- Dziecko! A co Ty w tym Bangladeszu będziesz robiła?
- Mamo w jakim Bangladeszu?
- No "A" mówiła, że jedziesz do Bangladeszu
- Do Bangkoku lecę mamo kochana, w Tajlandii
- Aaa do Bangkoku, bo juz się martwiłam, że znów w jakiś busz jedziesz
- No już się nie martw
- Muszę do taty zadzwonić i powiedzieć, że do Tajwanu jedziesz, żeby się nie denerwował
- Mamo! Do Tajlandii, nie do Tajwanu
- No przecież mówię, że do Tajlandii
- Czy Ty dziecko nie możesz w domu siedzieć, jak reszta rodziny, tylko ciągle gdzieś Cię nosi?
- No widocznie nie mogę
- A ja później po nocach nie śpię przez Ciebie
- To Ty musisz być najbardziej niewyspaną matką na świecie
Teraz tylko planuje, knuje i Sznupka denerwuje. Szukam plecaków na internecie, sandałów i kremów.
- Sznupcia! Nie kupuj mi żadnych sandałów!
- Sznupek ale musisz!
- Już jedne wylądowały w śmieciach
- No, a jak będziemy przechodzić przez rzekę?
- Sznupcia obiecałaś, że to będą wakacje po ludzku?
- Ale w Azji trzeba się trochę ubrudzić
- To ja się ubrudzę, ale przy stole jedząc kolację, mogę?
- Sznupek no musisz mieć sandały, na łódź będziesz w adidasach wchodził?
- na bosaka
- Sznupek!!!
- Nie, ja nie będę chodził w sandałach i już!
- Kupię sobie trapery wojskowe nieprzemakalne i już
Przeglądałam sobie zdjęcia z ostatniej mojej podróży i aż mi się łezka zakręciła w oku na samo wspomnienie. Zdjęcie mnicha w ogrodzie to jedno z moich ulubionych zdjęć. Nie pamiętam już przy jakiej świątyni zrobiłam to zdjęcie, ale to w sumie nie jest ważne. Nieważne dla mnie tez było, ile złotych posągów znajduje się w środku i na czyją cześć została wzniesiona. Kompletnie zahipnotyzował mnie ten mnich, który bezszelestnie i tak nieśpiesznie jakoś spacerował wśród tych olbrzymich drzew z małą butelką z rozpylaczem i spryskiwał liście. Gładził je, oglądał z każdej strony, jeden po drugim, na ile udało mu się sięgnąć. Nie wiem czy w butelce była rozrobiona jakaś odżywka, czy tylko woda, ale wiem, że dla mnicha w tej chwili nie liczyło się nic, tylko te delikatne liście drżące na wietrze, które szukały ukojenia od gorącego słońca. Na chwile zatrzymał się czas. Ja zaś stałam jak zamurowana, kompletnie porażona pięknem tej sytuacji.
Tak patrząc się na zdjęcie, pomyślałam, że będzie świetną ilustracją do przepisu jaki mam dla was. Zupa marchewkowo - imbirowa jest w kolorze tajskiego mnicha i zielonych liści. Tajowie nie żyją samymi tradycyjnymi potrawami, ale też lubią tworzyć w kuchni coś nowego. W lepszych hotelach i restauracjach w Bangkoku można znaleźć tą zupę w karcie dań. Zapraszam :)
Zupa marchewkowo-imbirowa
Składniki (4 osoby)
1 kg marchwi
2 łyżki startego imbiru
8 ząbków czosnku
seler naciowy
1-2 czerwona papryczka chili
świeża kolendra
szczypiorek
limonka
olej/oliwa
brązowy cukier
kolendra mielona
kurkuma
kmin rzymski
sól
pieprz
mleko kokosowe (opcjonalnie)
Marchew myjemy dokładnie,ale nie obieramy, kroimy w talarki. Parę łodyg selera naciowego kroimy drobno. Wrzucamy 4 ząbki czosnku i pokrojoną papryczkę chili. Zalewamy to wodą i gotujemy na małym gazie. Jak warzywa będą już pół miękkie dodajemy łyżkę czubatą brązowego cukru, sok z połowy limonki i wyciśnięte 4 ząbki czosnku. Starty imbir, łyżkę kolendry mielonej, dwie szczypty kurkumy i dwie szczypty kminu mieszamy z oliwą tworząc pastę. Tą pastę i poszatkowane dwie garście kolendry dodajemy na koniec gotowania. Zupę miksujemy na gładko i wykańczamy sokiem z limonki, posypujemy suto szczypiorkiem. Jeżeli zajdzie potrzeba dodajemy sól i pieprz. Muszę przyznać, że ja soli nie dodałam, bo już nie pierwszy raz złapałam się na tym, że jest bardziej aromatyczna bez soli. Jeżeli chcecie, aby zupa była bardziej treściwa to można dodać 1/2 puszki mleka kokosowego na koniec gotowania. Z mlekiem kokosowym jest obłędna, ale u mnie dzisiaj akurat wersja lekka i dietetyczna.
