środa, 21 sierpnia 2013

Jak rzucić palenie, zarobić fortunę i nie przytyć?

No jak? Bo ja nie mam zielonego pojęcia.........


Właśnie mija 2 lata jak przestałam palić i pomyślałam, że warto o tym wspomnieć, bo łatwiej będzie mi zapamiętać. Teraz to jest jeszcze łatwe, ale za 7-8 lat będę się zastanawiać, czy minęło 6 czy 9 lat?  Wtedy zerknę do bloga i jak na tacy będę miała podane wszystkie szczegóły. Tak, tak Blog to świetny sposób na sklerozę.  Nie odpowiem wam na pytanie jak rzucić palenie, bo nigdy nie rzucałam. To palenie rzuciło mnie, wzięło i odeszło w siną dal. Najpierw zaczęłam się łapać na tym, że papierosy zaczynają mi śmierdzieć, czuje dym we włosach, ubrania śmierdzą, nawet koc w salonie śmierdzi. I tak dzień po dniu jakoś przestały mi papierosy smakować. Wstałam któregoś poranka, zapaliłam papierosa i zgasiłam po dwóch machach, wyniosłam popielniczkę i od tamtej pory nie zapaliłam już więcej. Przez te dwa lata nie miałam ochoty nawet na małego macha, a paliłąm dużo, bo ponad paczkę papierosów dziennie.



Na początku nie przeszkadzał mi dym, pozwalałam Sznupkowi palić w domu, jednak po jakimś miesiącu zmieniło mi się to kompletnie. Sznupek został z papierosami wyeksmitowany na podwórkowy taras, wszystkie popielniczki zostały wyrzucone do śmieci. Zaczęła się między nami zimna wojna. Sznupek się buntował i nie chciał palić na zewnątrz, bo przecież najlepiej smakuje papieros przy komputerze. Ja dostawałam białej gorączki jak tylko wyczułam zapach dymu. Dużo czasu i wody kolońskiej  upłynęło zanim doszliśmy do porozumienia.  To znaczy musieliśmy dojść do porozumienia, bo inaczej wszystkie oszczędności poszłyby na perfumy, dezodoranty i wody kolonskie, bo nagle się okazało, że Sznupek stał się namiętnym użytkownikiem wszelakich wód zapachowych. A że Sznupek umiaru nie ma w niczym, to i w tym też. Psikał wszystko co się dało, poduszki, zasłonki, dywan, ściereczki w kuchni i kapcie w przedpokoju, tylko po to, żeby ukryć fakt, że sobie zapalił jednego podczas mojej nieobecności. Ja dostawałam szału, że palił, a później kładłam się z bólem głowy i drapaniem w gardle od tej całej chemii.



Tak na Sznupka naciskałam, że poszedł się zarejestrować do naszego farmaceuty, że chce rzucić palenie. Szkocja ma bardzo dobry program dla palaczy i wszystkie pomoce, typu gumy do żucia, plastry, tabletki i psikacze są przez pierwsze trzy miesiące za darmo. Po wstępnych oględzinach nasza sympatyczna Pani podarowała Sznupkowi całą reklamówkę ulotek i produktów. Dostał plastry na noc i płyn do psikania języka w aerozolu na dzień. Czołgista Sznupek wytrwał jeden dzień, ale jaki to był dzień! Kochani! To trzeba było widzieć! Dwa razy prawie umarł dławiąc się podstępnym psikadełkiem, dwa razy sparaliżowało mu język, dwa razy się rozstawaliśmy i dwa razy pakował walizki. Jako że pakowanie walizek nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia, sięgnął po bardziej drastyczne środki - PRZESTAŁ JEŚĆ- stwierdzając, ze i tak nic nie czuje przez to psikanie języka, więc nie widzi sensu.



W tym momencie to ja się poddałam, bo jak to? Sznupek niedelektujący się moimi obiadami? Niezajadający moich pyszności z radością? Moja kucharska duma tego nie zniosła. Już nie marudzę, żeby rzucał na siłę palenie i nie robię scen jak wyczuję zapach papierosów. Sznupek już się przyzwyczaił do palenia na zewnątrz i zawsze porządnie wywietrzy przed moim przyjściem do domu. Perfumy bezpiecznie stoją na półce, mnie nie boli głowa, a Sznupek się nie stresuje jak nastolatek. Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, że jemu tez przejdzie ochota na dymka. Na razie cieszy mnie to, że nie pali już przed komputerem jeden za drugim, albo drugi za pierwszym, jakby rzekł mój Osobisty Rodziciel.



