wtorek, 31 lipca 2012

Z brudnopisu emigranta, czyli weselisko na 100 par po szkocku

W sobotę dostaliśmy zaproszenie na wesele do naszych szkockich znajomych, niestety nie możemy skorzystać, bo w tym czasie będziemy w Rzymie, a mamy czego żalować, bo wesele ma być bardzo duże, bardzo szkockie i odbędzie się na polu golfowym gdzie regularnie grywa Sean Connery. Taka okazje przejdzie nam koło nosa.





Pomyślałam sobie, że poopowiadam wam trochę jak tu wyglądają weseliska, doświadczenie mam, bo współorganizowałam takich wesel niezliczoną ilość. Na początku był szok. Jak to, tak krótko? tak mało? tak szybko? Z biegiem lat dostrzegam plusy takiego sposobu świętowania, choć nadal niedosyt pozostaje.
No, ale może od początku. Według tradycji za wesele w całości powinni płacic rodzice panny młodej, jednak równo uprawnienie i względy ekonomiczne sprawiły, że koszta są rozłożone równo na obie strony.
Panna Młoda  płaci za dekoracje weselne, zaproszenia, ale za kwiaty płaci już strona pana młodego. Rodzina  panny młodej pokrywa koszty tortu weselnego, wynajęcie fotografa to zadanie dla pana młodego.Wszystko dokładnie wyliczone z ołówkiem w dłoni, a raczej kalkulatorkiem. Oczywiście młodzi nie zajmują się tym sami, zajmują się tym weselni koordynatorzy.







Goście weselni dzielą się na pelnoetatowych i półetatowych. Pełnoetatowi dostają zaproszenia weselne , półetatowi dostają zaproszenia  wieczorowe. W czym różnica zapytacie? Już tłumacze! Kazda panna młoda marzy o cudnym i hucznym weselisku na 100 osób, prawda? Ale jak to zrobić i nie zbankrutować? Ano mozna - po angielsku lub szkocku na przykład. Na pełne wesele dostaje zaproszenie jakieś 40 osób powiedzmy, czyli są świadkami zaślubin, wznoszą pierwszy toast po przybyciu do restauracji lub hotelu, podejmowani są obiadem gdzie zazwyczaj na 3 pary(1 stolik) przypadają 2 butelki wina - białe lub czerwony do wyboru. Po obiedzie tradycyjne krojenie torta , przemówienia, sesja zdjęciowa i  następne toasty. W tym momencie(około 19.00) pojawiają się goście półetatowi - powiedzmy jakieś następne 60 osób, każdy dostaje lampkę szampana i zaczyna się częsc rozrywkowo-artystyczna, wszyscy goście przenoszą się do większej sali gdzie przygrywa muzyka i młodzi zapraszają do wspólnej zabawy wszystkich  gości. Jest otwarty bar gdzie można sobie zakupić drinka,winko lub soczek. Po 21.00 serwowane są zimne przekąski - zazwyczaj jedna duża taca  na 20 gości z mini kanapkami, z mini kiełbaskami i mini pomidorkami. Cała impreza weselna kończy się wraz z zamknięciem baru czyli około 12.00 -1.00 w nocy. Wszyscy wracają do domów szczęśliwi i zadowoleni, najbardziej panna młoda, bo miała swoje wymarzone weselisko na 100 osób i nie musiała na to zaciągnąć 2 kredytów i pożyczki u babci.

Jeżeli kiedyś zostaniecie zaproszenie na wesele do Wielkiej Brytanii nie zapomnijcie się najeść i napić przed wyjściem i koniecznie zabierzcie ze sobą grubo wypchany portfel, bo piwo  w hotelowym barze nie należy do najtańszych..:)

Oczywiście zdarzały się wesela gdzie serwowano więcej niż 2 butelki wina na stolik i wszyscy goście byli pełno etatowi , ale nie będę tu opisywać rzadko spotykanych wyjątków lub królewskich zaślubin:)  

  
        

              

P.S.Zdjęcia są własnościa mojego ciekawskiego oka:)

3 komentarze:

  1. Pamiętam, jak jakiś miesiąc temu mój znajomy Anglik mieszkający aktualnie w Polsce nie mógł uwierzyć, ile szczęścia spotkało go na weselu znajomych, bo i najadł i napił się do syta i to do białego rana. Absolutnie nie rozumiałam jego zachwytów nad polskimi weselami... Do czasu, kiedy opowiedział z detalami, jak to wygląda w Wielkiej Brytanii;) Choć z perspektywy państwa młodych z pewnością jest to sytuacja idealna;)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak Aniu, to bez dwóch zdań, Anglicy lubią się gościc na polskich weselach

    OdpowiedzUsuń
  3. U mojej córki każdy płacił za swoich gości
    a reszta po połowie, no oprócz pierscionka i obrączek :)
    i chyba to sprawiedliwe :)

    OdpowiedzUsuń