Aż trudno uwierzyć, ze hotel jest usytuowany parę kilometrów od lotniska i ludzie zazwyczaj zatrzymują się tutaj na jedną noc, w drodze na lotnisko, na poranny lot. Po śniadaniu postanowiliśmy się przespacerować po parku, który należy do hotelu. Sznupek zmęczony wczorajszą podróżą, przystąpił do ataku, który chyba obmyślał podczas śniadania.
- Oooo Sznupcia, patrz kaczuszki! Lubisz kaczuszki, prawda?
- Oooo patrz Sznupcia! Wiewiórki!
- Oooo patrz Sznupcia! Grzybek
- Ślicznie tu prawda?
- Prawda, prawda Sznupku
- I jaki ogromny ten park i jaka cisza! Cały dzień można tak spacerować
- Sznupek!?
- Takkk...?
- Nie urabiaj mnie, już ja cię znam
- Ale o co ci chodzi?
- Już ja swoje wiem, widzę na wylot, co ci w głowie świta
- Ojej! A musimy do tego Londynu jechać?
- No wiedziałam, wiedziałam!
- No przecież pojedziemy, jak chcesz to pojedziemy. Tak tylko, próbowałem szczęścia.
Sznupkowi nie wyszło próbowanie i z nosem na kwintę poczłapał za mną na stacje kolejową, gdzie wsiedliśmy w pociąg, który zabrał nas do Londynu. Nie mieliśmy żadnego ambitnego planu, chciałam się przespacerować nad Tamizą, zobaczyć świąteczny jarmark i poczuć trochę tej bajkowej atmosfery. Raz spędziłam okres świąteczny w Londynie i pamiętam te uliczki, cudne, niczym wycięte z baśni Christiana Andersena.
Wysiedliśmy na stacji London Bridge i daliśmy się wciągnąć w płynący tłum ludzi. Razem z falą innych "człowieków i dziwolągów" wpłyneliśmy na stację metra i musieliśmy szybko podjąć decyzje dokąd jedziemy, bo tam nie ma czasu na rozmyślanie, każda sekunda cenna. Niech się poprawię, decyzję musiałam podjąć ja, bo Sznupek w takich sytuacjach przełącza się na "off line" i zwyczajnie ciągnie się za mną.
Nagle przyszedł mi do głowy pomysł, aby odwiedzić słynną Oxford Street i pooglądać wystawy i sklepowe dekorację, a przy okazji odwiedzić ogromnego, wspaniałego londyńskiego H&M. Może coś fajnego tam jeszcze wypatrzę. Powiedziałam Sznupkowi co planuje, on to skwitował jednym "acha" i już po 5 minutach razem z dzikim tłumem wypłynęliśmy na Oxford Street. Zakręciło mi się w głowie od tych świateł migoczących, dech zaparło od tego przepychu, od tych tłumów ludzi, kawalkady czerwonych autobusów, samochodów, rowerów.....
Nie wiem kiedy minęło dwie godziny, a może nawet trzy, bo przecież w H&M dla każdej kobiety czas się zatrzymuje. Ja poszłam szaleć między manekinami, a Sznupek został przed sklepem w towarzystwie innych mężów/ojców/kochanków. Jak wróciłam, to się przeraziłam! Własnego chłopa nie poznałam! Matko, ktoś mu krzywdę zrobił podczas mojej nieobecności! Siny nos, usta wykrzywione w bólu, obłęd w oczach.
- Zmarzłeś?
- (....)
- No co nic nie mówisz?
- Co kupiłaś?
- A nic, w sumie to samo w Glasgow jest
- I zajęło Ci 2 godziny, żeby się o tym przekonać?
- Za karę idziemy na piwo kobieto!
Zrobiło się już ciemnawo, więc przespacerowaliśmy się jeszcze chwile, a raczej staraliśmy się jakieś zdjęcia porobić, co w tym tłumie było prawie niemożliwe.
No to najwyższy czas jechać na bawarski jarmark, wpadamy na metro, schodami w dół i nagle jak mnie coś w kolanie chrupnęło, zapiekło w łydce, że zastygłam bez ruchu i aż mi usta w bólu wykręciło. Poruszenie na schodach, po przecież ruch wstrzymałam i nagle każdy musiał mnie omijać. Dziwne, nikt się nie zapytał, czy coś mi się stało? A ja stoję taka w bezruchu, bo nie wiem, czy uda mi się postawić następny krok. Sznupek nie wie, o co chodzi, bo przecież zamiast mu wytłumaczyć, to warczę na niego. On zawsze taki niedomyślny! Jakoś udało mi się dokuśtykać do ławki na metrze. Macam kolano, macam łydkę, co jest? Robię parę kroków i czuje, że coś czuje w tym kolanie i do tego ten skurcz w łydce. Decyzja taka, że jedziemy do hotelu. Kuśtykanie na pociąg zajęło mi wieki całe.
I jak ja jutro polecę 10 godzin w samolocie z taką nogą? Miałam nadzieję, że tylko sobie cos tam nadwyrężyłam i do rana przejdzie. Sznupek na mnie krzyczy, że jak do rana nie przejdzie, albo spuchnie kolano to nie lecimy, a raczej lecimy na pogotowie.