Zawsze słyszałam- zobacz ile ty przepalasz- policz sobie ile byś zaoszczędziła nie paląc- przecież papierosy w Wielkiej Brytanii cię zrujnują - rok nie palenia i kupisz sobie "wypaśny" samochód -  rok nie palenia i pojedziesz na Bora Bora. No to skoro tak wszyscy mówią, to znaczy, że tak jest i już niebawem będę bogata, jeszcze jakby Sznupek rzucił palenie, to może zaczęłabym się rozglądać za jakąś willą z basenem na Arubie. No ale dobrze, nie bądźmy zachłanni , jak na razie niech będzie ten samochód i Bora Bora. Wyluzowana i spokojna zasiadłam na sofie w oczekiwaniu na spływające na mnie bogactwo, w miedzy czasie robiłam sobie i Sznupkowi drobne przyjemności, bo przecież mnie stać, na fajki nie wydaje. A to nowe pluszowe kapciuszki w cenie paczki papierosów, a to 3 pary dżinsów w cenie 2 paczek papierosów, a to 5 książek kucharskich w cenie 5 paczek papierosów, a to opakowanie lodów za paczkę papierosów, a to nowe biurko dla Sznupka za 10 paczek moich niewypalonych fajek. Zdrowy rozsądek ogłupiały od nadmiaru świeżego powietrza  też się dał oszukać, bo bez oporów zgadzał się na taką rozrzutność. Po miesiącu okazało się, że lepiej byłoby, dla mojego portfela, gdybym zaczęła palić  z powrotem. No, ale to przecież pierwszy miesiąc i dalej będzie już tylko lepiej. Na szczęście rozrzutność i przeliczanie wszystkiego na paczki papierosów szybko mi przyszło, co uratowało nas od kompletnego bankructwa. Mimo, że się opanowałam to dwa lata mijają, a ja wciąż czekam na mój "wypaśny" samochód i wczasy na Bora Bora.



A więc jak widzicie fortuny mi nie  przybyło, ale za to kilogramów- oho!- to tyle, że mogę obdarować nimi pół afrykańskiej wioski. Ja nawet nie wiem kiedy? Chyba byłam tak zajęta wypatrywaniem tych wczasów na Bora Bora, że nie zauważyłam jak mnie coś w boki wchodzi bezszelestnie. Dodać muszę, że ja zawsze grubasek byłam, ale udało mi się nad tym zapanować jakieś 5 lat temu i doprowadziłam się do całkiem miłego dla oka stanu.  Podstępne te kilogramy strasznie! Niby nie jadłam więcej, ale zapewne częściej, niby nie miałam ciągotek do łakoci, ale tez nie odmawiałam sobie. Teraz zabawę z pozbywaniem się kilogramów rozpoczęłam na nowo i różnie z tym jest - raz na plus raz na minus - zależy od pory roku i wielkości lustra.



Tak czy siak cieszę się ogromnie, bo mimo braku fortuny i paru kilogramów w nadmiarze, najwięcej zyskało moje zdrowie, płuca i serce, a to jest przecież w życiu najważniejsze, zaraz po szczęściu i dobrym jedzeniu:) Więc trzymajcie Kochani kciuki, żeby już nigdy nie zachciało mi sie sięgnąć po papierosa i żebym za jakiś czas chwaliła się następną rocznicą "niepalenia" wklejając Wam moje zdjęcie w "wypaśnym" samochodzie, w seksownym bikini  nadając z Bora Bora:)  

 


                       

 

                           

44 komentarze:

  1. Hahaha...,oj Kumo,poprawiłaś mi humor tym wpisem :)
    My rzuciliśmy razem....na 7 miesięcy,
    ale niestety znowu jaramy :(
    Na Bora Bora pewnie nie polecę, bo musiałabym zamienić Pierwszego Męża na" nowszy model" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moze za drugim podejściem się uda....rzucić fajki..a męża nie zmieniaj, bo Ci Sznupka podrzucę..:)

      Usuń
    2. O matulu !!, to mało,ze motorki to jeszcze miałabym czołgi polubić ? :)

      Usuń
  2. taaaaa pozdrawia niestety palący hipopotam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sznupciu Ty to twardza babka jesteś! To tak jakbym przestała pić nałogowo kawę. Udało mi się na rok, ale teraz wrócił do mnie ten piękny zapach i znów popijam :). Że o alkoholu nie wspomnę :>
    Ale za Ciebie trzymam kciuki rzecz jasna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj kawy sobie nie odmówię i mam nadzieję, że nigdy nie przestanie mi smakować:)o alkoholu nie wspomne..;)

