No dobra, muszę się przyznać, potrafię czasem być wredna. Siedzi we mnie taki cwany, złośliwy chochlik i tylko szepcze do ucha brzydkie pomysły. Musicie mi wierzyć, że staram się z nim walczyć, ale jakoś mi to nie wychodzi, ma wredota siłę przebicia. Wczoraj Sznupek miał urodziny, więc byłam dla niego bardzo grzeczna, nawet jednym słowem go nie zdenerwowałam, nic a nic! Biedaczek pewnie będzie pamiętał ten dzień do końca życia. Nawet czekałam na Niego, jak wróci z pracy, z czekoladowym tortem i butelką wódki i bluzeczkę ładną przywdziałam i świeczki zapaliłam, włos przeczesałam i oko se mazłam. Wszystko to dla mojego Czterdziestolatka, nawet mu potem tą wódkę pomogłam wypić, żeby ten dzisiejszy ból głowy po równo podzielić, bo znacie to przysłowie, co dwie głowy, to nie jedna? W prawdzie nie znam przysłowia o dwóch żołądkach, ale co tam, tort też pomogłam mu zjeść, co tak miałam siedzieć i patrzeć?
Tak było wczoraj, dzisiaj rano obudził mnie
kac chochlik i szarpie za piżamę i gada głupoty do ucha i do kuchni siłą zaciągnął i kazał śniadanie dla Sznupka przygotować, śniadanie, które wprowadziło Sznupka w godzinne osłupienie. Sami zobaczcie jaki ten chochlik wredny.....
Wiem, wiem, też się z Wami zgadzam, że Sznupek nie zasłużył, szczególnie w okresie świętowania urodzin, bo my urodziny obchodzimy cały tydzień. Codziennie jakaś mała przyjemność, codziennie jakiś mały prezencik. Spróbujcie kiedyś, świetna zabawa i wielka radość z urodzin. Udało mi się jakoś pozbyć chochlika na resztę dnia i w ramach rekompensaty ugościłam Sznupka po królewsku. Zapraszam i Was na ten pyszny obiad, jestem pewna, że wyliżecie talerze do czysta. Oto kolejna propozycja obiadowa, zapraszam.
Schab w glazurze słodko-kwaśnej, ziemniaczki pieczone Madras, surówka z pora
Składniki: 4 osoby
4 kotlety schabowe
majeranek
2 ząbki czosnku
sól
pieprz czarny
sos sojowy ciemny
ocet balsamiczny
miód
olej ryżowy ( lub inny)
mąka
***
1kg ziemniaków
przyprawa curry Madras (lub inna)
chili w proszku
czosnek granulowany
przecier pomidorowy
musztarda stołowa
cukier
olej ryżowy(lub inny)
sól morska
***
3 pory (biała i jasno zielona część)
1 duża marchew
1 puszka kukurydzy
jogurt naturalny
oliwa
musztarda stołowa
koperek suszony (przyprawa)
sól/pieprz/cukier
Zaczynamy od surówki, bo potrzebuje czasu, aby się przegryźć. Bardzo cienko szatkujemy pora, na tarce ścieramy jedną dużą marchew i dodajemy kukurydzę odsączoną z wody. Dodajemy łyżkę suszonego koperku, 2 łyżki oliwy, łyżeczką musztardy, łyżeczkę cukru oraz sól i pieprz do smaku. Mieszamy dokładnie i dodajemy jogurt naturalny, ilość dowolna, ale nie róbmy surówki za suchej, bo gwarantuję, że sosik będzie tak wam smakował, że będziecie maczać w nim ziemniaczki jak szaleni. Surówkę na godzinę wstawiamy do lodówki, niech nam się ładnie przegryza. Pomysł na sos jogurtowy z oliwą i musztardą zaczerpnęłam od Jamiego Oliviera i to jest strzał w dziesiątkę! Uwielbiam ten smak, uwielbiać będziecie i Wy:)

Zabieramy się za ziemniaki, najpierw marynata. Dwie łyżki przyprawy curry Madras, łyżeczka chili w proszku, łyżeczka cukru, pół łyżeczki czosnku granulowanego, łyżka przecieru pomidorowego i łyżeczka musztardy, cztery łyżki oleju ryżowego, cztery łyżki wody, mieszamy składniki dokładnie. Ziemniaki ze skórką kroimy w ósemki, lub na bardzo grube frytki, wedle uznania i mieszamy z marynatą. Ja mam dużą miskę z zamykanym deklem i wrzucam tam ziemniaki z marynatą i tańczę po kuchni "coco jumbo" , ale wy nie musicie, możecie zwyczajnie energicznie potrząsać. Można też użyć woreczka, chodzi o to, aby wszystko dokładnie się wymieszało. Jeżeli chcecie, to możecie też dodać warzywa, marchew, cukinię, kalarepkę, cebulę pokrojoną w łódki. Ta marynata nadaje się do wszystkiego , nie tylko do ziemniaków. Rozgrzewamy piekarnik na 180C i pieczemy przez 40-50 minut, najlepiej na blaszce wyłożonej papierem. Lepiej piec dłużej, a w niższej temperaturze, zauważyłam, że przy 200C indyjskie przyprawy się zwyczajnie spalają. ZIEMNIAKI SOLIMY PO WYJĘCIU Z PIEKARNIKA, tak jak frytki, każdy sobie do smaku.

Kotlety schabowe kroimy w cienkie podłużne paski, nacieramy solą, pieprzem i majerankiem. Rozgrzewamy patelnię, dodajemy z 2-3 łyżki oleju i wrzucamy na to mięso. Smażymy na złoty kolor, na dość dużym ogniu. Zajmie nam to raptem 10 minut, może 15, jeżeli paski są grubsze. Jeżeli widzimy, że schab już jest gotowy, zmniejszamy gaz, posypujemy z wierzchu mąką(1 łyżka) i smażymy , aż nam się wszystko połączy. Teraz najważniejszy moment, dodajemy 4 łyżki sosu sojowego ciemnego, pół łyżki miodu i wyciśnięte dwa ząbki czosnku. Znowu mieszamy i dodajemy 2 łyżki octu balsamicznego, mieszamy , zwiększamy gaz, podlewamy małym chlustem wody i co jakiś czas ruszamy patelnią( wiecie takie szpanerskie ruchy kucharskie przód- tył) , po minucie woda powinna odparować i gotowe. Pamiętajmy, że nie chcemy sosu, potrzebujemy tylko efekt kleistej glazury. Nie dusimy też, nie smażymy godzinę, chcemy uzyskać chrupkość soczystego mięsa. Najpierw więc zamykamy pory energicznym podsmażaniem, za pomocą miodu robimy skorupkę, którą to później kruszymy za pomocą octu. Poezja dla podniebienia i orgazm dla duszy.


Gotowe Kochani! Ugotowaliśmy pyszny obiad i możemy siadać do stołu. Smacznego! Pa,pa!