Rano dalej kuśtykam, niby trochę lepiej, ale wciąż mi coś tam w tym kolanie klika. Na szczęście nic nie spuchło i siniaka tez nie ma. Jedziemy na lotnisko, szybka odprawa, śniadanie, wszytko sprawnie, ale humor gdzieś uleciał. Na chwile! Przecież mam Sznupka, będzie mnie na barana nosił.
- Sznupek, a będziesz mnie na barana nosił, jak kolano odmówi posłuszeństwa?
- Sznupciu, oczywiście, że będę nosił, ale tylko po asfalcie
- Dlaczego tylko po asfalcie?
- Bo po piachu będzie ciężko, możemy się zakopać
Miejsca w samolocie mieliśmy przy oknie. Ja pierwsza usadowiłam się przy oknie, a Sznupek, nie zwracając uwagi na cały tłum pasażerów za jego plecami, postanowił się rozebrać z bluzy. Niby nic, niby prosta czynność, ale nie dla Sznupka. Mój Ukochany zaprezentował się naszym współpasażerom w pełnej krasie. Ręce w górze, brzuch na wierzchu, cycki na wierzchu, bluza i podkoszulka owinięta wokół głowy, a Sznupek faluje jak wierzba na wietrze. Po czym się schyla, cięgnie rękawy, sapie, coś mruczy i dalej faluje. Cały samolot ma czas na to, żeby w spokoju policzyć jego nieliczne włosy na klatce piersiowej. Ja już nie wytrzymuję napięcia i syczę:
- Sznupekkkk, co Ty tam robiszzzz?
- Zaplątałem się !
- No weź i opuść tą bluzę!
- Nie mogę! Okulary mi się gdzieś zaczepiły o rękaw!
- Jesssuuu, ludzie się gapią!
- Sznupcia, ale powiedz sama, nieźle zapozowałem na Żelka ?
- Tak Kochanie, Haribo może ci płacić za reklamę
- Sznupcia zamienisz się?
- Nie zamieniam się na nic
- Dam ci bułeczkę i masełko za czekoladkę
- Za czekoladkę? Dawaj!
Na ciąg dalszy zapraszamy wkrótce............
Hihi, jak zwykle swietnie sie bawie czytajac :D Mam tylko nadzieje, ze to z kolanek to nic powaznego i zaraz sobie pojdzie!
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze czesci ;))
Sznupcia to wyjazd na wakacje, czy powieść kryminalno-rozrywkowa Jesteś niesamowita, nie mów tylko, ze noga nadaje się do gipsu????
OdpowiedzUsuńZaczyna sie ciekawie :) a falowanie wierzby na wietrze bylo jeszcze lepsze niz pierwsza klasa :) hihihi :)
OdpowiedzUsuńMoj mezu przed jednymi wakacjami zerwal sciegno achillesa, ale pojechalismy :) z noga zabandazowana po kolano i z dwoma kulami :) plus byl taki ze wszedzie na lotnisku mielismy pierwszenstwo i nie musielismy stac w kolejkach :) biedak lezal na rajskiej plazy i nie mogl nawet do wody wejsc...ale to i tak byly jedne z piekniejszych wakacji :)
Ale wam zazdroszcze takiej podrozy!!! Wow! A sznupek jak zwykle jest mega- tylko szkoda mi sie go zrobilo jak zsinial pod sklepem...
OdpowiedzUsuńAle niesamowita podróż! I świetne, reporterskie zdjęcia na dodatek! Dzieki Twej wartkiej, pełnej humoru opowieści poczułam sie, jakbym była tam z Wami! I uchichrałam sie wyobrażajac sobie półnagiego Sznupka w samolocie oraz pudełko z jedzeniem niewiele wieksze od mydelniczki.
OdpowiedzUsuńTak mi w waszym towarzystwie wesoło, ze lecę z Wami na Kubę! A co?!:-))
Uwielbiam Cię Sznupciu!!! Uwielbiam za te posty dzięki, którym siedzę Wam na plecach i razem przemierzamy Londyn i Kubę...i gdzie tam jeszcze zechcesz nas zabrać. Majstersztyk!
OdpowiedzUsuńAz sie poplakalam ze smiechu!!!!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciag dalszy:)))))
Holi
Momi , super się zaczęło, przezabawnie opisane ! , choć akcji z nogą nie zazdroszczę.. już nie mogę doczekać się dalszej części. buziaki.bepi
OdpowiedzUsuńŚliczny ten dworek :)
OdpowiedzUsuńTrochę się dziwię brakowi przechowalni dla mężów,kochanków w takich miejscach :(
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze nikt nie widzi w tym interesu :)
Miłych wakacji, pamiętam zielone kubańskie pomarańcze i matkę papierosów Partagos :)
NO ja też się spłakałam ze śmiechu :):):)
OdpowiedzUsuńhahaha ;-) Sznupcia no i dlaczego Ty nie pomogłaś Sznupkowi się rozebrać!!?? ja sie pytam??!! ;-) byłoby jeszcze wtedy ;-)
OdpowiedzUsuńa kolanka to nie zazdroszczę :-( mam nadzieję że wszystko oki juz..........
No miło Cię wreszcie widzieć - kolanko już dobrze, na szczęscie:)
Usuń