sobota, 21 lipca 2012

Słodkie pomysły, gorzkie konsekwencje, bolesne doświadczenia

Nie raz, nie dwa słyszałam słowa zachęty - no upiekłabyś jakieś ciasto, może jakiś sernik byś zrobiła, co to dla ciebie?
No nic, myślę sobie, czas najwyższy się zmierzyć ze słodkim przeciwnikiem. Zaczęłam sobie w necie przegładać przepisy mrucząc pod nosem:


- za łatwe
- za trudne
- ubijając przez 5 minut???
- gdzie ja to kupie?
- ile tej mąki?
- nie mam takiego miksera?
- nudne
- banalne
- za słodkie
- nie mam takiej blaszki

W międzyczasie oglądałam mojego Guru od gotowania, czyli Jamie Oliviera. Ach jak ja uwielbiam tego faceta, razem w kuchni moglibyśmy zdziałać cuda! Jamie robił ciasto bananowe z toffee - szybko i prosto, nie wymaga pieczenia, ucierania, ubijania i innych dziwnych czynności przypominające tortury.Napatrzyłam się na Pana J, przepis zapamiętałam i pelna zapału i motywacji postanowiłam zrobić cos po swojemu, coś nowego, coś na moją nutę, ulepszyć jego przepis, może nawet połączyć to z innymi dodatkami. W tym momencie powinnam zdrowo walnąć się w Głowę, albo Sznupka poprosić  dla lepszego efektu.

Niestety nie zrobiłam tego i brnęłam dalej w swoich kulinarnych uniesieniach. Zrobię takie ciasto, że mucha nie siada, wieść się rozniesie po świecie szybciej niż swińska grypa. Jamie Olivier zaprosi mnie do swojego programu, a Gordon Ramsay będzie mnie błagał na kolanach o przepis.





Zabrałam się ochoczo do roboty. Pierwszy krok to przygotować podkład, potrzebuje masła i owsianych ciasteczek. Masło jest, ciasteczka wcięło! Zjadły się, zapodziały?Nie wiem, nie ma! No, ale taki mały szczegół nie zniweczy moich planów, od czego mam wyobraźnie? Zamiast na blaszce będę serwować moje słodkie arcydzieło w szklanych kwadratowych miseczkach. Pominiemy bazę, przecież nic się nie stało. Na patelnie wrzucam szklankę cukru i czekam, az się zrobi piękny karmel w kolorze żywicy. W tym czasie miksuje 3 banany ze szklanką mleka. Mieszam karmel, delikatnie żeby nie przypalić, wygląda pięknie!



Dodaje połowę masy bananowej i delikatnie mieszam, az utworzy mi się jednolita masa toffee, tak przynajmniej robił Jamie. Nooo pięknie to wygląda, ależ jestem z siebie dumna. Trochę mnie palec piecze, bo przez przypadek włożyłam go w karmel i musiałam odrywać niemal, że ze skórą. Ale nie ważne, liczy się efekt, sława i pieniądze.



  Toffee stygnie w miseczkach, a ja do drugiej części bananowej masy dodaje serek mascarpone i ostudzoną Kawę espresso. Oj, oj chyba za dużo mi się tej kawy wlało, będzie za rzadkie, co robić? Mam jeszcze dwa banany, ale miały słuzyc jako trzecia warstwa. No, ale mąki przecież nie dodam? Ale spokojnie, nic się nie stało, mam truskawki, truskawki będą do przystrojenia i jako trzecia warstwa. Phi! Nawet będzie lepiej, bardziej kolorowo, bardziej odlotowo. Banany dodałam do serka, nadal trochę za rzadkie, ale gdzieś kiedyś słyszałam, ze jak wstawię do lodówki to zgęstnieje.

Sprawdzam mase toffee i ooooj.....puk-puk....oj....a to ma być takie twarde jak beton??? Tu przyznam, ze nerwy mnie trochę poniosły,zwłaszcza, ze przed chwilą zbierałam truskawki z podłogi i zlew czyściłam bo mi sie tym cholernym karmelem zakleił. No ale spokojnie, wszystko pod kontrolą, gdzieś kiedyś czytałam, że jak postoi to zmięknie, tylko nie wiem czy to aby na pewno o karmelu było???



