Jest taka jedna noc w roku, gdzie fajerwerki rozjaśniają niebo, a pochodnie i ogniska rozgrzewają zimną jesienną aurę. W taką noc 407 lat temu, pewien mężczyzna o bardzo zacnym wyglądzie, lecz o bardzo niecnych zamiarach, postanowił wysadzić w powietrze cały angielski parlament i izbę lordów. Wraz ze swoimi towarzyszami spisku chciał pozbyć się Króla Jakuba I i całej świty rządzącej. Marzyło mu się, aby władzę w Wielkiej Brytanii przejęli katolicy.
Guy Fawkes, bo tak się nazywał mężczyzna o zacnym wyglądzie, lecz o niezbyt zacnych zamiarach, odpowiedzialny był za odpalenie lontu w piwnicach Pałacu Westminsterskiego. Przez calą noc ukrywał się w małej piwnicy, pośród beczek pełnych śmiercionośnego prochu. Plan może był doskonały, ale niedoskonali byli spiskowcy. Wśród nich pojawił się zdrajca. Zdrajca sięgnął po pióro i napisał anonimowy list do służb specjalnych Jej Królewskiej Mości z informacja o planach katolików. W dzień zamachu o poranku straż królewska odnalazła nielegalny magazyn i mężczyznę o zacnym wyglądzie, lecz o niezbyt zacnych planach.
Guy Fawkes był przesłuchiwany przez wiele dni i torturowany na madejowym łożu. Bardzo szybko podał nazwiska pozostałych spiskowców. Nie uchroniło to go jednak przed kara śmierci przez powieszenie i poćwiartowanie. Mężczyzna w obawie przed poćwiartowaniem swojego zacnie wyglądającego ciała, tuż przed powieszeniem skoczył z szafotu i złamał sobie kark.
Od ponad 400 lat w noc 5 listopada mieszkańcy Wielkiej Brytanii, od Londynu po Glasgow upamiętniają tą noc paląc na na stosie kukłę Guy'a Fawkes urozmaicając to fajerwekowymi pokazami i spotkaniami rodzinnymi przy blasku pochodni lub ogniska. Nieudany spisek prochowy celebrowany jest w iście wybuchowym stylu.
Na przestrzeni setek lat Guy Fawkes z terrorysty i spiskowca stał sie bohaterem, symbolem walki ze złym totalitaryzmem. Jest idolem anarchistów, którzy podczas demonstracji przywdziewają maskę z uśmiechem, do złudzenia przypominającą człowieka o zacnym wyglądzie.
My ze Sznupkiem fajerwerki ogladać będziemy z z okna , zapachowe świeczki muszą zastąpić pochodnie, a atrapa kominka ognisko. Na wieczór mamy tez przygotowany film na podstawie komiksu Alana Moore o tajemniczym "V", który przywdział maskę z zacnym uśmiechem i wypowiedział walkę władzą totalitarnego Londynu. Film widzieliśmy już parę razy, ale co jakiś czas do niego wracamy, bo jest mroczny, klimatyczny i enigmatyczny. Do tego dobra muzyka i świetna rola Natalii Portman i Hugo Weaving robi z tego filmu małe arcydzieło. POLECAMY!
V jak Vendetta z polskim dubbingiem
***zdjęcia zapożyczone z internetu
Miłego oglądania. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńudanego wieczoru- właściwie nocy w mrocznym klimacie :-)
OdpowiedzUsuńHmm... Jeśli zdjęcia „pstryknięte” zostały przez Was to wskazuje na udział w „fajerwerkach”! Nie wyglądają na robione z parapetu okna. Są dobre i dobrze podkreślają sam przekaz. Nie wiem czy gratuluję na zapas, ale gratuluję. Historia kołem się toczy i co więcej dotyczy każdego skrawka ziemi. Wczoraj terrorysta, dzisiaj bohater i odwrotnie. Przykłady można by mnożyć i niestety dzień dzisiejszy nie jest odosobniony od podobnych sytuacji. Jednak... Wszystko zależy od tego, po której stronie barykady jesteśmy, a o obiektywną ocenę jest naprawdę trudno. Nazywanie ludzi walczących o wolność swojego kraju terrorystami jest w modzie, użyte dla celów propagandowych przez siły nieznoszące sprzeciwu. Smutne.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia życzę...
niestety zdjęcia zaczerpniete z internetu:( Powinnam to dodac w poście.
UsuńDzięki za wiadomość o tym filmie. Postaram go sobie znaleźć w Necie i też chętnie zobaczę, bo lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńA propos terrorystów i bohaterów, to nasze czasy potrzebują chyba i jednego i drugiego typu postaci. Wszystko się jakoś tak zastało, zgnuśniało, w wygodnych pieleszach pochowało a "elita" tego świata robi z nami w tym czasie co chce (chociażby ceny energii co i rusz podnosząc)! Wyglądamy tych bohaterów, odważnych buntowników a sami przy komputerkach tylko kliku, kliku...
Ciepłe pozdrowienia od...zgnuśniałego listopadowo lenia:)DDDD!
Film widzialam kilka razy i tez mi sie podoba. Bardzo fajny pomysl na wpis, bo chyba nie wszyscy znaja ta historie. Z tego co napisalas wnioskuje, ze tak jak ja mieszkasz w UK. Ja sie jednak ciesze, ze juz dzis w nocy fajerwerkow nie bedzie, bo mi dziecko budzily :) Blog bardzo mi sie podoba, wiec dodaje do ulubionych :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie i zapraszam jak najczęsciej...:)
OdpowiedzUsuńPostanowiłam wyróżnić Twój blog: http://justine-abroad.blogspot.nl/2012/11/wyroznienie-czyli-czego-jeszcze-o.html i zaprosić do zabawy, jeśli tylko masz na to ochotę! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Justine
Sznupciu jak tam Bonfire night? moja w domu chroniąz koty przed fajerwerkami :(
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie po odbiór wyróżnienia :)
Wielkie dzięki dziewczyny za wyróznienie..;) Jutro się za to zabiorę..)
OdpowiedzUsuńSznupcia czy ja mogę dodać tylko, że jest to właściwie jedyny dzień kiedy można sobie zrobić wielkie ognisko przed blokiem i straż pożarna nie interweniuje. Koleżanki z pracy opowiadały mi w zeszłym tygodniu, że jak chciałeś się pozbyć jakiegoś rupiecia z domu (mebel czy sofa) to bonfire night był po temu idealny, wystawiałeś graty pod dom a okoliczna młodzież już wiedziała co z tym zrobić;)
OdpowiedzUsuńteraz mi mówisz? WYkorzystam pomysł przyszłym roku..:)
UsuńTeraz rozumiem. Rozjaśniło mi się, dzięki:)
OdpowiedzUsuń