
  • Sznupek!?
  • Takkk...?
  • Nie urabiaj mnie, już ja cię znam
  • Ale o co ci chodzi?
  • Już ja swoje wiem, widzę na wylot, co ci w głowie świta
  • Ojej! A musimy do tego Londynu jechać?
  • No wiedziałam, wiedziałam!
  • No przecież pojedziemy, jak chcesz to pojedziemy. Tak tylko, próbowałem szczęścia.