super miło, że dzielisz się nie tylko przepisami, cykadełkami i czołgami ;-), ale i swoją ogromną radością :-)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki i POWODZENIA - szczerze udanych wakacji choć dopiero w grudniu, to mam nadzieję, że do tego czasu też będzie Ci i Sznupkowi miło radośnie i szczęśliwie :-)
dziękuje Aniu, Ja mam nadzieję, że w tej radosnej atmosferze czas nam szybciej zleci...:)
UsuńSiedze w pociagu i wszyscy sie na mnie gapia, bo chichram sie jak glupia :) dialog z mama bezcenny :) i nie lubie cie juz, bo jedziesz do mojej ukochanej Tajlandii! Ja tez chce! Zabiez mnie Sznupciu ze soba, prosze, zmieszcze sie w kazdym bagazu...nawet w podrecznym :)
OdpowiedzUsuńA wlasnie po co ci te plecaki? My bylismy z walizkami i to byla najlepsza decyzja jaka podjelismy.
A i pozdrow biednego Sznupcia :)
Plecaki, bo ja musze mieć wolne ręce. My nie bukujemy hoteli, więc trochę będziemy chodzić i szukać noclegu i jeździć lokalnym transportem, ale takim stricte lokalnym, więc walizki mogłyby tego nie przeżyć. A plecaki będą małe -około 12-15kg każdy.
UsuńNo i skoro mam Cię zabrac to wygodniej będzie Sznupkowi nosić Cię na plecach..:-D
Uwielbiam cie :)
UsuńSznupciu Ty moja! To ja też się pochwalę, że dwa miesiące po Was my też nawiedzamy Tajlandię i tak samo - z plecakami (do 10kg, ciuchy, sandałki kupi się na miejscu :D) bez rezerwacji ;) Tylko mnie szlak trafia, że MAuryc już 2 razy tam był i bedzie mną pewnie kierował, zamiast razem świat odkrywać
UsuńBuziaki!
wow! Super! A to że Maurycy tam był to się nie przejmuj, każda wizyta tam jest tak fascynująca, ze nie ważne ile razy się było wcześniej, no i możecie wybraż te miejsca w których Maurycy jeszcze nie był..:)
UsuńHi hi, identycznie mam ze swoją mamą:) Tak przekręci miejsce do którego jedziemy, że nie znajdziesz tego na mapie....no i oczywiście też nie śpi:))))
OdpowiedzUsuńCieszę się z Wami na wyjazd!
Zupa będzie ugotowana, lubie marchewkową, ale takiej jeszcze nie jadłam. Mogę ją zrobić na wywarze mięsnym?
Ty to masz Sznupciu CYKAŁKĘ do gotowania:))
Plumeria
Plumerio, może być spokojnie jakiś lekki bulion. Moja mama do dzisiajnie moze zrozumiec po co ja tak po tym świecie jeżdze..:)
UsuńTwój przepis na zupę wywołał u mnie wzmożone wydzielanie śliny. A Twa radosc z wyjazdu do Bangkoku wspomnienie z mojego tam pobytu kilkugodzinnego na lotnisku, gdy czekałam na przesiadkę do Melbourne w czasie mojego pierwszego lotu tamże. Nie jest to za dobre, niestety, wspomnienie. Byłam strasznie zmęczona podrózą a dodatkowo coś mi zaszkodziło na zoładek i nieskończoną ilosc razy zmuszona byłam odwiedzać miejsce ustronne. Taszczyłam ze sobą wciaz supercięzką torbe podręczną. A spocona, obolała i zdenerwowana wsłuchiwałam sie wciaz w komunikaty, czy aby mój samolot już nie przyleciał.Wreszcie pzdało mi się, że przez głośnik wyczytują moje nazwisko i wzywaja mnie do biura na lotnisku. Pobiegłam z dusza na ramieniu, bojac się, ze cos z moim paszportem nie tak i zaraz odeslą mnie do Frankfurtu. Pytam słabym angielskim o co chodzi. A oni mi na to, ze wcale mnie nie wołali! Tak to zmęczenie i nerwy spłatały mi figla słuchowego!
