sobota, 18 maja 2013

Marrakesz w kalejdoskopie, czyli przewodnik leniwego turysty

Bo tak na prawdę, to ja jestem takim sobie leniwym turystą, a Sznupek jest turystą z przymusu. Więc te nasze oglądanie świata jest takie powolne, nieśpieszne i całkowicie pozbawione planu. Nie umiemy biegać w grupie i zwiedzać każdy zabytek i atrakcje zaznaczoną na mapie miasta, nie lubimy też słuchać długich i czasami nudnych opowieści przewodnika. Ja wole sama szukać atrakcji, a Sznupek lubi poopowiadać i całkiem dobrze mu to wychodzi, jak na turystę z przymusu. Minusem leniwego podróżowania jest to, że wiele atrakcji przechodzi nam koło nosa, wiele ciekawych opowieści omija nasze uszy. Plusem takiego podróżowania jest to, że zawsze mamy czas i ochotę (przynajmniej ja) żeby zajrzeć w każdą w pustą uliczkę , otworzyć kazde uchylone drzwi,  przysiąść na ławce i posłuchać odgłosów "innego świata". Mieć czas, na to żeby sobie powzdychać i pokichać w spokoju.

    







Marokańskie słońce może zmęczyć każdego. A do hotelu zostało jeszcze parę kroków. Nie wiem dlaczego, ale to jest ulubione zdjęcie Sznupka?






Dlatego najbardziej pasowały nam  poranki na Medinie, stare miasto pomału budziło się do życia, było cicho spokojnie i magicznie. Tak magicznie, że każdego ranka wracaliśmy tam, żeby zatopić się w ten fascynujący świat. O poranku na Medinie wyraźnie słychać głos muezzina nawołującego do modlitwy. O poranku można spotkać czarnoksięznika w żółtych babuszkach, który czyta swoją magiczną ksiąge:)


         


Mury wciąż dają przyjemny cień, najsłynniejszy targ w świecie zaczyna kusić kolorowymi błyskotkami. Sprzedawcy nieśmiało zachęcają do zakupu, rozgrzewają się przez długim i gorącym dniem targowym. Ludzie wyglądają jak zaklęci w czasie, zajęci swoimi sprawami , nie zawracają sobie głowy nasza obecnością.  


  













Lustereczko lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie? Mimo, że to nie ta bajka, to jednak słowa same cisną się na usta. A odpowiedzi wciąż brak....

  







Lampiony, dzwoneczki, torebki, jedwabne suknie, skórzane kapciuchy, kolorowe korale, świeże oliwki, gorące orzechy, suche daktyle, przyprawy w kolorze tęczy, maść ze żmijki, mleko z wielbłąda, wywar z magicznego korzenia, bajki dla dzieci , fajki dla kota, tytoń dla odważnych i można by tak wymieniać do rana. Mawiają, że na tym targu mozna kupić wszystko, tylko trzeba wiedzieć gdzie szukać, kogo pytać i jak się targować.


   




















Meczet niedostępny dla niewiernych. Pałac, gdzie wciąż słychać szepty i śmiechy kochanek Si Mussy, czy grobowce rodu panującego. To są atrakcje, które chcą zobaczyć wszyscy i tam już cieżko o chwilę spokoju, jednak  warto zajrzeć choć na moment, zatopić się w szczegółach, oddać hołd misternej robocie artystów z przeszłości.





        












Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, ale nie w Maroku. W Maroku wszystkie drogi prowadza na Plac Jamaa Fna. Oczywiście leniwy turysta i turysta z przymusu lubią plac tylko o poranku, bo wtedy sok z pomarańczy jest świeży, a pieczywo gorące. O poranku czerwone demony z Placu Jamaa Fna jeszcze śpią.


  





Wystarczy tylko, aby słońce dało znać, że udaje się na spoczynek, a pierwsze wampiry Marrakeszu i czerwone demony pojawiają się na placu. 


