środa, 1 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach" - część 3 - Przystanek Londyn!

Byliśmy tak zajęci wylizywaniem talerzy, że nie zauważyliśmy jak ładnie było w naszym pubie, a raczej historycznym dworku.




Aż trudno uwierzyć, ze hotel jest usytuowany parę kilometrów od lotniska i ludzie zazwyczaj zatrzymują się tutaj na jedną noc, w drodze na lotnisko, na poranny lot. Po śniadaniu postanowiliśmy się przespacerować po parku, który należy do hotelu. Sznupek zmęczony wczorajszą podróżą, przystąpił do ataku, który chyba obmyślał podczas śniadania.
  • Oooo Sznupcia, patrz kaczuszki! Lubisz kaczuszki, prawda?
  • Oooo patrz Sznupcia! Wiewiórki!
  • Oooo patrz Sznupcia! Grzybek
  • Ślicznie tu prawda?
  • Prawda, prawda Sznupku
  • I jaki ogromny ten park i jaka cisza! Cały dzień można tak spacerować
  • Sznupek!?
  • Takkk...?
  • Nie urabiaj mnie, już ja cię znam
  • Ale o co ci chodzi?
  • Już ja swoje wiem, widzę na wylot, co ci w głowie świta
  • Ojej! A musimy do tego Londynu jechać?
  • No wiedziałam, wiedziałam!
  • No przecież pojedziemy, jak chcesz to pojedziemy. Tak tylko, próbowałem szczęścia.



Sznupkowi nie wyszło próbowanie i z nosem na kwintę poczłapał za mną na stacje kolejową, gdzie wsiedliśmy w pociąg, który zabrał nas do Londynu. Nie mieliśmy żadnego ambitnego planu, chciałam się przespacerować nad Tamizą, zobaczyć świąteczny jarmark i poczuć trochę tej bajkowej atmosfery. Raz spędziłam okres świąteczny w Londynie i pamiętam te uliczki, cudne, niczym wycięte z baśni Christiana Andersena. 

Wysiedliśmy na stacji London Bridge i daliśmy się wciągnąć w płynący tłum ludzi. Razem z falą innych "człowieków i dziwolągów" wpłyneliśmy na stację metra i musieliśmy szybko podjąć decyzje dokąd jedziemy, bo tam nie ma czasu na rozmyślanie, każda sekunda cenna. Niech się poprawię, decyzję musiałam podjąć ja, bo Sznupek w takich sytuacjach przełącza się na "off line" i zwyczajnie ciągnie się za mną.
Nagle przyszedł mi do głowy pomysł, aby odwiedzić słynną Oxford Street i pooglądać wystawy i sklepowe dekorację, a przy okazji odwiedzić ogromnego, wspaniałego londyńskiego H&M. Może coś fajnego tam jeszcze wypatrzę. Powiedziałam Sznupkowi co planuje, on to skwitował jednym "acha" i już po 5 minutach razem z dzikim tłumem wypłynęliśmy na Oxford Street. Zakręciło mi się w głowie od tych świateł migoczących, dech zaparło od tego przepychu, od tych tłumów ludzi, kawalkady czerwonych autobusów, samochodów, rowerów.....








Nie wiem kiedy minęło dwie godziny, a może nawet trzy, bo przecież w H&M dla każdej kobiety czas się zatrzymuje. Ja poszłam szaleć między manekinami, a Sznupek został  przed sklepem w towarzystwie innych mężów/ojców/kochanków. Jak wróciłam, to się przeraziłam! Własnego chłopa nie poznałam! Matko, ktoś mu krzywdę zrobił podczas mojej nieobecności! Siny nos, usta wykrzywione w bólu, obłęd w oczach.
  • Zmarzłeś?
  • (....)
  • No co nic nie mówisz?
  •  Co kupiłaś?
  • A nic, w sumie to samo w Glasgow jest
  • I zajęło Ci 2 godziny, żeby się o tym przekonać?
  • Za karę idziemy na piwo kobieto!
No i poszliśmy, nawet słowa nie powiedziałam, że na ten siny nos to bardziej gorąca herbata lub mleko z miodem by pomogło. No może choć na ten obłęd w oczach piwo pomoże.






Zrobiło się już ciemnawo, więc przespacerowaliśmy się jeszcze chwile, a raczej staraliśmy się jakieś zdjęcia porobić, co w tym tłumie było prawie niemożliwe.






No to najwyższy czas jechać na bawarski jarmark, wpadamy na metro, schodami w dół i nagle jak mnie coś w kolanie chrupnęło, zapiekło w łydce, że zastygłam bez ruchu i aż mi usta w bólu wykręciło. Poruszenie na schodach, po przecież ruch wstrzymałam i nagle każdy musiał mnie omijać. Dziwne, nikt się nie zapytał, czy coś mi się stało? A ja stoję taka w bezruchu, bo nie wiem, czy uda mi się postawić następny krok. Sznupek nie wie, o co chodzi, bo przecież zamiast mu wytłumaczyć, to warczę na niego. On zawsze taki niedomyślny! Jakoś udało mi się dokuśtykać do ławki na metrze. Macam kolano, macam łydkę, co jest? Robię parę kroków i czuje, że coś czuje w tym kolanie i do tego ten skurcz w łydce. Decyzja taka, że jedziemy do hotelu. Kuśtykanie na pociąg zajęło mi wieki całe.
I jak ja jutro polecę 10 godzin w samolocie z taką nogą? Miałam nadzieję, że tylko sobie cos tam nadwyrężyłam i do rana przejdzie. Sznupek na mnie krzyczy, że jak do rana nie przejdzie, albo spuchnie kolano to nie lecimy, a raczej lecimy na pogotowie.
Rano dalej kuśtykam, niby trochę lepiej, ale wciąż mi coś tam w tym kolanie klika. Na szczęście nic nie spuchło i siniaka tez nie ma. Jedziemy na lotnisko, szybka odprawa, śniadanie, wszytko sprawnie, ale humor gdzieś uleciał. Na chwile! Przecież mam Sznupka, będzie mnie na barana nosił.
  • Sznupek, a będziesz mnie na barana nosił, jak kolano odmówi posłuszeństwa?
  • Sznupciu, oczywiście, że będę nosił, ale tylko po asfalcie  
  • Dlaczego tylko po asfalcie?
  • Bo po piachu będzie ciężko, możemy się zakopać
I od razu poczułam się lepiej mając takiego wspaniałego mężczyznę u boku. Sznupek zawsze wie co powiedzieć, żeby mi samopoczucie poprawić. Czasami tylko z zachowaniem gorzej........
Miejsca w samolocie mieliśmy przy oknie.  Ja pierwsza usadowiłam się przy oknie,  a Sznupek, nie zwracając uwagi na cały tłum pasażerów za jego plecami, postanowił się rozebrać z bluzy. Niby nic, niby prosta czynność, ale nie dla Sznupka. Mój Ukochany zaprezentował się naszym współpasażerom w pełnej krasie. Ręce w górze, brzuch na wierzchu, cycki na wierzchu, bluza i podkoszulka owinięta wokół głowy, a Sznupek faluje jak wierzba na wietrze. Po czym się schyla, cięgnie rękawy, sapie, coś mruczy i dalej faluje. Cały samolot ma czas na to, żeby w spokoju policzyć jego nieliczne włosy na klatce piersiowej. Ja już nie wytrzymuję napięcia i syczę:
  • Sznupekkkk, co Ty tam robiszzzz?
  • Zaplątałem się !
  • No weź i opuść tą bluzę!
  • Nie mogę! Okulary mi się gdzieś zaczepiły o rękaw!
  • Jesssuuu, ludzie się gapią!
  Doprowadził się jako tako do ładu, włos rozwiany przycesał, okulary przetarł i zadowolony z siebie zasiadł obok mnie.



