środa, 10 lipca 2013

Wybuchowa mieszanka, czyli ile kosztuje gaz w Szkocji?

Zdarzyła Wam się kiedyś taka sytuacja, że robicie komuś awanturę z wielką zajadłością, będąc pewnym swoich racji, machacie rękoma, łapiecie się za głowę, przewracacie oczami, marszczeniem brwi wyrażacie powagę sytuacji? I nagle BUUUM ! Zaczyna wam świtać w głowie, że może jednak nie macie racji, może ta osoba niewinna jest i zaczynacie panicznie szukać sposobu, jak się z tej ciemnej uliczki, zwanej awanturą, wycofać. Ja oczywiście wycofałam się najlepiej jak umiałam, czyli wydałam z siebie jęk rozpaczy, machnęłam ręką, zrobiłam usta w dzióbek i się obraziłam. Teraz siedzę i zastanawiam się jak to odkręcić? Chyba pójdę i się przytulę niedbale. Aaaa, pewnie ciekawi jesteście co było powodem tak wielkiej awantury? Powodem był talerz, zielony nieumyty talerz, który zalegał w zlewie. Niestety zapomniało mi się, że sama go tam wstawiłam i nie umyłam.



To nie wszytkie atrakcje dzisiejszego dnia. Dostałam list od British Gas, mojego dostawcy prądu i gazu, a raczej od działu windykacyjnego, że zalegam z zapłatą na kwotę....ooo i tu musiałam usiąść, bo mnie coś w gardle ścisnęło niemiłosiernie, sami zobaczcie.

                
    Tak, tak dobrze widzicie. Pismo mówi, że zalegamy z płatnościami na kwotę ponad 1000 funtów (5000zł). W Wielkiej Brytanii tak jest, że wszystko załatwia się przez telefon, nie ma czegoś takiego jak biuro obsługi klienta gdzieś na mieście. Dzwonię więc do tych windykatorów i pytam się co to jest, za jaki okres i z jakiej przyczyny? Już normalnie biednego sąsiada podejrzewałam, ze mi się pod skrzynkę podłączył. Pan windykator za dużo mi nie powiedział, bo on ma zlecenie na odebranie całej kwoty i jak nie zapłacę całości do przyszłego tygodnia, to przyjdą i wymontują mi licznik i zamienią na taki ładowany na kartę lub "dongla". Taki licznik wygląda tak, że idzie konsument na Pocztę ładuje takiego "dongla" za 10 funtów i później tego "dongla" wkłada w licznik i ma się prąd czy gaz do wyczerpania środków. Wszystko pięknie, ale z jakiej racji?
Tłumaczę panu, że jaz niczym nie zalegam, że mam rachunek do uregulowania 176 funtów, ale termin jest do 12 lipca. A Pan swoje - przyjdziemy i wymontujemy, przyjdziemy i wymontujemy - jak papuga w klatce!
Udało mi się od Pana wycisnąć numer do księgowości (pewnie w Indiach)  z nadzieją, że tam ktoś bardziej rozgarnięty siedzi. Tym razem trafiłam na Panią, Pani całkiem przyjemna z głosu. 

- No mówię Pani, że ta kwota to się z powietrza wzięła
- Sprawdzę, proszę poczekać

I tu się zaczął koncert na dwie klawiatury i cztery myszki. Klikanie odchodziło tam jak burza.Klik klik klik klik klik.....klik klik....klik! Też wam się to zdarza? Dzwonicie w celu uzyskania informacji, to osoba po drugiej stronie zaczyna walić w klawiaturę jakby w jakiś trans wpadła? Mnie się wydaje, że ona tak jednym palcem stuka, a w miedzyczasie dojada kanapkę i herbatą zapija i tylko udaje, ze tak zawzięcie pracuje. No dobra, nie czepiam się, najważniejsze, żeby z tego klikania jakieś konkrety wyszły.  

- A to są proszę Pani zaległości za 2004 rok
- 2004?!?!? I tak nagle się wam przypomniało? Przecież ja nawet nie mieszkałam wtedy w Szkocji.
- Proszę poczekać...

Tym razem Pani postanowiła urozmaić mi czas skoczną muzyczką. W sumie to już się domyślałam, że z jakiegoś powodu chcieli mnie obciążyć zaległościami poprzedniego właściciela mieszkania. Na szczęście umowy z dostawcami prądu czy gazu są na "nazwisko"a nie na "adres" i zaległości poprzednich lokatorów mnie nie interesują. Po odsłuchaniu melodyjki przynajmniej z trzydzieści razy, Pani do mnie przemówiła i przysięgam, że słyszałam jak przełyka ostatni kęs kanapki. Tak jak myślałam, zaległości nie moje, tylko poprzedniego właściciela zostały omyłkowo przypisane do mojego konta. Pani bardzo mnie przeprosiła, poprawki w komputerze naniosła i podziękowała za cierpliwość i zrozumienie. Mnie kamień z serca spadł, bo perspektywa siedzenia przy świecach bez prądu jakoś nie nastrajała mnie romantycznie. Chociaż może jakby tego prądu ni ebyło już dzisiaj , to nie zauważyłabym tego cholernego talerza w zlewie. I tak źle, i tak niedobrze. I tak oto nam minął kolejny gorący dzień w Szkocji. A co tam ciekawego słychać u Was?





                 

      

18 komentarzy:

  1. Momi ja kiedys splacilam 600 funtow zaleglosci po poprzednim lokatorze. Mielismy tez wlasnie licznik na kluczyk. I jakos duzo nam schodzilo... Po jakims czasie(hmmm moze roku) zadzwonilam i wlasnie sie dowiedzialam ze mam jeszcze 600 do splaty. Mowie kobicie ze ja tu mieszkam "od wtedy" i ze maja mi kase oddac. A ona ze chce paragony potwierdzajace te tranzakcje. No kto trzyma wyblakle swistki przez rok???? No i co- i nie udowodnisz.... 600 futnow poszlo.... Na nastepny dzien przyszedl fachura i wyzerowal licznik oraz dal nowy kluczyk. Sama nie wiem jak mozna nabic "minus" na liczniku na kluczyk...
    holi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli z klucza schodziło ci te zadłuzenie?