OdpowiedzUsuńNa pewno gdybym była tam z Cezarym cieszyłabym się mogąc choćby pozwiedzać lotnisko i popatrzec na wielobarwny i wielorasowy tłum. Ale byłam sama, zestresowana i łaknąca tylko dolecieć na miejsce i nareszcie padłszy w ramiona lubego odpocząć!
Życze wam cudownego pobytu w Bangkoku i wielu wspaniałych, pozytywnych wrażeń. Ale to w grudniu, wiec jeszcze pewnie nie raz o tym azjatyckim kraju cos napiszesz.
Na razie dzięki za przepis na smakowitą zupę. Mimo późnej pory zjadłoby się, oj, zjadło to imbirem i limonką pachnace danie!:-))
och pewnie u ciebie urodzaj pachnącej marchwi, więc będziesz mogła sobie i Cezaremu nagotować takich pyszności.
UsuńZazdroszczę podróży do Tajlandii !!!
OdpowiedzUsuńSznupcia ja też się zamartwiłam, że Ty sama ( w sensie bez zaprzyjaźnionego tambylca) jedziesz do Bangaladeszu ;) ale skoro Bangkok też na B... to baw się dobrze i jak zostanie Ci troszkę czasu dowiedz miejsce gdzie pobierają surowicę z węży. Jeśli jesteś zainteresowana szczegóły podam na priva.
OdpowiedzUsuńKuro , my w Bangkoku to tylko tak przelotem, więc za duzo czasu nie będzie na dodatkowe atrakcje, jedynie Pałąc Króla i nocne zwiedzanie, ale bardzo dziękuje za pamięć
UsuńMomiś, powiedz Sznupkowi,że kupisz Mu sandałki, na których będą wzorki czołgów :)
OdpowiedzUsuńA z moją Mama mam to samo, więc ostatnio zawsze jeżdżę do RADOMIA i mam spokój ;)
Kumo Ja już sie rozglądam za takimi co to wyglądają pancernie i są w kolorze mora....powaga!..:)
UsuńZapomniałam napisac że u mnie nowy post http://podroze-to-co-kocham.blogspot.com/2013/08/torun-powrot-znad-oceanu.html
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie ;)
Marysia
Ja bym chętnie ponurkował na Andamanach :)
OdpowiedzUsuńTajlandię, tez mamy w planie :)
Polecam z całęgo serca:)
Usuńłaaa i ja zacieram rączki na tą relację z podróży. Takim to się powodzi, no! ;D
OdpowiedzUsuńprzyjdzie i czas na ciebie, jak będziesz chciała oczywiście..:)
Usuń*jak będziesz miała finanse oczywiście :P
UsuńChyba każda mama tak się zachowuje:) jakbym słyszała swoją :) Do mnie dochodzi jeszcze tata ze swoim " Po gówno tam lecisz? co tam takiego fajnego? Źle ci w Polsce? oszczędzać byś zaczęła, a nie tylko wozić i wozić się po świecie" :):)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
oj tak z tym oszczędzanie m to też sie nasłucham zawsze:)
UsuńUwielbiam zupki, takiej jeszcze nie kosztowałam...nawet w Tajlandii... jeszcze! ;) Składniki są, tylko połączyć i cieszyć się smaczkiem ;) Dzięki za inspirację! :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie ta Tajlandia pewnie głównie ze względu na kuchnię, ale jakoś od 3 lat zebrać się nie mogę i wyjeżdżam a to do A. Południowej, a to do Afryki, a to do Tybetu, a Azja południowo-wschodnia czeka.
OdpowiedzUsuńcoralin
Coralin to Ja mam w drugæ strone, nie moge jakos dojecha¢ do Ameryki Poludniowej choc bardzo o niej marze :)
UsuńPewnie prędzej Kambodża, Laos, Birma lub Wietnam wypalą.
Usuńcoralin
Oj, też bym chciała wybrać się do Tajlandii, ale to nie w tym roku niestety. Na razie poznaję kulturę Azji - teraz wybieram się na festiwal Fest Asia (25 i 26 kwietnia 2015 roku w Warszawie)
OdpowiedzUsuń