"W szkole mówili nam o dawnych, mrocznych czasach, kiedy ludzie nie zdawali sobie sprawy, jak poważną chorobą jest miłość […]. Ludzie myśleli, że cierpią na coś innego – stres, problemy z sercem, niepokój, depresję, nadciśnienie, bezsenność, chorobę dwubiegunową – nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę w większości przypadków to symptomy „amor deliria nervosa"
Słyszeliście o strasznej chorobie - amor deliria nervosa? Jeżeli nie słyszeliście to musicie sięgnąć po trylogię Lauren Oliver.
Pierwsza część to "Delirium" gdzie poznajemy 17letnią Lenę, młodą ambitną dziewczynę, która niecierpliwie czeka na swoje remedium, czyli na zabieg, który raz na zawsze uchroni ja przed zarażeniem się amor deliria nervosa. Lena nie kwestionuje świata w jakim żyje, do czasu gdy poznaje tajemniczego Alexa. Książka napisana lekkim młodzieżowym językiem, ale z bardzo głębokim przekazem, czyta się ją jednym tchem, a ostatnie zdanie sprawia, że chce się krzyknąć - " Nieeee!"
Długo nie czekając zabrałam się za drugą cześć książki. Nasza bohaterka Lena prowadzi już całkiem inne życie, nie jest naiwną nastolatką, wie jak smakuje miłość i wie także, że od niej się nie umiera. Bałam się na początku, że mogę się drugą cześcia rozczarować , jak to często bywa. W tym przypadku druga część jest o wiele lepsza niż pierwsza, bardziej dynamiczna, akcja podzielona jest na wydarzenia "wtedy" i "teraz" co sprawia, że cały czas mózg pracuje na najwyższych obrotach, do ostatniego rozdziału, do ostatniego zdania, kiedy to, ma się ochotę krzyknąć - O kurwa! nieeee!
Trzecia część to "Requiem" i premiera odbędzie się 21 marca. Włosy z głowy sobie normalnie rwę! Co dalej z Leną? Co zrobi z Julianem, czy znów spotka się ze swoją matką, czy zapomni na dobre o Alexie, czy rewolucjoniści obalą rząd, czy miłość zwycięży? Polecam!Polecam!Polecam!
Po takich emocjach koniecznie trzeba zjeść coś dobrego. Zapraszam na makaron z sosem grzybowo - pietruszkowym na boczku. Gwarantuje kolejny długi orgazm kulinarny, długi jak makaron.
Makaron z sosem grzybowo - pietruszkowym na boczku
Składniki (4-5 osób)
500g makaronu
300g wędzonego boczku
50g suszonych grzybów
100g serka Philadelphia (smakowy)
pęczek zielonej pietruszki
1 cebula
sól
cukier
pieprz
tymianek
czosnek
olej
sos sojowy
Makaron gotujemy taki jaki mamy, albo taki jaki lubimy, bo praktycznie każdy pasuje. Ja mam swój sposób na dobrze ugotowany makaron. Na wrzącą posoloną wodę wrzucam makaron i automatycznie zmniejszam gaz na "3". Sprawdzam ile zaleca gotować producent, odejmuję od tego minutę i jakieś 2 minuty przed końcem dolewam trochę oliwy. Kiedyś dolewałam na samym początku, ale Jamie Oliver kazał na końcu lub wcale, więc tak robię i faktycznie efekty lepsze. Makaron odcedzamy, nie płuczemy. Zachowujemy pół szklanki wody z makaronu, to będzie nasze wykończenie do sosu.
Grzyby zalewamy gorącą wodą i moczymy pod przykryciem, przynajmniej 2-3 godziny. Każde grzyby się nadadzą, no może muchomory nie za bardzo, chyba że to obiad dla ukochanej teściowej. Ale już, wracamy do gotowania, bo nie będzie obiadu z żartowania , a z rymowania tym bardziej. Grzyby staramy się moczyć w niewielkiej ilości wody, bo chodzi nam o to, żeby wyciągnąć z nich tylko ten aromatyczny soczek, a nie zupę. Po wyciśnięciu grzybów z wody, szatkujemy je wedle uznania, a sok z grzybów dolewamy do wody z makaronu i odstawiamy na bok. Ja użyłam mieszanki włoskich grzybów, ale nasze polskie pewnie będą o niebo lepsze.
Rozgrzewamy patelnie, dajemy z dwie łyzki oleju, pokrojony boczek w drobną kostkę lub paski, cebulę pokrojoną w talarki. Smażymy na złoto dodając odrobinę cukru, łyżeczkę tymianku, łyżeczkę pieprzu i łyżeczkę czosnku. Jak nam się to już ładnie zasmaży to dodajemy posiekane grzyby i połowę posiekanej pietruszki, pamiętajmy, że w łodygach jest całą esencja i witaminy pietruszki. Smażymy jakieś 5 minut na średnim gazie. Zalewamy teraz to wodą z grzybów i makaronu.
Dusimy pod przykryciem jakieś 10 minut na małym gazie. Jeżeli grzyby będą twarde to dusimy następne 5 minut. Dodajemy trzy łyżki sosu sojowego i 100g serka Philadelphia. Mieszamy dokładnie, dodajemy resztę posiekanej pietruszki, solimy i pieprzymy do smaku o ile to konieczne i łączymy z makaronem. Smacznego! Gotowe w mgnieniu oka.
Wyglada znakomicie smakuje pewnie jeszcze lepiej niz wyglada ale ja niestety tego dania nie przetestuje bo mam w domu oaobnika antygrzybowego probowalam na tysiac sposobow grzyby w daniach I zawsze jest na nie :-(
OdpowiedzUsuńmój szwagier tez nie lubi grzybów, ale kiedyś zrobiłam sos pieczarkowy, tylko że pieczarki na tarce starłam i zjadł, nic nie mówił..:)
UsuńMuchomory:)))
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł na dzisiejszy obiad! Sos wygląda pysznie, ja lubię grzybki.
Miłego dnia
Plumeria
Witaj Sznupciu! Makarony z sosami grzybowymi jadamy z Cezarym na okragło, gdyż sporo grzybów udało nam sie zeszłęj jesieni nasuszyć i teraz czerpiemy z tych bogactw szczodrze.Polecanej przez Ciebie ksiazki nie znam, ale opis wyglada ciekawie.Prawdziwa, gorąca miłość dodaje smaku każdej ksiazce i każdej potrawie...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci zasyłam, grzankami pachnące, które Cezary własnie przypieka!:-))
oj zazdroszcze tym pięknie pachnących grzybów..:)
UsuńSzkoda, że nie mieszkacie w Edim. Już bym się na kawę z Tobą, Sznupciu (podkradłam od Olgi wyżej, ładne) umawiała.
OdpowiedzUsuńNiech no Sznupek zda te prawo jazdy to na kawe przyjedziemy..:)
UsuńZapraszamy nad morze zatem;)
UsuńSznupek zda z pewnością! Podobnież robienie w Polsce prawa jazdy to jest obecnie totalna masakra.
Dzisiaj, po raz drugi robiłam ten makaron- pychaaaa:)))
OdpowiedzUsuńDzięki Sznupciu!
Plumeria
nieskromnie powiem ....oj wiem wiem, ze dobry..:)Pozdrawiam Cała Rodzinkę:)
Usuń