      Usuń
  4. To ja trzymam kciuki - ja, nie paląca :)
    Tak trzymać! A moja mam paląca jest, ale w domu nigdy, nikomu nie pozwalała. I bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:) u mnie w rodzinnym domu niestety sie pali, co ja mówię - sie kopci..:(

      Usuń
  5. No to trzymamy kciuki za wytrwałość !!!
    Już tam nie wierzę w Twoje boczki....po tajskim jedzonku???
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niestety tajskie przeplatane innymi przyjemnościami robi swoje..:)

      Usuń
  6. Cudownie Ci się udało, że to palenie Ciebie rzuciło a nie Ty palenie. Mam nadzieję, że mojego lubego i taki cud kiedys dosięgnie, bo inaczej to ju nie widzę szans na odstawienie papierosów przez niego.
    I masz racje - lepiej miec parę kilogramów wiecej, niz tracić zdrowie na dymka!:-))

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj tam , oj tam, wmawiacie sobie te "kilogramy";)
    Ja nie przytyłam nawet 100 gram

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kumo, bo Ty KOchana z innego materiału jestes zrobiona, kilogramoodpornego..;)

      Usuń
  8. To już dwa lata??? Gratulacje i podziwy!!!
    Trzymam kciuki za fotkowe plany... w "wypaśnym" i seksownym :)
    Ja sobie wmawiam, że mi się nie chce rzucić...
    miętka jestem... chyba :-o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może na Ciebie tez się kiedyś obrażą, zacznj je niegrzecznie traktować..:)

      Usuń
  9. Ja nie palę już 9 lat, ślubny w domu nie pali od mojej ciąży. Jednak mi tak dym nie przeszkadza - zawsze wszystko śmierdziało fajkami, teraz jest lepiej. Chociaż np w Grecji miło do kawy zapalić wiśniowa cygaretkę.
    mały podróżnik

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny tekst. Dumna jestem z Ciebie niesamowicie :D Ja paląca nie jestem i niby lata pracy za barem przyzwyczaiły mnie to wszechobecnego dymu, ale w naszym kurniczku jest kategoryczny zakaz palenia. Nawet Mauryc ściga rodzinę i znajomych, że mają tak jak on wychodzić na balkon. I tak już od wprowadzenia się do kurnika, a argument miałam niepodważalny: "Pamiętasz to cholerne malowanie ścian? Ten koszmar, pot, łzy i krew?? A chcesz to powtarzać co roku, jak nam ściany ściemnieją od dymu? Sam chciałeś mieć biało, więc teraz wynocha na balkon!" Działa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze! Bo palenie w mieszkaniu to skrajna głupota:)

      Usuń
  11. Halo, Tu Świerszcz...

    Ja paliłam tylko rok i na szczęscie więcej do nałogu nie wróciłam i mam nadzieję,że nie wrócę.

    Wystarczy,że winka używam w nadmiarze, więc i tak jakaś dysfunkcja jest:)

    Pozdrowionka dla wsiech!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WItam Swierszczu bardzo serdecznie i winko jak najbardziej, bo przecież jakieś nawyki i przyjemności trzeba mieć.:)

      Usuń
  12. Pamietam jak rzucalas... kurcze i juz 2 lata zlecialo :) Tak trzymaj !
    Czekam na fotki z Bora Bora :)

    żmijka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Żmijka, jak ten czas leci, a my co raz piekniejsze..:)

      Usuń
  13. Momita, świetny tekst, gratuluję wytrwania w niepaleniu! Niestety w temacie nadprogramowych kg nic nie pomogę, bo ...sama mam z tym problem..każdy dzień to walka o utrzymanie wagi hihi ;)
    pzdr
    Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Majeczko - że też cżłowiek codziennie musi z czymś walczyć, ale dobrze, ze to TYLKO kilogramy :)

      Usuń
  14. Oj Momi a co jak palaczowi przeszkadza dym, nie cierpi zapachu popielniczki, dymu w aucie też ........... a dalej jara hiiiii no może nie dalej, bo stara sie rzucić, od tygodnia :-) Nie ze bez papierosa, bo to byłby szok dla organizmu, a takie kuracje to bron boze hiii

    OdpowiedzUsuń
  15. My niepalacy nie mozemy rzucic palenia aby sie wzbogacic ani zrzucic niespalonych kilogramow. Pozornie wydawac by sie moglo, ze nie ma rady ani sposobu. Jednak co dwie glowy niezacmione dymem ani slomianym zapalem wymyslilismy. Oszczedzamy na lodach. Nie kupujemy i juz... i jaka oszczednosc - jeden kapec za dwa lody, za cztery lody mozna miec pare do skapcenia, pfe, pare kapci i tak dalej jak u Sznupkow. Latwe rozwiazanie , moze nie dietetyczno-kaloryczne, ale latwe. Nigdy nie jedlismy duzo lodow i liczymy zwykle z wyprzedzeniem nasze oszczednosci topniejace jak lod mimo staran. Na przyklad za piec lat mozemy na ten urlop pojechac i bara bara ale tam goraco i lody serwuja....
    Fajne Sznupciu Twoje rozwazania. A jak zaczniesz miec migreny (czego ci nie zycze) od samej mysli o dymie papierosowym, to znaczy, ze ci stuknelo 15 lat od rzucenia palenia, a jak zaczniesz krzywo patrzec sie na potencjalnego palacza, jeszcze bez zapachu dymu, to minelo lat 20 itp. No ale ty piszesz o tym na blogu... grunt, ze nie palisz i nie dajesz zbytnio popalic Sznupkowi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lody oj jak ja lubię lody...:)i cieżko byłoby mi te lody na Bara Bara zamienić, a raczej Bora Bora :)

      Usuń
    2. Nie, nie. Mialam na mysli 'bara bara' z malej litery takie 'fiku miku' dla doroslych :)w blizej nieokreslonej formie. Mozna to robic smialo rowniez na Bora Bora :). Przyzwyczajen trudno sie pozbyc :) Fakt.

      Usuń
    3. tak tak...wiem wiem co miałeś na myśli...zamotałam trochę, ale najważniejsze, że bara bara to nie tylko na Bora Bora..:-D

      Usuń
  16. Momiś gratulacje dla Twoich byłych papierosów za to, iż Cię rzuciły !
    Ja po 35 latach też powiedziałem im w listopadzie 2012 ADIEU...
    tyle, że jakiś nawyk pozostał i vapuję teraz z Żonką e-papierosy.
    Dla nas smaczniej i zdrowiej (kaszlu nie mam już 9 miesięcy)
    o znacznie niższych kosztach nie wspomnę.
    Tyle, że Bora-Bora też nie mamy bo jak uczy Marek Kondrat liczy się to co na koncie.
    Pozdrawiam i wciąż podczytuję z otwartą paszczą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oldi cieszę się, że zaglądasz i powiem Ci, że ja tez pozbyłam się paskudnego porannego kaszlu.

      Usuń
  17. Momi mnie minelo 9 lat W nie pali od 7 ......na Bora Bora mnie nie stac, wypasnego auta tez nie...mam ...i jestem ciagle jakies 5 kilosow do przodu, ale i tak uwazam ze warto

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko, skoro W rzucił 2 lata po Tobie, to może i na Sznupka pora..? Muszę mu podsunąć taki pomysł:)
      No i pewnie, że warto - mamy gładsze cycki..:-D

      Usuń
  18. O NIEDZWIEDZIU !!
    My tu gadu, gadu a Elce łabądki zjedli :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiele z tego co napisałaś pasuje do mnie jak ulał: rzuciłam fajki, mąż nie. Minęły dwa lata, przytyłam, na Bora-Bora też jeszcze zbieram ;) ...
    Co było innego: sposób rzucania fajek był inny, no i nie rozwodziliśmy się, bo od zawsze paliliśmy tylko na zewnątrz. No i ja wiem, jak to zrobiłam! Przeczytałam książkę, po której już papierosa do ust nie wzięłam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witam Edytko i mam nadzieję, ze kiedyś dozbieramy na Bora Bora :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Gratki Momi :))
    Tak trzymać.
    Swoją drogą znowu się uśmiałem .

    OdpowiedzUsuń
  22. Palę elektroniczne, już mniej więcej od 2 lat, aktualnie smakowe Vilty, uważam że normalny papieros to jedna wielka głupota i do niego nie wrócę. Na elektronicznych nie ma tylu problemów, można palić gdzie się chce, człowiek dużo lepiej się czuje. Mnie przynajmniej to odpowiada.

    OdpowiedzUsuń
  23. Przy rzucaniu palenia najważniejsza jest determinacja, której życzymy wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  24. Jak się mali to jest źle, jak się nie pali też. Oj ciężkie życie palacza.

    OdpowiedzUsuń