wtorek, 4 listopada 2014

Wakacje w Toskanii - Florencja na opak - cz.8

Czasem tak bywa, że wszytko idzie na opak, nawet jakbyście się bardzo starali, to i tak nie uda się tego odwrócić na dobrą drogę. Wielkiej tragedii nie ma, jak co jakiś czas trafi nam się taki dzień, ale słyszałam, że są ludzie co im tak na opak wszystko idzie przez całe życie. Nam na szczęście trafił się tylko taki jeden dzień w podróży, na nieszczęście był to dzień w którym wybraliśmy się do Florencji. No pech niesamowity, ale nie dla nas, dla Florencji pech, bo nie miała szansy pokazać nam się w pełnej krasie.



Zaczęło się od tego, że na dworcu przypomniałam sobie, że zapomniałam zapakować aparatu do plecaka. Do odjazdu pociągu mieliśmy dosłownie 10 minut, ale Sznupek na moje błagalne spojrzenie, kategorycznie odmówił biegu na przełaj w celu zabrania aparatu z kuchennego stołu. Po czym z miną Baltazara Gąbki oznajmił, że aparat spoczywa w jego plecaku i tylko czekał, kiedy sobie przypomnę, że zapomniałam. Złośliwy, prawda? Miałam prawo strzelić focha? Miałam, więc strzeliłam. I tak siedzimy na dworcu, ja z fochem, on z papierosem, upał się robi okropny, a słodki głosik w megafonie zapowiada, że pociąg się spóźni 20 minut. Już wtedy powinniśmy się zorientować, że to nie będzie idealny dzień w idealnej Toskanii.






Do Florencji dojechaliśmy bez większych przeszkód, a nawet udało się Sznupkowi wypchnąć focha z pędzącego pociągu, nie tam żebym się strasznie zmartwiła, albo tęskniła, ale miałam tylko nadzieję, że się nie zgubi w drodze do domu, bo przecież może się jeszcze przydać. Co ja wypisuję, jakie "może"? Na pewno się przyda, to jedyna broń, która osłabia system obronny Sznupka.


No, ale wróćmy do Florencji. Kupiliśmy bilet całodniowy na autobusy wycieczkowe "hop on hop off". Zazwyczaj zawsze zdawało to egzamin, ale nie we Florencji. Kręciliśmy się w miejscu, lub staliśmy w korkach, a to co najważniejsze do zobaczenia jest w zasięgu małego spaceru z Dworca Santa Maria Novella. Po godzinie jeżdżenie dotarliśmy na Plan Michała Anioła, aby podziwiać panoramę miasta. Szkoda tylko, że przyjechaliśmy tam przed południem. Upał by m nie do zniesienia, a słońce ograniczało widoczność. Jeżeli kiedyś się wybierzecie do Florencji, zawitajcie na Plac Michała Anioła po godzinie 16.00. Czy wspomniałam, że jechaliśmy tam godzinę? A czy wspomniałam, że autobusem miejskim jechalibyśmy jakieś 25 minut, a piechotą doszlibyśmy w 45 minut? Nie wspomnę tu o cenie biletu - 20 euro za osobę, a miejski 1.30 euro za osobę, taka tam maleńka różnica.











Postanowiliśmy pożegnać autobus i zwyczajnie pójść przed siebie w poszukiwaniu najpiekniejszych atrakcji Florencji. Muszę przyznać, że mapa zabrana z autobusu bardzo nam pomogła. Spacerowało się przyjemnie, bez dwóch zdań miasto ma swój urok i potrafi zachwycać, sam Michał Anioł się przecież o to postarał. We Florencji udało nam się wypić najdroższą coca-colę w Europie i zjeść najlepsze lody w świecie, najlepsze i najdroższe zarazem.                        
Udało nam się jakoś uniknąć kolizji z tłumami turystów ,ale nie udało nam się uchronić przed złodziejami. Na szczęście zakończyło się tylko na pociętym plecaku, ale niesmak pozostał. Teraz wiem, dlaczego we Florencji widziałam tyle zakonnic, ktoś się musi za tych złodziei przecież modlić. A gdzie spotkaliśmy złodziei? Na moście Złotników spotkaliśmy, pewnie chcieli nas ozłocić i zaczęli od plecaka.






















Jakieś rusztowania na naszej drodze, spóźniony autobus, niemiła pani w informacji, pijany facet na ławce, pociąg który nam uciekł,  niewygodne siedzenia w dworcowej poczekalni, tłumy wchodzące w kadr i parę innych wydarzeń sprawiły, że Florencja nie będzie miastem, do którego będziemy chcieli powrócić. Może gdyby to nie był dzień na opak, to nasze wspomnienia byłyby inne, a tak są jakie są.
A jakie są Wasze, byliście we Florencji?      
       

13 komentarzy:

  1. Ach rany ty moje, jak to dobrze, ze nie tylko ja miewam nieidealne wypady do idealnych miejsc ;) We Florencji nie bylismy i moze nie powinnismy probowac? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nawet tak nie myśl, każde miejsce jest warte zobaczenia choć raz....do tych najpiękniejszych się wraca...:)

      Usuń
  2. No, ale w sumie Baltazar Gąbka był czujny :))))))
    Ja byłam,ponad 20 lat temu i prawie nic nie pamiętam( zdjęć nie mam), nawet oglądając Twoje zdjęcia mało co sobie przypominam, ale……smaku pizzy nie zapomniałam !
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WIdzisz, Ty pizze, a ja lody i salami picante - coś z tym jedzeniem musi być na rzeczy w tej Florencji?

      Usuń
  3. nie narzekaj- Sznupek czuwa, a śnieg nie spadł, było słonecznie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj śniegiem, to chyba sypnęło w nocy - bo ZIMNO!...pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  4. Ja nie moge i jak tu dziecko na wakacje wyslac?
    Dobrze ze nic sie nie stalo.
    Ale tak jawnie ? Przy ludziach? Coraz gorzej na swiecie.
    Buziaki Ewa
    Ps.wyslalam Ci maila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Ewa..;) Jawnie i przy ludziach. Jdni blokują ci przejście, to znaczy rozkładają przed Tobą plakaty na ulicy, pokazują jakieś świecidełka, a za plecami robi się ścisk.
      Na maila Kochana odpisałam:)

      Usuń
    2. boze slodki masakra. Moj to z bani cisnie takim od raxu. Ale jak dziecko sobie poradzi w takim momencie i miejscu? Jak ja jezdzilam to tego nie bylo. Choc wiem ze to bylo juz troche czasu temu. Juz sie boje.
      Dzieki za odpisanie.
      Buziaki

      Usuń
  5. Moje wspomnienia są całkiem sympatyczne. Najwieksze wrazenie, do sufit w babtysterium. No i zaluje, ze Dawida w oryginale nie dalo się obejrzeć, ale kolejka była koszmarna - ograniczyliśmy się zatem do dostępnej na powietzru kopii. Tylko te tłumy cholerne. No i jedna śmieszna historia. Zwiedzanie zaczęliśmy od wizyty w toalecie, co by później nie mieć kłopotu. Dluga kolejka chętnych. Toaleta platna - 0,60 EUR/os. Kasowala skosnooka panienka, co to po skasowaniu recznie wypisywala bilet uprawniający do sikania. Ponieważ miałem MNOSTWO klepaków zoltych to postanowiłem je wydac. po skrupulatnym liczeniu okazało się ze uzbieralo się tego EUR 1,19. A nas jest dwojka, zatem brakuje 1 eurocenta. Panienka rozsypala garc monet na blacie, dokładnie je przeliczyla i zazadala dodatkowego centa. Miny nasze, miny reszty kolejkowiczow - BEZCENNE. Kurrrna - nie dalo się klepaków pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehehe...:) Biedulkę na eurocenta chcieliście naciągnąć..:) Co do wspomnień, to nie jest też tak, że będziemy to miasto szerokim łukiem omijać, ale jakoś tak tęsknić za bardzo nie będziemy:)

      Usuń
  6. No ja we Florencji nie bylam, ale zgodze sie, ze takie wydarzenia mogą miec wpływ na to jak odbierzemy dane miejce. Dzieki za wskazowki, jak juz kiedys sie tam bedziemy wybierac to bedziemy autobusy HOP on hop off omijac szerokim lukiem.

    P.S. A tym wypchnietym z pociagu fochem zrobilas mi dzien :) Mam nadzieje, ze bezpiecznie wrocil do domu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie wróciłyśmy z Toskanii, gdzie zwiedzałyśmy m.in. Florencję. mnie miasto bardzo się podobało, wszystkie główne zabytki w zasięgu spaceru, do tego zapierają dech w piersiach, a wejście na wieżę, kopułę katedry i do baptysterium kosztuje jedyne 10EUR (wejście na krzywą wieżę w Pizie to już większy wydatek, bo 18EUR). nie wspomnę już o super atmosferze i pysznym jedzeniu w Mercato di San Lorenzo. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń