czwartek, 16 stycznia 2014

"Sznupkowie na wakacjach"-część 6 - Loma de la Cruz i kubańskie mrówki

Loma de la Cruz znaczy "wzgórze Krzyża" gdzie miejscowi pokonują 470 schodów, a turyści wjeżdżają asfaltową drogą w klimatyzowanych autobusach lub wynajętych samochodach. Turyści podziwiają panoramę miasta, a miejscowi modlą się przy krzyżu, prosząc o zdrowie i dobrobyt w rodzinie.



Krzyż jak krzyż, widok taki sobie, szału nie ma. Jednak ja to miejsce zapamiętam do końca życia, jeżeli za jakiś czas wspomną mi się wakacje na Kubie to będę widziała ten obraz....





Weszliśmy ze Sznupkiem na taras, aby podziwiać widok na okolicę. Uśmiechem przywitał nas młody sprzedawca pamiątek, jego pomocnik,  policjant i starszy, bardzo wysoki pan w okularach i kapeluszu. Ja sobie usiadłam na kamiennej ławie, Sznupek oglądał pamiątki i już po chwili cały był pochłonięty rozmową z pomocnikiem sprzedawcy.



Chciałam do nich dołączyć, ale wysoki pan w ciemnych okularach i kapeluszu usiadł na przeciwko mnie i zaczął śpiewać, akompaniując sobie na gitarze.
Przeszły mnie dreszcze, bo usłyszałam jeden z piękniejszych utworów Buena Vista Social  Club - Chan Chan

Dla takich momentów warto przelecieć pół świata, warto wydać ostatnie oszczędności....wszystko warto! Pan przestał śpiewać, ale długo jeszcze brzdękał na gitarze, jakby nie chciał zbyt drastycznie zakończyć tej cudnej chwili. Chciałam coś wrzucić do talerzyka, który stał obok, ale przypomniało mi się, że nie mamy już przy sobie żadnych drobnych. Wpadłam w panikę, bo byłam jego jedyną publicznością i pewnie zaraz podstawi mi ten talerzyk pod nos, żebym coś wrzuciła. Nie zdążyłam dokończyć myśli, gdy zobaczyłam, ze gitarzysta wstaje, zarzuca gitarę na plecy, bierze talerzyk w dłoń i zmierza w moim kierunku. No ładnie - pomyślałam - teraz będzie mi pewnie machał tym talerzykiem wymownie i z wyrzutem spoglądał w oczy. Bardziej mylić się nie mogłam, muzyk przeszedł powoli obok mnie, ukłonił się ,lekko uchylając kapelusz i obdarowując mnie delikatnym uśmiechem. Nie pamiętam czy byłam w stanie odwzajemnić uśmiech, bo wstyd mnie sparaliżował. Nie było mi wstyd, że nie miałam pieniędzy, ale było mi ogromnie wstyd, że tak nisko oceniłam tego starszego pana. Było mi wstyd, że stereotypy zawładnęły moim umysłem. Mawiają, że podróże kształcą i dobrze mawiają, bo nigdzie nie nauczyłabym się, jak bardzo subtelni są Kubańczycy, ile w nich taktu, dobrych manier i dumy. To jest kraj gdzie gorąca krew miesza się z nostalgią, co słychać i czuć w każdym utworze Buena Vista Social Club. Zabrzmi może dziwnie, ale pokochałam ten naród z całego serca.








Dzień pełen wrażeń, czas wracać do hotelu. Podziwiamy widoki, żartujemy z kierowcą, jest bosko! No prawie....bo nagle widzę, że Sznupek jakoś tak dziwnie wygląda. A mianowicie wygląda tak jakby chciał wzruszyć ramionami i jednocześnie zadrzeć brodę jak najwyżej do góry. Odzywać też się przestał, więc go pytam, bo się bać zaczęłam, że to może początek jakiejś ciężkiej choroby.

  • A ty co? Boli cie coś?
  • Nie wiem, ale coś mi się w szyje stało. Parzy!
  • Spiekłeś się?
  • Nie wiem, zobacz, ale parzy tak, że chyba zaraz umrę!
  • Nooo....oooo....uuuu....oj!
  • No co tam jest? Mów szybko!
  • No masz taką jakąś plamę czerwoną, jak wysypka jakaś
  • Duża, jak duża? Może pająk mnie ugryzł?
  • No nie wiem, dojedziemy do hotelu to ci maścią posmaruje
Przez następne 10 minut, co minutę musiałam sprawdzać, czy plama jest większa, mniejsza, bardziej czerwona, mniej czerwona. Szukałam  śladów ugryzienia tarantuli lub węża jadowitego. Po 10 minutach, o zgrozo, na szyi pojawiła się następna plama i skończyły się żarty. Do tego poszkodowany zacząl sie pocić i odczuwać drętwienie w karku. Pewnie od tej dziwnej pozy, którą przyjął -skwitowałam - ale oczywiście ja sie nie znam. Według zeznań Sznupka piekło tak, jakby ktoś gasił kubańskie cygaro na jego karku. Po następnych 20 minutach plamy zniknęły, a pieczenie ustało, tak nagle z niczego. Oczywiście Sznupek nie dowierzał moim zapewnieniom, że po plamach nie ma nawet śladu. Jak tylko weszliśmy do pokoju to rozpoczął wygibasy przed lustrem, żeby ocenić sytuacje. Po 10 minutach dobiegło mnie wołanie z łazienki.
  • Sznupcia, choć to zobacz!
  • Co?.
  • To!
  • GDZIE?
  • No tu
  • Tu gdzie trzymasz paluchem
  • Tak tu, co to?
  • Nic
  • No jak nic , jak coś jest
  • Stań przy świetle bo nie widzę
  • Tu, za uchem, przy włosach?
  • No tu, co to jest?
  • Potówka idioto!
  • Potówka? A potówki nie są groźne?
  • Weź Sznupek, ja cię proszę!
  • No co, a może jakieś tabletki wezmę
  • PO CO? Przecież plamy zniknęły
  • No, ale może mam obrażenia wewnętrzne, nic nie wiadomo
Dwa dni później na plaży, siedząc pod drzewkiem złapałam mrówkę, która chodziła mi po ręce. Po paru minutach dostałam czerwonej plamy i faktycznie piekło jak potarcie pokrzywą, po 10 minutach plama zniknęła i pieczenie też.