     





W powietrzu czuć zapach grillowanego mięsa, rozstawiają się stoiska serwujące marokańskie przysmaki, sok z pomarańczy leje się na prawo i lewo z plastikowych butelek, słychać rytmiczne walenie w bębny i okrzyki bajarzy i gawędziarzy. Przedstawienie rozpoczęte Panowie i Panie!

Na scenie pojawiają się oszuści, naciągacze, handlarze marihuaną,  kobiety żebrzące o jedno euro, dzieciaki proszące o papierosa. Zaraz za nimi na pierwszy plan wysuwają się treserzy małp na krótkich łańcuchach i w brudnych pampersach, wątpliwego talentu artystki malujące henną na dłoniach, karciarze i szulerzy zachęcający do gry w kości lub karty. Jest głośno i tłoczno, co chwile ktoś się o ciebie ociera, co chwile ktoś wyciąga w twoim kierunku rękę, wciska ulotki, krzyczy do ucha. Cwaniaki i nieudaczniki szukają łatwego zarobku, a kieszonkowcy krążą jak sępy. 











Mieliśmy tu poznać magików, tancerzy, akrobatów, prawdziwych zaklinaczy węzy, zaklinaczy ognia i mieliśmy poczuć magię Maroka. Nic nie poczuliśmy i nic nie poznaliśmy. Marrakesz po zmroku potrafi być magiczny i klimatyczny, ale bardzo daleko do Placu.





K O N I E C...

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam podróże na leniwca, ba! doceniam każdą sekudnę leniwego podróżowania :) Marrakesz jest piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze mówię, ze lubie sobie w danym miejscu pomieszkać..;) Bo to jest cała atrakcja, ale Ty to wiesz najlepiej:)

      Usuń
  2. Nie lubie podrozy w ciemno, uwazam, ze moje zycie jest za krotkie i jestem za biedna, zeby jezdzic dwa razy w to samo miejsce. Jak wiec juz gdzies jade, to musze miec pewnosc, ze nie przegapilam czegos co chcialabym zobaczyc. Wcale nie musza to byc miejsca z "dekalogu turystycznego" ale te ktore JA chce zobaczyc.
    Lubie polazic z przewodnikiem, ale pod warunkiem, ze przewodnik potrafi wzbudzic moje zaciekawienie i uwage, wiekszosc przewodnikow niestety nie potrafi:) Czasem udaje sie zlapac kontakt z "prywatnym" przewodnikiem i te sa najbardziej trafione, bo taki osobisty przewodnik potrafi trafic w potrzeby indywidualne czlowieka, nie musi sie przejmowac grupa.
    Ale zawsze musze miec czas na lazenie wlasnymi sciezkami jak rowniez na to zeby przysiasc gdzies w zakatku i poczuc te innosc swiata.
    Jeszcze jedna dosc nietypowa rzecz;) Lubie wiedziec gdzie chce jesc. Jesli w miejscu gdzie jade jakis slynny szef kuchni ma swoja restauracje to na pewno MUSZE tam byc. Jelsi nie stac mnie na obiad, bo tak bywa, to chociaz na lunch, albo drinka czy kawe.
    Ale nie ma takiej mozliwosci zebym nie postawila tam mojej stopy.
    Poza tym w innych krajach lubie jadac tam gdzie jadaja lokalni mieszkancy, bo to przeciez oni wiedza gdzie warto i dobrze:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zapożycze od Ciebie pomysł ze odwiedzaniem słynnymi restauracjami:)Pewnie na jakąś kawę uzbieram.

      Co do lokalnych knajp to z mojego doświadczenia wiem, ze najlepiej karmią tam gdzie sie stołuje policja i taksówkarze. Jak widzę, ze jakiś taksówkarz parkuje pod knajpą to wiem, że tam karmią dobrze i tanio:)

      Usuń
  3. Marakesz wydaje sie bardzo interesujacy :) Moze nastepny trip tam?!
    U mnie ciag dalszy relacji z Tajlandii!
    voyageour.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń