wtorek, 12 lutego 2013

Zapachy prosto z Bangkoku, czyli fantastycznie dietetycznie i po tajsku

Oj zapachniało mi w kuchni jak na ulicach Bangkoku, aż sama się do siebie uśmiechnęłam na to skojarzenie. Choć Bangkok nigdy nie skradł mojego serca i raczej należy do mniej lubianych miejsc w Azji, to jednak ma swój czar i ma swój urok, a co najważniejsze ma swój niesamowity zapach. Zaczęłam smażyć kotleciki po tajsku i dopadły mnie retrospekcje. Znalazłam się na gwarnej i parnej ulicy stolicy Tajlandii, z wielkim plecakiem na plecach przeciskałam się przez tłumy ludzi.








 Wszędzie, dosłownie jeden przy drugim, porozstawiane były wózki z jedzeniem i przenośne grille z których unosił się niesamowity zapach pieczonego mięsa ,trawy cytrynowej, czosnku i imbiru. Taki zapach roznosi się właśnie w naszej kuchni, gdzieś w deszczowej Szkocji. I tak sobie myślę, skoro udało mi się odtworzyć zapach Tajlandii, to może pogodę tez się uda. Ma ktoś przepis?



Dzisiaj przepis na tajskie jedzenie z cyklu - "fantastycznie dietetycznie", zainspirowała mnie oczywiście moja przyjaciółka, która jest moim niezastępionym guru w tajskim gotowaniu. Dokładnie zainspirowała mnie jej sałatka z kapustą i krewetkami. Ja przerobiłam krewetki na indyka.

Tajskie klopsy z kapustą i marchewką



Składniki (4 osoby)

500g mięsa mielonego z indyka/kurczaka
100g/150g makaronu ryzowego lub jajecznego żółtego (przed ugotowaniem)
50g białej kapusty (maleńka główka)
3 duże marchewki
1 czerwona papryczka chili
1 zielona papryczka chili
pęczek kolendry
2 limonki
6 ząbków czosnku
imbir wielkości kciuka
1 trawa cytrynowa
4 liście kaffiru
liście świeżej mięty
szczypiorek

sos sojowy ciemny
sos sojowy jasny
sos rybny
mąka kukurydziana
cukier brązowy
olej roślinny
olej sezamowy


Zaczynamy od smażenia klopsów. Do mielonego mięsa dodajemy posiekaną kolendrę, posiekaną połowę czerwonej papryczki bez pestek, posiekane parę listkow mięty, posiekaną trawę cytrynowa - obieramy z pierwszej skóry i miażdżymy końcówką noża, dla wydobycia aromatu.



W miseczce rozrabiamy łyżkę sosu sojowego ciemnego i  łyżkę sosu sojowego jasnego, łyżkę oleju oraz łyżkę mąki kukurydzianej, mieszamy dokładnie i dodajemy do mięsa. Dodajemy stopniowo po łyżce , bo może się okazać, że tej marynaty jest trochę za dużo. Nie wiem czy to zależy od mięsa, czy od ilości dodatków, ale czasami potrzeba mniej. Marynaty nie wylewamy, przyda się później. Klopsiki formujemy w małe kulki i smażymy na średnim ogniu przez jakieś 10 minut. Smażymy na suchej patelni.




Teraz wrzucamy do robota lub traktujemy mocnym blenderem - pęczek kolendry, połówkę czerwonej papryczki z pestkami, zielona papryka z pestkami, 6 ząbków czosnku, imbir wielkości kciuka, 4 liście kaffiru, sok z dwóch limonek, 2 łyżki sosu sojowego ciemnego, 4 łyzki sosu rybnego, łyżkę cukru. Miksujemy to wszystko i wychodzi nam sos o kolorze takim, że lepiej nie mówić.Dodajemy pozostałą marynate z klopsów.




Teraz szatkujemy naszą kapustę i marchewkę. Jak juz warzywa są gotowe to wstawiamy wodę, na wrzątek wrzucamy jakieś 100 gr makaronu. Makaron ma być tylko uzupełnieniem, mistrzem drugiego planu. Po trzech minutach odlewamy nadmiar wody, makaron ma się tylko i wyłącznie taplać w wodzie. Dodajemy kapustę i marchew i sos o kolorze takim, że lepiej nie mówić. Parzymy to na minimalnym gazie przez minutę, dodajemy klopsy i gotowe. Podajemy ze szczypiorkiem pokrojonym wzdłuż. Smacznego:)





Jeżeli będzie za mało słone to dodajemy sosu rybnego, lub sosu sojowego jasnego, nie dodajemy soli. Kapusta ma się praktycznie sparzyć, więc nie wolno jej zagotować i nie trzymać na ogniu więcej niż minutę.Można użyć kapusty pekińskiej, ale biała jest tu najbardziej zbliżona do kapusty używanej w Tajlandii. W przypadku pekińskiej wrzucamy do garnka tylko na 10 sekund. Wszystko ma być chrupkie, lekkie, kwaśne, ma pobudząć nasze soki do szybkiego trawienia.



                     


 

     
          

7 komentarzy:

  1. hmm nie wiem jak to zrobiłaś ale zapachniało mi jedzonko które przyrządziłaś- Sznupcia nie masz litości- co ja mam tera w środku nocy zrobić? hmm chyba pójdę coś przekąsić bo na spanie za wcześnie ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wlaśnie biorę ksiązke pod pache i uciekam do łóżka..:) Przekąsić w nocy? Będziesz miała koszmary potem;)

      Usuń
  2. pieknie wyglada ale ja w trakcie czytania bardzo liczylam na ilustracje koloru takiego "ze lepiej nie mowic" :D
    nigdy nie kupowalam trawy cytrynowej hm

    OdpowiedzUsuń
  3. Brakuje mi w Polsce wielu przypraw i warzyw, które były łatwo dostepne w AU. Na przykład trawy cytrynowej albo sałaty bok choy(nie wiem, jak to się pisze), albo taniego a dobrego makaronu sojowego. Ach, te sklepy w chińskiej dzielnicy...tam było wszystko! A w Bangkoku byłam tylko przelotem, parę godzin na lotnisku spędziłam i tyle. Niczego tam nie jadłam bom umęczona była pierońsko!Tym niemniej aż slinka ciecze na Twoje dania i na te opisywane przez Ciebie zapachy...:-))

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż poczułam jak pachnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Gohaa serdecznie i cieszę się że ładne egzotyczne zapachy Cie do nas przyciągneły..)

      Usuń