      Usuń
    2. poprzedni lokator pewnie mial licznik zmieniony z normlnego na przedplatowy (gdyby Wam ten licznik zmienili to tez mielibyscie zaleglosc zamiast stanu zerowego)

      Usuń
  2. Chcialabym miec taki dar pisania jak ty :) od razu czlowiekowi poprawia sie humor :) a u nas znowu zimno, i co gorsza zaczyna padac. Chyba trzeba sie to jakiegos cieplejszego kraju przeprowadzic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas dalej niemiłosierne upały :) Ja zawsze miałam dar do pisania, tylko kiedyś mniej błedów robiłam ;)

      Usuń
  3. Uwielbiam jak mi takimi pismami ciśnienie podnoszą:))) A co do talerza- ja jestem jeszcze gorsza, bo potem idę w zaparte, że to jednak nie ja go tam postawiłam.
    Uśmiałam się z rana.....
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już sytuacja opanowana, teraz się z tego śmiejemy, a Sznupek ma powód do tego, żeby się po plecach głaskać, jaki to on niby biedny..;)

      Usuń
  4. To moze w ogole nie zatrzymać postępowania windykacyjnego. Uzeralam sie z kilkoma windykatorami przez błąd British Gas przez kilka miesięcy pare lat temu.
    Niestety w takich sprawach zalatwiajac telefonicznie nie ma sie żadnego dowodu - wyslalabym dzis jeszcze mail lub tradycyjne pismo na papierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czarownico dziekuje za podpowiedź, ale ja mailem dostałam potwierdzenie "umożenia" zaległości i mam tego maila wydrukowanego jakby przyszli mi licznik wymieniać:)

      Usuń
  5. mi sie na szczescie nie trafily zadne klopoty z dostawcami. mam scottish gas od pradu i gazu i swiety spokoj. mam jakas taka umowe internetowa i przychodza do mnie tylko raz w roku skontrolowac liczniki :-)
    ciekawe co to bedzie jesli zdecyduje sie zmienic dostawce...
    a swoja droga, jestes 4 osoba, ktora ma problemy z british gas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję ze to jednorazowy "wyskok" i juz bedzie dobrze, a zmienić dostawce bardzo łatwo, robiłam to na starym mieszkaniu. Nowy dostawca nawet za mnie złożył wymówienie, normalnie bajka..:)

      Usuń
  6. wiem, ze latwo :) a jeszcze latwiej, jak sie czlowiekowi skonczyl kontrakt :) Jedyny problem jaki mialam, to z ee i ich buyout. Dzis, po wyslaniu im wszystkich papierkow poczta (wielokrotnym), po wyslaniu tych samych papierkow mailem i dosc jednostronnym pisaniu maili, dostalam upragniona odpowiedz:

    "Thank you for sending me your TalkTalk bill. I note that you made contact with our customer service team on a number of occasions regarding this matter and I have therefore applied a manual credit of £100.00 to your account today in respect of your cancellation fees.
    I hope this resolves the matter to your satisfaction and apologise for any inconvenience you have experienced in claiming your fees."

    OdpowiedzUsuń
  7. ja kiedyś wysyłałąm rachunki telefoniczne do banku i domagałam sie zwrotu kosztów. Kwota spora bo dzwoniłam z Tajlandii , bo mi karty kredytowe poblokowali(bezpodstawnie) i bez gadania zwrócili mi za cały rachunek włącznie z abonamentem. Czesto im się zdarzają jakieś błedy, ale podoba mi się, że potrafią sie do błędu przyznać i nie ma problemu z zadość uczynieniem. Z prądem też kiedys miałąm problem, na starym mieszkaniu. Prąd się skonczył i nie mogłam doładowac bo licznik się zawiesił - 2 dni bez prądu u znajomych spalismy - w prezencie dostaliśmy 50 funtowi jakoś szybciej zapomnieliśmy o problemie. Czsami tylko wkurxa mnie ta ich flegmatycznośc w załatwianiu sprawy. Ile się cżłowiek musi nadzwonić, zeby od kogoś doszło o co chodzi. No ale nie można mieć wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie tak jak mowisz- nie mozna miec wszystkiego i wlasciwie mamy 2 opcje do wyboru: albo flegmatycznosc z zadoscuczynieniem albo flegmatycznosc bez jakiegokolwiek zadoscuczynienia (Polska tak niestety wyglada)

      Usuń
  8. w naszych realiach rozmowa przez telefon to jedno, a formalne wysyłanie pism- to drugie, oczywiście nie jest tak prosto wszystko wyjaśnić.
    Cieszę się, że nie dałaś się wymanewrować :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. huh cale szczescie, ze rozwiazalas to nieporozumienie...
    no kurcze tysiac funtow, to nie jest cena jaka sie placi z przyjemnoscia... :s

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to chce mi się śmiac, bo to jest dokłądna kwota jaką muszę zapłacić za dwa bilety do Bangkoku..:)

      Usuń
  10. my bylismy w Grecji na wakacjach i zablokowali mi karty ,dzwonil tel .nie odebralam bo co beda mi przeszkadzac ja na urlopie a dzwonil bank chcial sie upewnic czy napewno to ja wlocze sie po swieci czy ktos moze swisnol mi karty/?maz mial aktywnw karty wiec no problem !!!p.Gosia

    OdpowiedzUsuń