No i druga warstwa gotowa,trochę ten kolor taki dziwny, taki szaro bury.No nic, na foto shopie się podkręci kolory. Smak miał być aksamitny, bananowo-waniliowo-kawowy z nutka cytrynowej soczystości i miętowej świeżości. Przysięgam, że wszystko byłe czyste i nic mi przez nieuwagę nie wpadło do miski, wiec nie rozumiem dlaczego to smakuje jak stara ryba z nad morza?Fuj! Bleee! No nieee!



- Sznupciu, wszystko w porządku?
- Tak!
- Pytam bo strasznie sapiesz w tej kuchni, może ci pomóc?
- Nie sapie tylko ciasto robię!
- Uuuu ciasto, pewnie będzie pyszne
- Ty idź i mnie nie wkurzaj!!!

Stoję w tej kuchni, ręce mi opadły, cycki zresztą tez. Bałagan dookoła, ciasto w śmieciach, marzenia zdeptane, lzy w oczach. Staram sobie przypomnieć, kto mnie do robienia ciasta namówił, jak nic skreśle z bożonarodzeniowej listy prezentów.  Co ja sobie myślałam, przecież od zawsze wiedziałam, ze ciasta i inne słodkości to nie moja działka. Tu nie ma miejsca na improwizacje, tu trzeba się przepisu trzymać. Mam nauczkę na przyszłość.



Z grubsza sprzątnęłam i zabrałam się za szybki obiad, bo Sznupek już tu dreptał i się o strawe dopytywał. Kurczaka i ziemniaki wrzuciłam na blaszkę i do piekarnika, godzinka i obiad będzie gotowy. To chociaż mam opanowane do perfekcji, mogę gotować z zamkniętymi oczyma. Zawsze wychodzi perfekcyjnie.
Po pół godzinie poszłam sprawdzić jak tam się kurczak zarumienił. Zarumieniłam się.... JA!.....ze złości!

-Sznupek bardzo jesteś głodny?
-No bardzo, a co?
-A nic, zapomniałam piekarnika włączyć
-O jeeezzu..:(
-Sznupek! Ty mnie dzisiaj nie wkurzaj! Wszystko twoja wina!


P.S.Obiad jedlismy o 21.00, na deser Sznupek dostał Delicje, a mnie do tej pory odbija się starą rybą.

                                





12 komentarzy:

  1. No to poszalałaś :D To dość ciekawe, bo mi właśnie najlepiej ciasta i słodkości wychodzą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. A już myślałam, że i ciasto Sznupci dziś zrobię.... ale uśmiałam się:)))

    Pozdrawiam
    Plumeria

    OdpowiedzUsuń
  3. ja to chyba zbyt roztrzepana jestem,żeby sie skupić na odmierzaniu,ucieraniu itd i do tego zawsze chce cos dadać, odjąć czy ulepszyć..:)

    OdpowiedzUsuń
  4. buuuuuu :( juz nie bede Cie namawiala...ale jak moze nie udac sie ciasto???????? :))) a moge dostac przepis bo zapowiadalo sie extra

    OdpowiedzUsuń
  5. Agata tu masz najbardziej zbliżony przepis http://wizaz.pl/kulinaria/przepis_widok.php?id=3468

    Ja przekombinowałam z tą kawą i mascarpone..:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sznupciu...zakochałam się:) i padłam ze śmiechu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróbelkowe chłopaki też mają niezłe poczucie humoru..;)

      Usuń
  7. hehehe ale się uśmiałam ;-)))) nawet fajnie się zapowiadał ten deser no ale Sznupciu jesli Ty podczas robienia deseru myślisz o książce- oto dowód ;-)) " gdzieś kiedyś czytałam, że jak postoi to zmięknie" no to niestety albo rybki albo akwarium ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasik....w sumie to wyszło na to,że zamiast przyjemności czekały mnie tortury...prawie jak w książce..:)

      Usuń
  8. Oj Sznupka. Gotowac to ty umiesz swietnie. Ale z ciastami to zawsze na bakier bylas. Moze wstap to nas to ciasto zjesz.

    OdpowiedzUsuń
  9. To już się wpraszamy na ciasto w czwartek lub piątek...:)

    OdpowiedzUsuń
  10. hehehhehehehehehheheheh !! DOBRE !! :D

    OdpowiedzUsuń