  • Zobacz Sznupek, to pewnie te czerwone mrówki cie ugryzły, tez mam taką plamę
  • Ooo nie, moja plama była większa
  • Skąd wiesz, przecież nie widziałeś tej plamy
  • Ale ja miałem dwie plamy, więc i tak miałem gorzej
  • Ale zobacz jakie wredne mrówki
  • No bo to są specjalne mrówki, czerwone mrówki fidelówki



Na szczęście reszta urlopu upłynęła nam  bez większych przygód. Cieszyliśmy się sobą, Kubą, piękną pogodą i dobrze zaopatrzonym barem. Pewnie jesteście ciekawi, czy Sznupek nauczył się tańczyć salsę?  Niech to pozostanie naszą słodką tajemnicą, bo przecież wszystkich wakacyjnych sekretów zdradzać nie możemy:)







Dziękujemy za wszystkie komentarze, jest nam niezmiernie miło, że do nas zaglądacie. Następne wakacje już w maju, tym razem słoneczna Italia i miasto miłości nieszczęśliwej - Werona. Sznupek już trenuje scenę balkonową :)





          

                                                                                

13 komentarzy:

  1. Na widok zdjęc otworzyłam szeroko gębunię i tak mi zostało! Cudo! Bo nie dośc, że zawarłaś w nich specyfikę tego kubańskiego ciepła, tej innej kultury, to na dodatek tak pięknie je wystylizowałaś na stare fotografie. Majstersztyk!!! Wydrukować je trzeba,oprawić w ramki i powiesic na ścianach. Niech sie w komputerze nie marnują!:-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale miła niespodzianka od rana. Co do mrówek to one gryzą mocniej mężczyzn. To udowodnione. Sznupek jest naj... Pozdrawiam Was, Magda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha ha ha Sznupek opanuj się ;-) wiesz całe życie uczymy się, a może tam gdzie cywilizacja została trochę w tyle, po prostu ważny jest CZłowiek???
    Piękna podróż :-))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech Sznupciu ale się nostalgicznie zrobiło.....normalnie jakbym tam była ...prawie tą muzykę usłyszałam.....
    co do drugiej części to prosze mi sie nie śmiać z mojego ulubieńca Sznupka......Ty wiesz co taka mrowka może .....dużo może i ......JUZŻ :)
    czekam z niecierpliwością na Wasze następne wojaże....... i Wasze przygody...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze cudowne zdjecia a podroz opowiedziana w taki sposub, ze czulam sie jakbym z Wami tam chodzila. Usmialam sie do lez z mrowkowej przygody :))))
    Serdecznie Was Kochane Sznupki sciskam i posdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Momi :)
    Cudna podróż, przepiękne zdjęcia, a Sznupek ?....no cóż, WYMIATA ! :) :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sznupek - Hiponchrupek ;)))

    A tak w ogole to zdradzaj sekrety, natychmiast, bo my tylko po to tu przychodzimy!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale jak to, już ostatnia część relacji? A może jeszcze coś, jakiś bonus?:)

    Co do plam Sznupka- ciesz się, że jechałaś z nim, bo gdybyś to mi towarzyszyła w takiej sytuacji, to musiałabyś patrzyć na plamy co 2 min, a nie 10 :P

    A "Chan chan" uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. niech się ten szanowny Sznupek cieszy ,że ta wredna mrówka ugryzła go w kark a nie w tak zwane GDZIEINDZIEJ. oojojoj, co to by wtedy było!
    babcia klucha

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile by była warta egzotyczna podróż, gdyby nikogo nic nie pogryzło?
    Ciekawie zrobione zdjęcia - robią klimat.

    OdpowiedzUsuń
  11. Momi uwielbiam Was !!! :) dzięki za piękne wspomnienia i przecudne zdjęcia Wera

    OdpowiedzUsuń
  12. Koniec?
    Podróż powrotna bez przygód,bez zgubionego bagażu,bez marudzenia Sznupka i bez złamanej nogi???
    Anha

    OdpowiedzUsuń
  13. rozmarzyłam się, a raczej rozpłynęłam, na szczęście mrówki fidelówki sprowadziły mnie na ziemie i nagle jak grom z jasnego nieba, dopadło mnie info, ze to już koniec podróży. :-(

    OdpowiedzUsuń