poniedziałek, 21 stycznia 2013

Brytyjki nie kury i swoje Koło Gospodyń Wiejskich tez mają

Instytut Kobiet to takie brytyjskie Koło Gospodyń Wiejskich. Powstał w 1915 roku w celu zintegrowania kobiet w mniej zaludnionych terenach i zachęcenia do robienia zapasów i produktów żywnościowych w tych ciężkich wojennych czasach. Okazało się, że takie Instytuty Kobiet urosły w siłę i całkiem dobrze radziły sobie nawet, gdy lata kryzysowe minęły. Pod patronatem Instytutu powstały szkoły gotowania, kółka zainteresowań,  a nawet chóry i trupy teatralne. Kobiety też dużo czasu poświęcały na prace charytatywne. Co roku, dochód ze sprzedaży świątecznych ozdób i wypieków przekazywały potrzebującym. Miały też swoją audycję radiową i program telewizyjny, w którym uczyły jak tanio i oszczędnie gotować i jak przerobić mundur wojskowy na elegancki płaszczyk  dla córki:)

http://christchurchcitylibraries.com

http://www.search.staffspasttrack.org.uk

Największą sławę zdobyły kobiety z wioski Kettlewell w hrabstwie York. Dziewczyny chciały ufundować wygodną sofę do poczekalni dla szpitala, w którym na raka zmarł mąż jednej z nich. Postanowiły wydać kalendarz, na którym będą pozować nago, ale nie na golasa:) Miały nadzieję, że uda im się sprzedać "parę" kontrowersyjnych egzemplarzy i uzbierać około 1000 funtów. Kalendarz zrobił furorę i dziewczynom udało się osiągnąć cel większy, niż 1000 funtów - uzbierały ponad 2 miliony funtów do dnia dzisiejszego. Pieniądze przekazywane są fundacji zajmującej się walką z rakiem. W 2003 nakręcony został film w hollywoodzkiej obsadzie, a całkiem niedawno "Dziewczyny z kalendarza" trafiły na deski teatru muzycznego w Londynie.








Trzynaście lat minęło od pierwszej edycji , a kalendarz wciąż sprzedaje się jak świeże bułeczki. Polecam  film z całego serca, bo piekna to opowieść, należy tylko pamiętać, że wiele tematów zostało podkoloryzowanych dla uatrakcyjnienia fabuły. Dziewczyny nigdy się nie pokłóciły i zawsze na siebie mogą liczyć, dalej szczęśliwie żyją w swojej małej wiosce, nie szukając rozgłosu i nie dbając o fortunę. W filmie przedstawione jest to trochę inaczej. Na początku roku, "kalendarzowe" gwiazdy zapowiedziały, że trzynasta edycja kalendarza jest ostatnią i przechodzą na zasłużoną emeryturę, nie będą się więcej rozbierać:)

http://www.mirror.co.uk/news/real-life-stories/


http://www.mirror.co.uk/news/real-life-stories/

Wracając do samego Instytutu i ich książek kucharskich. Całkiem niedawno dostałam taka książkę w prezencie od Portiferole z bloga http://wyspy-bergamuta.blogspot.co.uk/  i postanowiłam, ze choć raz na parę miesięcy będę gotować jak Brytyjska Gospodyni Wiejska, z tą różnicą tylko, że jednak pozostanę w ubraniu:)




Pomarańczowy pasztet z tuńczyka

4 puszki tuńczyka w wodzie
1 pomarańcza
1 zielona papryczka chili
2 jajka
3 kromki suchego chleba
sól / cukier do smaku
bułka tarta i masło do posmarowania formy



Tuńczyka dobrze odcedzamy z wody, dodajemy skórkę startą z połowy pomarańczy i sok z całego cytrusa. Dwie kromki chleba ścieramy na tarce lub mielimy w maszynce. Ja zawsze biorę chleb tostowy i zgniatam w kulkę,  trę na tarce z dużymi oczkami. Siekamy papryczkę oczyszczoną uprzednio z nasionek, dodajemy jajka, szczyptę soli i cukru do smaku. Dokładnie mieszamy na jednolitą masę. Keksówkę (1kg) smarujemy masłem i posypujemy bułką tartą. Piekarnik nastawiamy na 180C i pieczemy przez 40-50 minut.






Zamiast pomarańczy można dodać grapefruita. Papryczka to mój wymysł i uważam, ze pasuje wyśmienicie, ale można pominąć. Przepis oryginalny jest na 2 puszki tuńczyka, ja zwiększyłam, bo z dwóch puszek to jakieś maleństwo by wyszło. Co do nazwy,  w przepisie podane jest "pate" czyli pasztet lub pasta. Według mnie na pasztet to trochę za suche, bardziej chyba pasuje nazwa pieczeń.




Kroi się bardzo ładnie i jest smaczne. Świetne na kanapki z odrobiną dipa ogórkowo - koperkowego na bazie jogurtu. Polecam:)          

                                  

4 komentarze:

  1. Oj zrobiłabym ale chyba nie z tuńczyka bo to jedyna ryba której nie jestem w stanie zjeść :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo widziałam ten film i uważam, że jest rewelacyjny. ryczalam na nim oczywiście jak bóbr (jak to zwykle ze mną bywa).niezwykle inspirujaca historia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię wracać do tego filmu, jest taki włąsnie fajny na babskie smutki..;) Obejrzyj Justyś "Nędzników"....:)Sznupek uciekł z pokoju bo nie mógł znieść mojego wycia, smarkania i pochlipywania...heheh

      Usuń
    2. Przymierzam się właśnie :) może teraz byłby dobry moment bo i tak sie z chusteczkami nie rozstaje przez namolny katar

      Usuń