  • Sznupcia, ale powiedz sama, nieźle zapozowałem na Żelka ?
  • Tak Kochanie, Haribo może ci płacić za reklamę
Dopiero co ochłonęłam po występach Sznupka i już przyszła pora na obiad. Pudełko w samolocie było dwa razy większe od mydelniczki w pociągu. Będzie na bogato!
  • Sznupcia zamienisz się?
  • Nie zamieniam się na nic
  • Dam ci bułeczkę i masełko za czekoladkę 
  • Za czekoladkę? Dawaj!
Dziesięć godzin lotu minęło bardzo szybko, choć kolono bolało niemiłosiernie. No, ale co tam kolano! Wylądowaliśmy właśnie na Kubie. Przywitała nas cudna karaibska pogoda, żar lał się z nieba. WITAJCIE WAKACJE!


       
                         
                                        
  Na ciąg dalszy zapraszamy wkrótce............

13 komentarzy:

  1. Hihi, jak zwykle swietnie sie bawie czytajac :D Mam tylko nadzieje, ze to z kolanek to nic powaznego i zaraz sobie pojdzie!
    Czekam na dalsze czesci ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Sznupcia to wyjazd na wakacje, czy powieść kryminalno-rozrywkowa Jesteś niesamowita, nie mów tylko, ze noga nadaje się do gipsu????

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna sie ciekawie :) a falowanie wierzby na wietrze bylo jeszcze lepsze niz pierwsza klasa :) hihihi :)
    Moj mezu przed jednymi wakacjami zerwal sciegno achillesa, ale pojechalismy :) z noga zabandazowana po kolano i z dwoma kulami :) plus byl taki ze wszedzie na lotnisku mielismy pierwszenstwo i nie musielismy stac w kolejkach :) biedak lezal na rajskiej plazy i nie mogl nawet do wody wejsc...ale to i tak byly jedne z piekniejszych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale wam zazdroszcze takiej podrozy!!! Wow! A sznupek jak zwykle jest mega- tylko szkoda mi sie go zrobilo jak zsinial pod sklepem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale niesamowita podróż! I świetne, reporterskie zdjęcia na dodatek! Dzieki Twej wartkiej, pełnej humoru opowieści poczułam sie, jakbym była tam z Wami! I uchichrałam sie wyobrażajac sobie półnagiego Sznupka w samolocie oraz pudełko z jedzeniem niewiele wieksze od mydelniczki.
    Tak mi w waszym towarzystwie wesoło, ze lecę z Wami na Kubę! A co?!:-))

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Cię Sznupciu!!! Uwielbiam za te posty dzięki, którym siedzę Wam na plecach i razem przemierzamy Londyn i Kubę...i gdzie tam jeszcze zechcesz nas zabrać. Majstersztyk!

    OdpowiedzUsuń
  7. Az sie poplakalam ze smiechu!!!!!!
    Czekam na ciag dalszy:)))))
    Holi

    OdpowiedzUsuń
  8. Momi , super się zaczęło, przezabawnie opisane ! , choć akcji z nogą nie zazdroszczę.. już nie mogę doczekać się dalszej części. buziaki.bepi

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę się dziwię brakowi przechowalni dla mężów,kochanków w takich miejscach :(
    Może jeszcze nikt nie widzi w tym interesu :)
    Miłych wakacji, pamiętam zielone kubańskie pomarańcze i matkę papierosów Partagos :)

    OdpowiedzUsuń
  10. NO ja też się spłakałam ze śmiechu :):):)

    OdpowiedzUsuń
  11. hahaha ;-) Sznupcia no i dlaczego Ty nie pomogłaś Sznupkowi się rozebrać!!?? ja sie pytam??!! ;-) byłoby jeszcze wtedy ;-)
    a kolanka to nie zazdroszczę :-( mam nadzieję że wszystko oki juz..........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No miło Cię wreszcie widzieć - kolanko już dobrze, na szczęscie:)

      Usuń